41-letnia pani Anna pojechała do prywatnego szpitala w Bielsku-Białej, by urodzić dziecko. Chłopiec przyszedł na świat, ale jego mama zmarła po cesarskim cięciu. Sprawą zajęła się prokuratura, która szybko wskazała na szereg nieprawidłowości w prywatnej lecznicy, wykonującej zabiegi w ramach NFZ. Dwóch lekarzy i dwie pielęgniarki usłyszeli już zarzuty w tej sprawie.
"To spowoduje załamanie zaufania pacjentek do systemu"
Małgorzata Goślińska, autorka tekstu o pani Annie, przyznała, że organy ścigania i kontrolerzy zareagowali odpowiednio w tej sprawie. Jak powiedziała, wojewoda "ruszył z tą kontrolą stosunkowo szybko, bo po niespełna miesiącu od polecenia pani prokurator". - Natomiast w NFZ pani prokurator usłyszała, że oni nie są policją, że oni to muszą wpisać w kolejkę kontroli, że muszą zgłosić do Warszawy - relacjonowała.
- W tym samym dniu, kiedy pani Anna rodziła, było w sumie sześć pacjentek, pani Ania była trzecia - mówiła Goślińska. Wskazywała też, że w placówce wykryto szereg nieprawidłowości po kontroli. Jak jednak powiedziała, "szpital działa dalej".
"Brak mi słów"
Prof. dr hab. n. med. Marzena Dębska, specjalistka położnictwa, ginekologii i perinatologii, powiedziała, że "to jest tak szokująca sytuacja, że szczerze mówiąc, aż brak mi słów". - Ja sobie takiej sytuacji nie jestem w stanie w ogóle wyobrazić - mówiła.
- W normalnych warunkach kobieta zgłasza się na oddział, gdzie jest zespół, który nią się opiekuje. I ona podlega pewnym określonym procedurom, których w tym wypadku chyba najwyraźniej nie było czy zabrakło - mówiła.
- Ja jestem, powiem szczerze, załamana tym, bo jest to sytuacja kolejna, niestety, po dłuższym okresie spokoju, kiedy dochodzi do tragedii, która znowu spowoduje załamanie zaufania pacjentek do systemu, do lekarzy, zwiększy lęk przed porodem, który już i tak jest ogromny w naszym kraju - zauważyła.
- Myślę, że moglibyśmy się zastanowić nad tym, jakie tutaj można by podjąć działania i co pacjentkom powiedzieć, doradzić, żeby takie sytuacje się nie zdarzały - powiedziała.
"Czekanie nie wiadomo na co"
Goślińska zapytana została także o to, co najbardziej nią wstrząsnęło w tej historii. - Najbardziej wstrząsające - oprócz tego, że nie było ginekologa na oddziale położniczym - było czekanie personelu szpitala, w tym anestezjologa, szefa tego szpitala, czekanie nie wiadomo na co - mówiła.
Jak tłumaczyła, pacjentka czuła się coraz gorzej, a mimo tego czekano kolejne godziny na przeprowadzenie operacji.
Jakie są procedury po cesarskim cięciu? - Przede wszystkim pacjentka powinna być monitorowana przez odpowiednie osoby. Każde odchylenie w stanie ogólnym, czy to przyspieszenie tętna, spadek ciśnienia, złe samopoczucie, powinno być zgłoszone ginekologowi - mówiła. - Najczęstszym powikłaniem po cięciu cesarskim jest krwawienie, ono nie zawsze musi być na zewnątrz, może być do jamy brzusznej, wtedy go nie widać - tłumaczyła.
Czy taki krwotok jest widoczny w badaniu USG? - Pewnie tak, bo tam już pewnie była duża ilość krwi, ale powiem szczerze, że badanie USG nie było tutaj niezbędne, żeby podejrzewać, że jest krwawienie, bo bardzo wiele objawów na to wskazywało - mówiła.
"Powinniśmy się uderzyć w pierś"
Prof. Dębska zapytana została także o to, jakie są możliwości sprawdzenia, czy dana placówka jest bezpieczna. - Prawda jest taka, że to jest zadanie państwa - odpowiedziała. - To jest zadanie NFZ-u, różnych organów, które pilnują tego, żeby standardy opieki okołoporodowej, które obowiązują wszystkich, niezależnie, czy to jest prywatna, czy państwowa służba zdrowia, czy rekomendacje Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego - były respektowane i wdrażane - tłumaczyła.
Jak mówiła, "pacjentka nie jest od tego". - Byłoby to naprawdę żenujące, gdybyśmy teraz rekomendowali to, bo tak naprawdę to my powinniśmy się uderzyć w pierś, że tutaj zawiódł w jakiś sposób system - oceniła.
- Najbezpieczniejsze do porodu są szpitale duże, wieloprofilowe najlepiej - mówiła prof. Dębska. - Szpital, w którym jest ginekologia, położnictwo, chirurgia, urologia, kardiologia, OIOM, cała diagnostyka, możliwość wykonania tomografii, to jest najbezpieczniejsze miejsce zazwyczaj do porodu - dodała.
Autorka/Autor: Kuba Koprzywa
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Małgorzata Goślińska/ tvn24.pl