- Byłem podsłuchiwany za wiedzą obecnego szefa ABW Krzysztofa Bondaryka - zdradza w wywiadzie dla "Polski" Włodzimierz Cimoszewicz. - Mam ograniczone zaufanie do wszystkich służb. Nie możemy czuć się bezpiecznie, bo nasze elementarne wolności nie są dobrze chronione - dodaje.
Sterowani na słuchawce
Kiedy półtora roku temu (Bondarek - przyp.) został szefem ABW, przysłał mi list, w którym zapewniał mnie, że takie fakty (podsłuchiwanie - przyp.) nie miały miejsca. Pozwolę sobie pozostać przy swojej ocenie.
- Takie fakty miały miejsce w Białymstoku - mówi Cimoszewicz. - Kiedy półtora roku temu został szefem ABW, przysłał mi list, w którym zapewniał mnie, że takie fakty nie miały miejsca. Pozwolę sobie pozostać przy swojej ocenie - dodaje.
Według byłego premiera podsłuchy są nieodłącznym elementem życia politycznego od lat. Winne jest temu nastawienie szefów nadzorujących służby.
- Wielu polityków, którzy trafiają na wysokie stanowiska, po raz pierwszy spotyka się z tym, o czym czytali w książkach sensacyjnych. I dają się tym oczarować. Sam coś o tym wiem. Poczułem, jak to jest być oszałamianym tą atmosferą tajnych służb. - tłumaczy. A skutki tego są takie, że stara gwardia ze służb steruje życiem politycznym.
Według niego manipulowani są także dziennikarze. - Ciągle powtarzające się przecieki tajnych informacji są także dzisiaj pośrednim dowodem takiej praktyki - mówi Cimoszewicz.
Premier bez kontroli
Według byłego premiera nadmiar służb jest w Polsce problemem. - Za dużo służb specjalnych uzyskało zbyt daleko idące uprawnienia, przy jednocześnie zbyt niskim poziomie ich kontroli. Przecież gołym okiem widać, że nie ma odpowiedniego nadzoru nad służbami - uważa Cimoszewicz. Podkreśla, że nikt nie ma nad nimi kontroli, a zwłaszcza premier.
- On nie ma odpowiedniego nadzoru nad służbami. To efekt złych decyzji politycznych, czasami propagandowych - mówi.
Premier nic nie proponował
Włodzimierz Cimoszewicz zaprzeczył także, jakoby po kampanii na stanowisko sekretarza Rady Europy, w której miał poparcie rządu, zbliżył się do PO. - Przyjąłem propozycję rządu zostania kandydatem Rzeczpospolitej, a nie PO - tłumaczy. - Wierzę w ten typ uprawiania polityki. Jeżeli można zrobić coś dobrego dla państwa ponad podziałami politycznymi, to dlaczego nie - dodaje.
Były premier podkreśla też, że na tym skończyły się jego kontakty z PO, a premier Tusk nic mu nie proponował. - Spotkałem się z nim, żeby podziękować za półroczną, ciężką batalię o stanowisko szefa Rady Europy.
- A jak rządzi PO? - pytają dziennikarze.
- Platforma ma za mało wyobraźni i odwagi, żeby zajmować się sprawami fundamentalnymi. Mając tak wysokie poparcie, powinna podejmować trudne przedsięwzięcia - uważa Cimoszewicz.
Źródło: Polska
Źródło zdjęcia głównego: TVN24