Warszawski sąd rejonowy uniewinnił w czwartek dwóch członków fundacji Obywatele RP, którzy 25 stycznia blokowali wjazd na teren Sejmu i nie chcieli go opuścić. W uzasadnieniu sędzia ocenił, że teren parlamentu nie był odgrodzony, więc nie ma mowy o naruszeniu miru.
W czwartek w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia odbyła się druga rozprawa przeciwko dwóm członkom fundacji Obywatele RP - Rafałowi Suszkowi i Wojciechowi Kinasiewiczowi, która została wytoczona z doniesienia marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego o naruszenie miru domowego z art. 193 Kodeksu karnego.
Sprawa dotyczy wydarzeń z 25 stycznia 2017 roku, kiedy Obywatele RP blokowali wjazd do Sejmu w ramach protestu dotyczącego między innymi zmian w dostępie do budynków Sejmu.
Prokurator Edyta Łukiewicz wnosiła o ukaranie oskarżonych karą tysiąca złotych na osobę, która mogłaby być spłacona w dziesięciu ratach.
Teren nie był ogrodzony
Obrońcy oskarżonych - mecenas Daniel Dzierzbicki i aplikant Krzysztof Kaczor - przekonywali, że nie ma w tym wypadku mowy o "czynie szkodliwym społecznie", a jedynie "czynie pożytecznym społecznie". Mecenas Dzierzbicki podkreślał w mowie końcowej, że "czyn pełnił znamiona sprzeciwu obywatelskiego". Obrona podnosiła też argument, że teren Sejmu nie był wówczas ogrodzony.
Zdaniem sędziego Jakuba Kamińskiego, który odczytał w czwartek uzasadnienie wyroku, "kluczowe znaczenie w opinii sądu mają sprawy architektoniczne". Dodał, że teren według udostępnionych sądowi nagrań z monitoringu "nie był ogrodzony".
Podkreślał, że "oskarżeni dostając się w to miejsce, w którym nastąpiła interwencja Straży Marszałkowskiej, pokonali murek wysokości być może 30 centymetrów i przeszli przez skwer zieleni porośnięty kilkoma krzewami". - Nie można tego utożsamiać z ogrodzeniem - ocenił sędzia.
Według niego, nie można tu mówić o "terenie ogrodzonym, ale jedynie o terenie chronionym" i jako przykład podał parking supermarketu, który jego zdaniem również jest tylko terenem chronionym.
- Gdyby ustawodawca chciał penalizować zachowania polegające na dostaniu się na teren chroniony, po prostu użyłby słowa "chroniony", a nie "teren ogrodzony" - powiedział sędzia Kamiński.
Przywołał on postanowienie Sądu Najwyższego z 9 lipca 2013 roku, który jednoznacznie wskazał wówczas, że warunkiem karalności na podstawie art. 193 KK jest "ogrodzenie terenu: parkanem, murem, sztachetami, płotem, drutem kolczastym", gdyż wtedy ogrodzenie oznacza, że właściciel nie życzy sobie obecności osób trzecich.
Zdaniem sędziego do odgrodzenia terenu jest "konieczne istnienie konkretnej architektonicznej przeszkody". Jego zdaniem "oskarżeni nie sforsowali żadnej przeszkody", więc jedna z przesłanek naruszenia miru nie została spełniona.
"Czuję niedosyt"
Wyrok uniewinniający spotkał się z brawami towarzyszącej oskarżonym kilkunastoosobowej grupy Obywateli RP.
Po ogłoszeniu wyroku Kinasiewicz powiedział, że "czuje niedosyt", bo uzasadnienie sędziego dotyczyło tylko kwestii "architektonicznych".
- Nie zliczę, ile razy złamałem zakaz Kuchcińskiego, ile razy tam byłem. Kolejną sprawę mam 14 września za wejście 30 listopada 2016 roku. Kolejna sprawa za 16 grudnia jest w prokuraturze. To wszystko jest za wchodzenie przez nieogrodzony teren - powiedział Kinasiewicz, który ma już trzyletni zakaz wchodzenia na teren Sejmu.
Orzeczenie jest nieprawomocne i każdej ze stron przysługuje prawo do złożenia wniosku o pisemne uzasadnienie w terminie 7 dni. Po doręczeniu uzasadnienia strony mają 14 dni na odwołanie się do sądu okręgowego.
Autor: KB/ja/jb / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24