W 1999 roku Sąd Rejonowy w Biłgoraju (Lubelskie) uwzględnił testament i jako spadkobiercę po zmarłym ustanowił jego syna. W 2010 roku ten sam sąd jeszcze raz orzekał w rozstrzygniętej już sprawie i podzielił spadek na trzy części. Prokurator Generalny skierował do Sądu Najwyższego skargę nadzwyczajną w tej sprawie. Prezes biłgorajskiego sądu twierdzi jednak, że nie doszło do błędu.
Jak informuje Prokuratura Krajowa, chodzi o postępowanie spadkowe po mężczyźnie zmarłym w lipcu 1998 roku. Postępowanie toczyło się przed Sądem Rejonowym w Biłgoraju z wniosku żony zmarłego.
"Wnioskodawczyni oraz dwoje dzieci zmarłego wskazali pozostawiony przez spadkodawcę testament. Zgodnie z jego treścią do całego spadku został powołany syn zmarłego, co zostało potwierdzone postanowieniem sądu z dnia 17 grudnia 1999 roku o stwierdzeniu nabycia spadku przez ww. w całości" - czytamy w komunikacie PK.
Najpierw spadek dostała jedna osoba, później - trzy
Jednak prawie 11 lat później, również przed Sądem Rejonowym w Biłgoraju, toczyło się kolejne postępowanie spadkowe po tym samym zmarłym - po raz kolejny z wniosku jego żony. Tym razem, postanowieniem z dnia 6 września 2010 roku, sąd podzielił spadek na trzy części i przyznał je po równo żonie oraz dwójce dzieci zmarłego.
Jak informuje PK, w tej samej sprawie wydano więc dwa prawomocne i sprzeczne ze sobą postanowienia. Po kolejnych 11 latach - działający z upoważnienia Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobro - Zastępca Prokuratora Generalnego Robert Hernand skierował do Sądu Najwyższego skargę nadzwyczajną od postanowienia wydanego w 2010 roku.
Między innymi rażące naruszenie przepisów Kodeksu postępowania cywilnego
"Wskazał, że orzekając ponownie w tej samej sprawie sąd naruszył konstytucyjne zasady ochrony zaufania obywateli do państwa, zasady bezpieczeństwa prawnego, prawa do odpowiednio ukształtowanej procedury sądowej, konstytucyjnego prawa dziedziczenia, a także rażąco naruszył przepisy kodeksu postępowania cywilnego" - informuje biuro prasowe PK.
W skardze podniesiono, że sąd przed wydaniem postanowienia powinien sprawdzić, "czy nie doszło do wcześniejszego spadkobrania", co uniemożliwiłoby wydanie drugiego orzeczenia w tej samej sprawie.
"Przepisy dotyczące spraw spadkowych nie pozwalają bowiem sądowi, aby poprzestał jedynie na materiale zaoferowanym przez zainteresowanych. Jeżeli to czyni, naraża się na zarzut obrazy przepisów postępowania cywilnego w sytuacji, gdy późniejsze ustalenia wskażą na nieprawidłowości w tym zakresie" - wyjaśnia prokuratura. I dodaje, że Prokurator Generalny wniósł m.in. o uchylenie postanowienia sądu z 2010 roku.
"Złożyli zapewnienia, że testamentu nie było, a wiedzieli, że był sporządzony"
Prezes Sądu Rejonowego w Biłgoraju Zbigniew Łupina, któremu dostarczono już odpis skargi nadzwyczajnej, spodziewa się, że zostanie ona przez Sąd Najwyższy uwzględniona i jedynym obowiązującym postanowieniem w tej sprawie będzie to z 1999 roku.
- Testament wyprzedza wszak dziedziczenie ustawowe - mówi Łupina.
Wyjaśnia, że uczestnicy postępowania spadkowego - w tym również syn zmarłego, który w 1999 roku został spadkobiercą z testamentu - złożyli w 2010 roku zapewnienia, że testamentu nie było.
- A wiedzieli przecież, że testament był sporządzony i że sąd wydał już w tej sprawie prawomocne postanowienie - podkreśla sędzia.
Prezes sądu: nie ma winy po stronie sądu
Dodaje, że o ile trudno mu zrozumieć, czym kierowali się uczestnicy postępowania, to z całą pewnością nie widzi tu żadnej winy po stronie sądu.
- Pomijając już nawet kwestię tego, że w 2010 roku sprawą zajmował się inny sędzia niż w 1999 roku, to trudno wymagać, aby w przypadku gdy wszyscy uczestnicy postępowania składają zgodne zapewnienia, że zmarły nie zostawił testamentu, sędzia sprawdzał, czy sąd, w którym ten sędzia orzeka, już kiedyś zajmował się sprawą dziedziczenia po tym zmarłym. W tym przypadku nie było przesłanek do tego, aby sędzia mógł mieć jakiekolwiek wątpliwości, skoro wszyscy byli zgodni – tłumaczy prezes sądu.
Na pytanie, czy wyciągnie jakieś konsekwencje służbowe wobec sędziego, który orzekał w 2010 roku, odpowiada, że na pewno nie będzie składał żadnego zawiadomienia do rzecznika dyscyplinarnego czy organów ścigania.
- Tak jak wspomniałem, nie widzę po stronie naszego sądu żadnej winy – kwituje Zbigniew Łupina.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mapy Google