Dlaczego Tomasz Arabski został pozwany przez kancelarię prezydenta? Bo w administracji nie może być bałaganu. - Chodzi tylko o legalizm - tłumaczył dziennikarzom powody pozwu doradca ekonomiczny prezydenta Adam Glapiński. Ale sam Arabski tłumaczeniom przysłuchiwać się nie chce i czeka na konkrety w jego sprawie, a nie tylko "medialne plotki".
Konkrety jednak są. Jak napisał w sobotę "Wprost" na swoich stronach internetowych, pozew przeciwko Arabskiemu złożony został już w sądzie pracy. Ma on związek z rachunkiem za czarter, którym Lech Kaczyński w październiku leciał na szczyt UE do Brukseli. Prezydent musiał "pożyczyć" od LOT-u Boeinga, bo kancelaria premiera odmówiła mu użyczenia rządowego TU-154.
Rachunek (150 tysięcy złotych) został uregulowany, ale urzędnicy prezydenta domagają się zwrotu pieniędzy. Od kogo? Od Arabskiego, bo zdaniem współpracowników Lecha Kaczyńskiego to on "blokując głowie państwa dostęp do samolotu, naraził na niepotrzebne koszty swojego pracodawcę, czyli Skarb Państwa reprezentowany w tym przypadku przez kancelarię prezydenta".
Legalizm przede wszystkim
- Chodzi tutaj tylko o legalizm. O to by tę sumę zaksięgować we właściwym miejscu przy właściwej instytucji, a wszystko w ramach Skarbu Państwa - tłumaczył w niedzielę dziennikarzom doradca ekonomiczny prezydenta Adam Glapiński.
Jak wyjaśniał, kancelarie premiera i prezydenta są przedstawicielami Skarbu Państwa i w ramach tego Arabski jako pracownik Skarbu Państwa został pozwany do sądu pracy, żeby właściwie sumę za wyczarterowany samolot zaksięgować. - To nie kancelaria prezydenta jest zobowiązana do tej płatności, gdyż to nie ona spowodowała ten wydatek - powtarzał Glapiński.
Wierzą, że to żart
Nad istotą problemu - w sensie prawnym - będę się zastanawiał wtedy, gdy poznam jakiekolwiek formalne informacje, a nie medialne plotki. Tomasz Arabski
Sam pozwany nie chce komentować sprawy "rachunku za czarter", ale zaznacza, że jego zdaniem "kancelaria prezydenta niepotrzebnie próbuje ją eksploatować". - Nad istotą problemu - w sensie prawnym - będę się zastanawiał wtedy, gdy poznam jakiekolwiek formalne informacje, a nie medialne plotki - ucina Arabski.
- Jestem zaskoczony tą informacją i chciałbym wierzyć, że nie ma tego pozwu do sądu pracy - komentuje z kolei "wojenkę" między dużym a małym pałacem wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld. Według niego, w interesie prezydenta i premiera, a przede wszystkim w interesie Polski ważne jest, by te relacje były dobre i nie były psute "niepoważnymi działaniami".
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/ fot. PAP