Nie ma dziś polityki bez politycznej reklamy. Bitwa na telewizyjne spoty dopiero się rozkręca. Prawdziwej reklamowej ofensywy spodziewać się możemy w drugiej połowie września. Ale kuszenie już trwa.
- Ma poczucie, że pomagam swojej partii - mówi Marek Migalski, polityk PJN, który zasłynął spotami o zwierzętach: świnkach, kotach i złym staroście. Jak twierdzi za pomocą tych filmików chciał pokazać program partii i trochę podszczypać politycznych konkurentów.
- Pokazuję nasze postulaty w sposób dowcipny - uważa polityk PJN.
- Marek Migalski ma ciągoty aktorskie, żeby coś zagrać - komentuje występ polityka PJN-u Mirosław Oczkoś, specjalista od wizerunku. I dodaje: Ktoś się mógł zrealizować aktorsko, scenograficznie i reżysersko. Spot spełnił swoje zadanie, zapamiętamy Migalskiego z doklejonym wąsem w stylu wczesnego Humphreya Bogarta.
"Taniość, to nie komplement"
Zaletą tych spotów, jak podkreślają politycy PJN, ma być to, że są tanie. - Bywają spoty tanie i bardzo dobre, ale nie zawsze taniość jest wyznacznikiem efektywności - mówi Barbara Labudda, specjalistka ds. PR. - Po tych spotach (PJN - red.) widać, że są tanie i to nie jest komplement.
- To nie jest kwestia pieniędzy, lecz pomysłu, a ja w spotach PJN-u pomysłu nie zauważyłem - komentuje poseł Platformy Obywatelskiej Paweł Olszewski.
Tyle, że za dobry spot z pomysłem trzeba zapłacić. - Firmy, które produkują na rynku najlepsze spoty nie są towarzystwami charytatywnymi - zaznacza Ryszard Czarnecki, eurodeputowany PiS-u.
W spotach PO widać zwykłych ludzi, którzy mówią, co się zmieniło w ich okolicy. - Są profesjonalnie zrealizowane, widać, że jest dobrze prowadzona kamera. I są ludzie, którzy mówią swoim tekstem, to bardzo ważne - ocenia Oczkoś.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24