Donald Tusk wygrywa w Polsce, więc rusza na Europę. Według "Dziennika", premier chce powołania Polaka na jedno z najważniejszych stanowisk w UE. Duże szanse na fotel szefa europarlamentu ma Jerzy Buzek.
Jeszcze w tym roku przywódcy Wspólnoty chcą mianować pierwszego w historii przewodniczącego Rady UE i ministra spraw zagranicznych zjednoczonej Europy. Obliguje ich do tego traktat lizboński. Na przyszły rok zostały zaś rozpisane wybory do Parlamentu Europejskiego i zmiana zespołu Komisji Europejskiej. To szansa, aby Polak stanął bądź na czele europarlamentu, bądź został następcą Jose Manuela Barrosy - uważa "Dziennik".
Szansa dla nowych członków
Czy któreś z tych prestiżowych stanowisk mogłoby przypaść naszemu rodakowi? - Przynajmniej jedno z nich powinien obsadzić przedstawiciel nowego państwa Unii - zapewnia rzeczniczka francuskiej misji przy UE Marine de Carne. A to właśnie Paryż przejmie przewodnictwo w UE, gdy będą podejmowane decyzje o prestiżowych nominacjach.
Dlatego Donald Tusk postanowił działać. - Premier w nieformalnych rozmowach sonduje od pewnego czasu przywódców Unii, czy któryś z polskich kandydatów byłby do zaakceptowania - przyznaje cytowany przez gazetę eurodeputowany Jacek Protasiewicz.
Szef rządu opracowuje też ze swoimi współpracownikami strategię ofensywy dyplomatycznej. Ma to nastąpić zaraz po podpisaniu traktatu lizbońskiego. Tusk chce wykorzystać, że przyjmujemy dokument jako jedno z pierwszych państw i pokazać nasze zaangażowanie w przyszłość wspólnoty.
Kto będzie promowany?
Kogo chciałby wypromować polski rząd? Najbardziej realna wydaje się nominacja na szefa europarlamentu. Kandydatem mógłby być były premier Jerzy Buzek. Nie jest też wykluczone, że zawalczymy o funkcję szefa unijnej dyplomacji dla Jacka Saryusza-Wolskiego, dziś przewodniczącego komisji spraw zagranicznych Parlamentu Europejskiego - uważa "Dziennik".
Źródło: "Dziennik", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24