Joachim Brudziński, europoseł i wiceprezes PiS, w rozmowie z reporterką TVN24 odniósł się do informacji o tym, że w 2018 roku miał składać propozycje dotyczące zatrudnienia w państwowych spółkach członkom swojej rodziny. - W tym mailu na ruskim portalu nie było mowy o załatwianiu pracy, tylko była prośba o przeniesienie na równorzędne stanowisko w ramach tych samych spółek osób wykształconych, posiadających odpowiednie kompetencje - przekonywał polityk.
W internecie od kilku miesięcy pojawia się korespondencja mająca pochodzić - jak sugerują zrzuty ekranu - z prywatnej poczty szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka. Rządzący kwestionowali prawdziwość maili, ale do tej pory nie pokazali ani jednego przykładu zmanipulowanej korespondencji. Wicepremier, minister aktywów państwowych Jacek Sasin potwierdził autentyczność jednego z maili, w którym premier prosi go o wezwanie na rozmowę ambasadora Niemiec w związku z niekorzystnymi dla rządu publikacjami w dzienniku "Fakt".
W sierpniu opisywaliśmy wyciek maila, który miał pochodzić z prywatnej skrzynki Joachima Brudzińskiego, europosła i wiceprezesa PiS. Wynika z niej, że w 2018 roku miał on składać propozycje dotyczące zatrudnienia w państwowych spółkach członkom swojej rodziny. Wówczas Brudziński nie odpowiedział tvn24.pl. na pytania związane z tą sprawą.
Brudziński: nie było mowy o załatwianiu pracy
Reporterka TVN24 w czwartek zapytała Brudzińskiego, czy załatwiał rodzinie pracę w spółkach Skarbu Państwa. - Nie mam najmniejszej ochoty grać w grę rozpisaną na ruskich portalach, nie komentuję pseudorewelacji publikowanych na rosyjskich portalach - odparł.
- Tam w tym mailu na ruskim portalu, nie było mowy o załatwianiu pracy, tylko była prośba o przeniesienie na równorzędne stanowisko w ramach tych samych spółek osób wykształconych, posiadających odpowiednie kompetencje - powiedział.
"Cześć wujku"
Mail, który miał być adresowany na prywatny adres Brudzińskiego, pochodzi z początku listopada 2018 roku. Brudziński był wtedy ministrem spraw wewnętrznych i administracji. Na zrzucie ekranu widać, że wiadomość została przesłana w grudniu na sejmowy adres posła PiS Michała Jacha, polityka - tak jak Brudziński - z Pomorza Zachodniego.
Autorka maila - o nazwisku innym niż Brudziński - zwraca się do ministra: "cześć wujku". Wiadomość dotyczy możliwości zatrudnienia jej i innego mężczyzny w spółkach Skarbu Państwa. Jak wynika z treści maila, Brudziński miał już wcześniej złożyć propozycję zatrudnienia.
"Myśleliśmy nad twoją propozycją, jednak nadal bardziej skłanialibyśmy się w stronę Rzeszowa, nawet ze względu na studia czy możliwość wynajęcia mieszkania. Nie chcemy jednak robić kłopotów i jeśli będzie problem ze znalezieniem czegoś w Rzeszowie, to Grupę Azoty Tarnów również bierzemy pod uwagę" - pisała kobieta do "wujka".
"W pierwszej kolejności myśleliśmy nad PGE, pod kątem dystrybucji albo eksploatacji sieci, pracę w jednostkach terenowych typu pogotowie, utrzymanie ruchu lub też pracę w elektrowni w obrębie Rzeszowa" - dodała autorka maila. I deklaruje: "Początkiem marca bylibyśmy dostępni do podjęcia nowej pracy".
Poseł Michał Jach o mailu
O treść domniemanego maila pytany był w sierpniu, kiedy sprawa wyszła na jaw, poseł PiS Michał Jach, na którego sejmowy adres miała zostać wysłana wiadomość. - Ja pomagam wielu ludziom. Wczoraj przeczytałem ten mail. Ja nawet nazwiska nie kojarzę, tak że nie potrafię powiedzieć, czy pomagałem. Pomagam wielu ludziom, nawet którzy z ulicy przychodzą, jeżeli mam możliwość pracy - mówił polityk Prawa i Sprawiedliwości.
- Nie przypominam sobie tej sprawy z tego czasu, natomiast oczywiście nie zaprzeczam, czy taki mail był, czy nie był. Nie pamiętam - tłumaczył.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24