Biegli złożyli już kompletną opinię na temat stanu zdrowia dyżurnego ruchu z posterunku w Starzynach, któremu postawiono zarzuty nieumyślnego spowodowania sobotniej katastrofy pod Szczekocinami. Ze względu na stan zdrowia wciąż nie został on przesłuchany. Prokuratura nie wyklucza jednak, że wkrótce skonfrontuje dyżurnego z kobietą, która kierowała ruchem w Sprowie.
Prokurator Tomasz Ozimek z częstochowskiej prokuratury poinformował o tym w środowe popołudnie, nie zdradził jednak treści opinii. - Najpierw musimy przeanalizować ten dokument, dopiero jutro przedstawimy mediom wnioski z opinii - wyjaśnił.
Dyżurny ruchu został zatrzymany w niedzielę nad ranem. Ze względu na stan zdrowia przewieziono go do szpitala psychiatrycznego w Rybniku. Zespół biegłych psychiatrów uznał, że nie może on uczestniczyć w przesłuchaniu. W środę przed południem prokuratorzy otrzymali od biegłych informację, że czynności z jego udziałem nadal nie są możliwe.
Konfrontacja z drugim dyżurnym?
Ze względu na upływ 48 godzin od zatrzymania dyżurny nie jest już formalnie osobą zatrzymaną. Jeżeli biegli zgodzą się na wykonanie z jego udziałem czynności, prokuratura przesłucha go, być może nawet w szpitalu. Decyzja dotycząca kwestii ewentualnego ponownego zatrzymania, ma być wówczas podejmowana na bieżąco. Dyżurny może zostać przesłuchany bez uprzedniego zatrzymania.
Niewykluczone, że kiedy przesłuchanie będzie już możliwe, prokuratura poza przedstawieniem zarzutu podejrzanemu i odebraniu jego wyjaśnień, skonfrontuje go także z dyżurną ruchu z innego posterunku kolejowego. Kobietę także zatrzymano w niedzielę, ale we wtorek rano zwolniono po przesłuchaniu, nie przedstawiając żadnego zarzutu. Jest świadkiem w postępowaniu.
Wobec dyżurnego ze Starzyn prokuratura wydała postanowienie o przedstawieniu zarzutu nieumyślnego spowodowania katastrofy ze skutkiem śmiertelnym. Grozi za to do ośmiu lat więzienia. Według prokuratury mężczyzna, pełniąc obowiązki dyżurnego ruchu, doprowadził do skierowania pociągu Warszawa-Kraków na niewłaściwy tor, co spowodowało czołowe zderzenie z pociągiem relacji Przemyśl-Warszawa.
Zdaniem prokuratorów na obecnym etapie śledztwa nie można wykluczyć, że zarzuty w sprawie katastrofy usłyszą także inne osoby.
Ręczna zwrotnica sprawna
Wcześniej prok. Ozimek mówił, że "system ręczny zwrotnicy na posterunku Starzyny był sprawny i nic nie świadczy o tym, że dyżurny ruchu go wykorzystał". Ozimek zaznaczył, że przed postawieniem zarzutu dyżurnemu, prokuratura poznała stan techniczny zwrotnicy. Prokurator mówił też, że zwrotnica posiada dwa mechanizmy uruchamiania - automatyczny i ręczny. Zaznaczył zarazem, że awaria sygnalizacji posterunku Sprowa, do której też miało dojść, nie ma wpływu na postawienie zarzutu dyżurnemu ruchu posterunku Starzyny.
Była awaria
Prokurator nie odniósł się jednak do informacji, że kilka minut przed katastrofą na posterunku Starzyny pojawiła się usterka automatycznego systemu uruchamiania zwrotnicy. Taka usterka jest jednak odnotowana w księdze wypadków i incydentów kolejowych, do której dotarła w środę TVN24.
Księgi wypadków i incydentów kolejowych dla IZ Kielce, linii nr 64 za okres 30.11.2011 - 03.03.2012 zawiera zestawienie usterek urządzeń sterowania ruchem kolejowym na linii 64 (odcinek Kozłów - Starzyny) od momentu uruchomienia posterunku odgałęźnego Sprowa (30.11.2011).
Z dokumentu wynika, że w dniu katastrofy na posterunku Starzyny, o godzinie 20.40 pojawiła się usterka. Została ona odnotowana tak: "Brak kontroli położenia rozjazdu nr 3/4 w położenie minus". Może to oznaczać, że dyżurny ruchu ze Starzyn wiedział, że jedna ze zwrotnic nie działa, nie można było jej jednak przełożyć tak, aby pociąg Interregio zjechał na prawy tor, jak powinien (jechał cały czas lewym).
W tym samym dokumencie można przeczytać, że do kolejnej usterki doszło o godzinie 20.48 na posterunku Sprowa. Była to usterka "urządzeń SRK. Dla pociągu 31100/1 wygasł semafor wyjazdowy "A" pociąg wyprawiono na Sz "A". Oznacza to, że wygasł sygnał zezwalający na jazdę i podano tzw. sygnał zastępczy.
W związku z katastrofą infolinie nt. poszkodowanych uruchomiło działające przy wojewodzie śląskim Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego. Numery telefonów to 32 20 77 201 i 32 20 77 202.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24