Błędy w raporcie komisji do spraw represji. Dziennikarka "nie dowierza", Gregorczyk-Abram: jest mi bardzo przykro

Sylwia Gregorczyk-Abram
Mec. Gregorczyk-Abram: media publiczne w latach 2015-2023 sprzeniewierzyły się swojej roli
Źródło: TVN24
Komisja do spraw represji zaprezentowała raport w sprawie działania mediów publicznych w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości. Oceniła, że "stały się one istotnym narzędziem walki z oddolnym oporem". W raporcie pojawiły się jednak poważne błędy. - Z pewnym niedowierzaniem otworzyłam ten raport i przeczytałam swoje nazwisko w jakimś zupełnie kuriozalnym kontekście - mówiła tvn24.pl wicenaczelna Frontstory.pl Anna Gielewska. Przewodnicząca komisji Sylwia Gregorczyk-Abram powiedziała, że "jest jej bardzo przykro".

Komisja do spraw wyjaśnienia mechanizmów represji wobec organizacji społeczeństwa obywatelskiego oraz działaczy społecznych w latach 2015-2023 zaprezentowała w poniedziałek liczący blisko 400 stron raport dotyczący mediów publicznych.

Ministerstwo Sprawiedliwości przekazało w komunikacie, że "praca Komisji nad Raportem polegała na opisaniu mechanizmów podejmowanych przez media publiczne wobec działaczek i działaczy oraz różnych organizacji, ruchów i grup społeczeństwa obywatelskiego w latach 2015-2023", czyli w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości.

"Media te, wbrew swojej misji publicznej, stały się istotnym narzędziem walki z oddolnym oporem i niezgodą na łamanie demokratycznych zasad" - napisano.

ZOBACZ RAPORT KOMISJI

Przewodnicząca komisji mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram na konferencji prasowej z udziałem między innymi prokuratora generalnego, ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka mówiła, że raport zawiera "opis tego, jak media publiczne w latach 2015-2023 sprzeniewierzyły się swojej roli". Dodała, że media publiczne w tych latach "zamiast stanąć po stronie obywateli, zamiast rzetelnie informować społeczeństwo, stały się po prostu sojusznikiem ówczesnego rządu".

Podkreśliła, że publiczne media "uruchomiły przeciwko aktywistom cały wachlarz mechanizmów". Jako przykłady wymieniła propagandę, dyfamacje (zniesławienie), nagonki, ośmieszanie, wzbudzanie paniki i kreowanie wroga.

Jak mówiła przewodnicząca komisji, raport opisuje też "zaniechania" i brak reakcji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, kiedy państwowe media publikowały materiały uderzające w społeczność LGBTQ+, w zamordowanego później prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza czy opowiadające o synu posłanki KO Magdaleny Filiks, który następnie odebrał sobie życie.

Minister sprawiedliwości podkreślił, że celem raportu jest również to, aby w jego kolejnych odsłonach wskazać winnych oraz tych, którzy ponieśli z tego tytułu poważne konsekwencje. - Chciałbym, żeby to nie był tylko raport, ale żeby on stał się podstawą do działań organów, które reprezentują państwo, które stoją na straży praworządności, żebyśmy mogli także dać tym obywatelom jakiś rodzaj zadośćuczynienia za to, co spotkało ich ze strony państwa autorytarnego - wskazał.

Zła redakcja i błędny kontekst. Pokrzywdzona wicenaczelna Frontstory

W opublikowanym na stronach resortu sprawiedliwości raporcie pojawiły się jednak błędy, na co zaczęli zwracać uwagę między innymi dziennikarze.

W raporcie została wymieniona wicenaczelna serwisu Frontstory Anna Gielewska. Przy jej nazwisku pojawiło się, jak potem przyznało Ministerstwo Sprawiedliwości, "błędne przypisanie do redakcji prasowych oraz błędny kontekst wypowiedzi", który "przeczył także dotychczasowym publikacjom Pani redaktor, dotyczącym praw i wolności kobiet".

