Przyjaciółka pięciu pielgrzymów z Konina, którzy przeżyli wypadek polskiego autokaru w Chorwacji, mówiła w rozmowie z TVN24, że wiadomość o tym zdarzeniu to był dla niej "bardzo duży wstrząs". - To są ludzie bardzo mi bliscy. My się znamy od bardzo wielu lat - mówiła pani Aleksandra Polewska Wianecka. Powiedziała, że gdy człowiek dowiaduje się o takiej tragedii, ma wrażenie, jakby sam się z czymś zderzył.
W sobotę nad ranem na autostradzie A4 na północ od stolicy Chorwacji (Zagrzebia) doszło do wypadku polskiego autobusu. Zginęło 12 osób, a 32 zostały ranne. Wszystkie ofiary wypadku to polscy obywatele, którzy pielgrzymowali do Medziugoria. W autokarze były 44 osoby - 42 pielgrzymów oraz dwóch kierowców. Uczestnicy wyjazdu pochodzili z Sokołowa Podlaskiego, Konina i Jedlni koło Radomia.
Pani Aleksandra Polewska Wianecka, przyjaciółka pięciu pielgrzymów z Konina, którzy przeżyli wypadek, mówiła w rozmowie z TVN24 o tym, co poczuła, gdy dowiedziała się o tragedii. - To był dla mnie bardzo duży wstrząs. Szok, niedowierzanie. Takie poczucie odrealnienia - wyznała.
- Kiedy człowiek dowiaduje się o takim wydarzeniu i ono dotyczy osób bliskich, to właściwie sam ma takie poczucie, jakby się po prostu sam zderzył czołowo z czymś bardzo twardym - powiedziała. Kobieta wskazywała, że "to jest taki szok", a "potem takie bardzo duże spięcie, bardzo duży niepokój".
Pani Aleksandra: to jest coś więcej niż przyjaciele, to jest taka rodzina
- To są moi przyjaciele, to są ludzie bardzo mi bliscy. My się znamy od bardzo wielu lat - mówiła dalej pani Aleksandra. Jak podkreśliła, z trojgiem nawet od 30 lat.
- Znamy się bardzo dobrze. Poznaliśmy się w kościele, razem doświadczaliśmy różnych, bardzo ważnych rzeczy, bardzo często się spotkamy - mówiła. Przyznała, że przyjaciele z Konina są dla niej "jak takie przyszyte rodzeństwo". - To jest coś więcej niż przyjaciele, to jest taka rozszerzona rodzina - dodała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24