Informacja o zagrożeniu, jakie może stanowić Brunon K. dotarła do szefa Biura Ochrony Rządu 31 października i została potraktowana "poważnie". Generał Marian Janicki mówił w poranku "Wstajesz i wiesz", że na trasie marszu prezydenckiego 11 listopada "było przygotowanych kilka miejsc", gdzie najważniejsze osoby w państwie zostałyby szybko ewakuowane w razie zagrożenia.
Janicki mówił w TVN24, że informacja o Brunonie K. trafiła na jego biurko "w ostatnim dniu października".
- Informacja zawierała stwierdzenie, że ABW ma nad wszystkim kontrolę, więc nie podjęliśmy działań nad zmianą trasy przemarszu czy w innych kwestiach - dodał, mówiąc o tym, że BOR swoje siły skupiał w ostatnich tygodniach na zabezpieczeniu planowanego przez głowę państwa marszu w Święto Niepodległości.
Kilka kryjówek dla prezydenta i rządu
- Obchody święta 11 listopada i marsz zorganizowany przez Kancelarię Prezydenta były przygotowywane od miesięcy. Zrobiliśmy analizę zagrożeń. W marszu szły zresztą pod nieobecność pana premiera wszystkie najważniejsze osoby w państwie, ministrowie, generałowe. W momencie eskalacji niebezpieczeństwa mieliśmy przygotowane kolumny ewakuacyjne - mówił Janicki.
- Na ten wypadek (ewentualnego zagrożenia - red.) było też przygotowanych kilka miejsc dla prezydenta i członków rządu, w których byliby bezpieczni - powiedział szef BOR.
Szef BOR stwierdził, że takie działania są dla ochrony najważniejszych urzędników w państwie codziennością, bo codziennie dostają oni "informacje nt. pogróżek dotyczących prezydenta, premiera, innych polityków".
- Raz na jakiś czas robimy analizy zagrożeń dotyczące osób i obiektów chronionych. Zawsze jest zagrożenie takimi ludźmi (jak Brunon K. - red.). Ciągle sprawdzamy, analizujemy - tłumaczył gen. Janicki, dodając też, że w jego opinii akcja przeprowadzona przez ABW była wzorowa.
- ABW wykonuje znakomicie swoją pracę. Ten przypadek to absolutny sukces agencji. Nie trzeba im pomagać - uznał szef BOR.
Autor: adso//gak/k / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24