W podrozdziale "Selekcja gości" raportu został poruszony temat aborcji i komentowanie tego tematu w Polskim Radiu. Napisano, że "na 61 osób zaproszonych do redakcji Polskiego Radia, by rozmawiać o projekcie 'Stop Aborcji' (2016) oraz Strajku Kobiet (2020), tylko jedna była z lewego skrzydła politycznego (Marcelina Zawisza z partii Razem), pięciu możemy uznać za neutralnych, natomiast 55 pozostałych osób proszonych o komentarz prezentowały opinie zgodne z linią rządzących partii, w tym wielu polityków PiS".

Czytamy między innymi, że "od pierwszych protestów wokół tematu aborcji w 2016 roku do końca rządów Zjednoczonej Prawicy do połowy grudnia 2023 roku na falach państwowego nadawcy, jakim jest Polskie Radio, w eter leciał przez lata monotonny ciąg jednowymiarowych wypowiedzi".

Zostało wskazanych kilkadziesiąt wypowiedzi przypisanych do osób wymienionych z imienia i nazwiska. W punkcie 37 znajdującym się pod określeniem "negatywne" pojawiło się nazwisko Anny Gielewskiej. Podano, że "była publicystką i dziennikarką 'Do Rzeczy' oraz 'wSieci' (tu dodatkowo błąd w tytule - red.), dwóch znaczących tytułów prasowych związanych z prawicową sceną polityczną w Polsce".

I napisano: "Mam nadzieję, że nie będzie zaostrzenia prawa antyaborcyjnego zwłaszcza, że już dzisiaj jesteśmy jednym z najbardziej 'ostrych' krajów w Unii Europejskiej, które w bardzo niewielu wypadkach dopuszczają aborcję". [2016, Debata Dnia; prowadził: Grzegorz Osiecki] Jej zdaniem Prawo i Sprawiedliwość ma 'właściwie jedynie taki dylemat, czy oba projekty skierować do komisji czy tylko jeden'. - To, że te projekty znajdą się w komisji, a przynajmniej jeden - zaostrzający to prawo - wydaje się pewne".

Fragment poprzedniej wersji raportu
Fragment poprzedniej wersji raportu

Gielewska: byłam zaskoczona

Wicenaczelna Frontstory Anna Gielewska powiedziała w rozmowie z redakcją tvn24.pl, że była "co najmniej zaskoczona", kiedy zobaczyła swoje nazwisko w raporcie. - Z pewnym niedowierzaniem otworzyłam ten raport i przeczytałam swoje nazwisko w jakimś zupełnie kuriozalnym kontekście - przyznała.

- Po pierwsze fakty, które tam były podane, czyli te moje afiliacje zupełnie nieprawdziwe, można było sprawdzić jednym kliknięciem w Google. Byłam zaskoczona, jak może pojawić się taki błąd w poważnym dokumencie rządowym, w raporcie komisji. Na dodatek była tam jeszcze zupełnie przeinaczona interpretacja mojej wypowiedzi sprzed dziewięciu lat, która in extenso była zacytowana i znaczyła zupełnie co innego niż kontekst, który był do niej przypisany - mówiła.

- Błąd został zauważony publicznie. Skontaktowała się ze mną (we wtorek - red.) przewodnicząca komisji (mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram). Bardzo mnie przeprosiła i zapowiedziała sprostowanie oraz przeprosiny. Rzeczywiście takie sprostowanie i przeprosiny się pojawiły w nowej wersji dokumentu, opublikowanej późnym wieczorem - powiedziała Gielewska.

Zaznaczyła, że "z jednej strony temat jest dla niej zamknięty", ale z drugiej, dodała, "nie tak powinna wyglądać procedura tworzenia, redagowania i weryfikacji danych, informacji zawartych w dokumentach rządowych". - To jest kompromitujące dla tych dokumentów - oceniła.

