Naczelna Rada Lekarska wysłała do ministra zdrowia list z prośbą o doprecyzowanie przepisów, na podstawie których orzeka się śmierć mózgu. To efekt burzy, jaką wywołał kontrowersyjny w środowisku lekarskim profesor Jan Talar. Lekarz stwierdził, iż "śmierć mózgu nie istnieje" i jego koledzy pobierają narządy od ludzi żywych. Jego teza spowodowała burzę.
Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej pisze w liście do ministra, że twierdzenia prof. Talara mogą "spowodować kolejna nieodwracalną szkodę w postaci zmniejszenia liczby przeszczepów w Polsce", wobec spadku zaufania do lekarzy. Wobec tego prosi o dokładne sprecyzowanie, kiedy mózg należy uznać za obumarły. - Mleko się rozlało. Pan profesor powiedział to co powiedział. Sprawa jest niewątpliwie delikatna i wpływa na losy bardzo wielu ludzi - stwierdził Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Prof. Talar twierdzi, co powiedział głośno na konferencji naukowej na początku października, iż nie ma jasno określonych kryteriów śmierci mózgu i jego zdaniem takie pojęcie nie istnieje. Wypowiedzi profesora Talara wywołały oburzenie w środowisku lekarskim. Na biurko rzecznika odpowiedzialności zawodowej trafiły aż trzy wnioski zajęcie się ta sprawą. W tym jeden z Poltransplantu, organizacji koordynującej transplantacje w Polsce. Ministerstwo Zdrowia odpowiada jednak, iż obecne przepisy dotyczące orzekania śmierci mózgu są bardzo jednoznaczne. - Mamy przepisy bardziej rygorystyczne niż w wielu innych państwach europejskich - mówi Krzysztof Chlebus, wiceminister zdrowia.
Autor: mk//gak / Źródło: Fakty TVN