- Nie fałszowałem, ani nie kazałem fałszować kart pacjentów. To nie miałoby sensu, bo NFZ nie płaci za pojedyncze badania tylko za procedury, czyli np. hospitalizację pacjenta - tak dr Marek Durlik, b. dyrektor szpitala MSWiA odpowiada na zarzuty "Wprost", jakoby miał zlecać lekarzom wpisywanie do kart pacjentów fikcyjnych badań.
Według informacji tygodnika Prokuratura Okręgowa w Warszawie dysponuje nagraniami, na których doktor Marek Durlik, były dyrektor szpitala MSWiA zlecał, by lekarze fałszowali karty chorób. – Na taśmach jest zarejestrowana rozmowa Durlika z innym lekarzem, któremu dyrektor wydaje polecenie wpisania do karty niewykonanych badań – pisze "Wprost", powołując się na swojego informatora.
Według tygodnika nagrania pochodzą z podsłuchów, które założyli agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego, kiedy pracowali nad sprawą doktora Mirosława G.
Przy okazji inwigilacji lekarza wpadli na inny trop. Po analizie dokumentów i przesłuchaniu wielu świadków (dotychczas przesłuchano ich 4 tys., a 3 tys. ciągle czeka w kolejce) okazało się, że w kartach chorób wielu pacjentów wpisane są badania, których nikt nigdy nie wykonał.
Durlik: Nieprawda. To szczyt wszystkiego
- Narodowy Fundusz Zdrowia nie płaci za pojedyncze badania, tylko za procedury, na przykład hospitalizację albo wizyty w ambulatorium. Dlatego nie ma znaczenia, czy wykonana zostanie jedna tomografia, czy pięć. Szpital i tak otrzyma tyle samo pieniędzy. Zlecenie fikcyjnych badań nie miałoby więc najmniejszego sensu - odpiera zarzuty były dyrektor.
Durlik atakuje też dziennikarzy tygodnika, którzy jego zdaniem wykazali się absolutnym brakiem profesjonalizmu. - To jest szczyt wszystkiego żeby przed końcem postępowania nie dać człowiekowi możliwości do obrony, tylko posługiwać się materiałami operacyjnymi z podsłuchów i dyskredytować nie tylko osoby fizyczne, ale całą placówkę - mówił doktor w Radiu Zet.
Szpital wyłudzał pieniądze
Ale według jednego ze śledczych, którzy pracują przy sprawie "nie ma najmniejszych wątpliwości, że szpital MSWiA wyłudzał z NFZ pieniądze za niewykonane nigdy świadczenia". - Karty pacjentów były fałszowane na pewno. Jeden ze świadków opowiadał na przykład, że w szpitalu był, zarejestrował się, ale ponieważ była duża kolejka, to zrezygnował z wizyty. W jego karcie wpisano jednak badania, które rzekomo wykonano – mówi śledczy dziennikarzom "Wprostu".
Jak pisze "Wprost", Marek Durlik zostanie wezwany do prokuratury w charakterze podejrzanego dopiero pod koniec roku, bo dopiero wtedy zakończą się przesłuchania wszystkich świadków.
Źródło: wprost.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24