- Dokumenty o charakterze rządowym, zwłaszcza takie, które mają być dalej procedowane - były przecież zapowiedzi o wysłaniu tych materiałów do prokuratury - muszą być weryfikowane i sprawdzane. Cała ta historia pokazuje, że jest dużo do zmiany i poprawy, jeśli chodzi o standardy weryfikacji, fact-checkingu dokumentów tworzonych przez instytucje publiczne - zaznaczyła.

Komisja przeprasza

Ministerstwo Sprawiedliwości na końcu komunikatu zamieszczonego na stronie internetowej, który dotyczy zaprezentowanego raportu, przekazało, że błędne informacje zostały usunięte, a podrozdział poprawiony. Zaktualizowana wersja raportu została opublikowana.

"W raporcie opublikowanym 22 września 2025 r. przy nazwisku Pani Redaktor Anny Gielewskiej pojawiło się błędne przypisanie do redakcji prasowych oraz błędny kontekst wypowiedzi. Przeczył on także dotychczasowym publikacjom Pani redaktor, dotyczącym praw i wolności kobiet. Błędne informacje zostały usunięte, a cały podrozdział został poprawiony, by lepiej oddać intencje, jakie przyświecały Komisji" - napisał resort.

"Stosowne wyjaśnienia zamieszczono również w zaktualizowanej wersji Raportu z 23 września 2025 r. Komisja serdecznie przeprasza za zaistniałą sytuację" - czytamy.

Fragment zaktualizowanej wersji raportu
Fragment zaktualizowanej wersji raportu

Żona Jakiego "przestała być definiowana jako matka dziecka z zespołem Downa"

Dziennikarz Wirtualnej Polski Patryk Słowik zauważył, że "oprócz przyznania się do błędu w sprawie red. Anny Gielewskiej, żona Patryka Jakiego przestała być definiowana jako matka dziecka z zespołem Downa".

Po zmianach w podrozdziale raportu, przy zestawionych wypowiedziach, które w nim pozostały, nie pojawiają się już nazwiska.

W pierwotnej wersji w punkcie 13. przy wypowiedzi Anny Jaki napisano: "żona Patryka Jakiego, polityka PiS, prywatnie matka dziecka z Zespołem Downa".

Fragment poprzedniej wersji raportu
Fragment poprzedniej wersji raportu

W nowej wersji raportu pojawiają się jeszcze błędy redakcyjne. W mediach społecznościowych zwrócono uwagę na daty w jednym z fragmentów.

"Należy zatem pamiętać, iż sytuacje omawiane w raporcie to jedynie wycinek niezliczonych przykładów niedopuszczalnych praktyk dyfamacyjnych, stosowanych przez media publiczne w latach 2025-2023, których całościowe opisywanie wykraczało poza ramy zadań wyznaczonych wiążącym Komisję zarządzeniem" - napisano w raporcie.

Fragment aktualnej wersji raportu
Fragment aktualnej wersji raportu

Gregorczyk-Abram: jest mi bardzo przykro

Mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram, przewodnicząca komisji do spraw wyjaśnienia mechanizmów represji wobec organizacji społeczeństwa obywatelskiego oraz działaczy społecznych w latach 2015-2023, powiedziała tvn24.pl, że "błąd dotyczący pani redaktor Gielewskiej nie powinien się zdarzyć i jest jej z tego powodu bardzo przykro".

- Chociaż nie jestem autorką tego rozdziału, jako przewodnicząca oczywiście biorę odpowiedzialność za całość - zaznaczyła. Nie chciała wskazać, kto nim jest.

- Zatelefonowałam wczoraj do pani redaktor, rozmawiałam z nią nawet dwukrotnie, przeprosiłam osobiście, powiedziałam, ile jej praca dla mnie znaczy, bo jest wspaniałą reporterką. Dokonałam sprostowania w raporcie, umieściłam informację na stronie, tak żeby móc zadośćuczynić ten błąd - przekazała mecenas. Mówiła, że "cytat z pani redaktor jest prawdziwy i ta audycja miała miejsce". - Po prostu błędnie została jej przypisana afiliacja i kontekst - dodała.

- Rozmawiałam wczoraj też z redaktorem Grzegorzem Osieckim. Wyjaśniliśmy sobie sprawę. Sprostowanie, które jest zamieszczone, było dyskutowane i z panią redaktor, i z panem redaktorem. On jest nim usatysfakcjonowany - powiedziała przewodnicząca komisji.

Sylwia Gregorczyk-Abram
Sylwia Gregorczyk-Abram
Źródło: Rafał Guz/PAP

Jak to się stało, że doszło do błędów? - Przy takiej ilości tekstu taki błąd może się zdarzyć, choć nie powinien - powiedziała mecenas.

- Błędy nie powinny się pojawiać w żadnych dokumentach, także rządowych. Dla mnie ważne jest to, że nasza reakcja była błyskawiczna i że doszło do przeproszenia, i natychmiastowego sprostowania - podkreśliła.

Odnosząc się do kwestii błędów redakcyjnych, które są w raporcie, podkreśliła, że dokument "będzie przekazywany do różnych instytucji". - Oczywiście przed jego wysyłką jeszcze raz to przeczytam - zapewniła mecenas.

W poniedziałek Gregorczyk-Abram zapowiadała, że raport będzie wysłany do resortów, przede wszystkim do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i do najważniejszych osób w państwie, żeby poinformować o pracach komisji, zachęcić do współpracy z komisją i zaprezentować jej rekomendacje.

Dodała, że raport trafi też do Prokuratury Krajowej, aby ta oceniła, czy istnieją podstawy do wszczęcia ewentualnych postępowań karnych.

"Trzy obszary" rekomendacji

Mecenas Mikołaj Małecki na poniedziałkowej konferencji mówił o rekomendacjach zawartych w raporcie. Podzielił je na "trzy obszary", a pierwszy z nich nazwał "układem immunologicznym państwa". - To znaczy zapewnienie mediom publicznym ram prawnych, organizacyjnych, finansowych, instytucjonalnych, związanych z przestrzeganiem standardów rzetelności dziennikarskiej - tłumaczył.

Jako drugi wymienił "tarczę bezpieczeństwa informacyjnego państwa" w kontekście dezinformacji ze strony Rosji. Przekonywał, że media publiczne to "przestrzeń naturalna do tego, żeby walczyć z dezinformacją, propagandą, hejtem".

Trzecim obszarem jest "przemyślenie systemu metod zadośćuczynienia" dla obywatelek i obywateli, którzy "zostali pokrzywdzeni działaniami mediów publicznych". Małecki wymienił w tym kontekście Fundusz Sprawiedliwości, który "ma być funduszem na rzecz pokrzywdzonych różnego rodzaju bezprawnymi działaniami".

Będą kolejne raporty

Komisja zapowiedziała trzy kolejne częściowe raporty - jeszcze jesienią ma zostać opracowany drugi raport dotyczący represji i nadużyć, między innymi prawnych, wobec aktywistów. Będzie tam też osobny rozdział o niezależnych mediach - jaką rolę pełniły w tamtym czasie i jak były atakowane, między innymi przez Ministerstwo Sprawiedliwości.

Trzeci dokument ma dotyczyć wszystkiego, co dotyczy styku działalności policji oraz innych służb i ich działań w tamtym okresie przeciw aktywistom, organizacjom pozarządowym, między innymi na zgromadzeniach publicznych, ale też inwigilacji, między innymi systemem Pegasus.

Przewodnicząca komisji wskazała, że czwarty raport będzie podsumowaniem i szerszymi rekomendacjami legislacyjnymi.

Komisja do spraw wyjaśnienia mechanizmów represji wobec organizacji społeczeństwa obywatelskiego oraz działaczy społecznych w latach 2015-2023 została powołana 10 kwietnia zarządzeniem premiera.

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: