W sobotę ulicami Białegostoku po raz pierwszy przeszedł Marsz Równości. Jak poinformowała policja, w związku z próbami zakłócenia parady zatrzymano 25 osób. "Każda osoba, która dopuszcza się łamania prawa lub utrudnia policjantom wykonywanie zadań, musi liczyć się z konsekwencjami. Policja będzie zawsze stanowczo reagować na przejawy takich zachowań" - skomentowała zajścia na Twitterze szefowa MSWiA Elżbieta Witek.
Uczestnicy marszu, którego hasłem było "Białystok domem dla wszystkich", zgromadzili się na placu Niezależnego Zrzeszenia Studentów.
W tym miejscu, przy pomniku Bohaterów Ziemi Białostockiej od kilkunastu godzin trwało już zgromadzenie obrońców tego pomnika. Manifestację, która zakończyła się tuż przed rozpoczęciem marszu, mieli tam również kibice, którzy skandowali między innymi hasła: "Białystok wolny od zboczeńców", "To jest Polska nie Bruksela, tu się zboczeń nie popiera".
Jeszcze przed rozpoczęciem Marszu Równości dochodziło do utarczek słownych między jego uczestnikami a kontrmanifestantami ze środowisk kibiców. Kibice próbowali zablokować marsz, policja musiała użyć gazu. W uczestników marszu rzucano kamieniami, jajkami i petardami. Marsz ruszył więc bez zapowiadanych wcześniej przemówień.
Walka na hasła i kamienie
Uczestnicy nieśli tęczowe flagi i parasole, byli ubrani w kolorowe stroje. Na transparentach mieli hasła: "Miłość nie jest grzechem", "Równość płci", "Miłość dla wszystkich ponad wszystko", "Miasto bez barier". Jechała też platforma z głośną muzyką.
Po obu stronach marszu szli kontrmanifestanci ze środowiska kibiców. Dochodziło do wymian słownych. Środowiska kibicowskie krzyczały: "Bóg, honor i ojczyzna", "Pedały do domu", a uczestnicy marszu krzyczeli: "Chodźcie z nami", "Polska wolna od faszyzmu". Skandowali też "Wolność, równość, tolerancja", "Solidarność naszą bronią". Marsz od pozostałych osób oddzielał kordon policji.
Na trasie marszu, szczególnie na skrzyżowaniach i na przejściach dla pieszych, jeszcze kilkukrotnie próbowano go zablokować. Przed wejściem uczestników Marszu Równości na plac przed białostocką katedrą, próbowano zmienić trasę i ominąć ten plac, jednak na zmienionej trasie odbywało się wcześniej zarejestrowane zgromadzenie. Marsz musiał więc zawrócić i przejść obok katedry, jednak nie przez plac, a ulicą obok. Tam doszło do najpoważniejszego - zdaniem policji - incydentu: próbowano blokować marsz, a w stronę policjantów i uczestników rzucano kamieniami i butelkami. W tej sytuacji funkcjonariusze użyli środków przymusu.
Wtedy zdecydowano się na zmianę trasy marszu i nie zakończył się on na Rynku Kościuszki, a ominął go i zakończył się na placu NZS.
"Pokazaliśmy, że zależy nam na akceptacji"
Na zakończenie organizatorka marszu Katarzyna Rosińska ze stowarzyszenia "Tęczowy Białystok" mówiła, że hasło marszu "Białystok domem dla wszystkich" powinno być powtarzane przez polityków, samorządowców i mieszkańców każdego dnia. - A my mamy odwagę to głośno powiedzieć, bo zależy nam na tym - dodała.
- Pokazaliśmy miastu, że jesteśmy przede wszystkim radosnymi ludźmi, którzy walczą o swoje prawa, którzy są przyjaźni, którzy się cieszą, którzy po prostu robią święto w mieście, robią fajną imprezę i potrafią ze sobą żyć bez nienawiści. Pokazaliśmy, że zależy nam na akceptacji, tolerancji - powiedziała dziennikarzom po zakończeniu marszu Rosińska.
Pytana o agresję, do której doszło ze strony osób idących obok marszu, powiedziała, że jako organizatorka zapobiegła wszelkim ewentualnym możliwościom, jeśli chodzi o złamanie prawa czy regulaminu. W jej ocenie, nie dochowano tego natomiast po drugiej stronie. Pytana o zmianę trasy, mówiła, że była w ciągłym kontakcie z policją i podjęto decyzje, które były "najbardziej logiczne, sensowne i słuszne, jeśli chodzi o bezpieczeństwo".
"Zmuszeni byliśmy natychmiast zareagować"
Jak powiedział dziennikarzom rzecznik podlaskiej policji nadinsp. Tomasz Krupa, marsz nie skręcił w stronę centrum, na plac przed katedrę z uwagi na to, że "nastroje były napięte i w przypadku agresji doszłoby do zniszczeń, a osoby postronne narażone byłyby na obrażenia z uwagi na działania osób łamiących prawo".
Opisując zdarzenie, do którego doszło na wysokości białostockiej katedry, mówił, że w stronę policji i uczestników poleciały kamienie, kostka brukowa i butelki.
- Zmuszeni byliśmy natychmiast zareagować, odpowiedzieć. Policjanci używali zarówno granatów hukowych, używali miotaczy pieprzu [gazu pieprzowego - przyp. red.], siły fizycznej - powiedział Krupa. Doszło też do zatrzymań.
W sumie w czasie trwania marszu zatrzymano 20 osób. Krupa mówił, że cztery osoby są podejrzane o popełnienie przestępstw między innymi rozboju, naruszenia nietykalności i znieważenie funkcjonariuszy oraz użycia groźby. 16 osób ukarano mandatami. Poinformował też, że jedna policjantka przebywa w szpitalu na badaniach.
W niedzielę policja poinformowała, że w związku z marszem zatrzymano już łącznie 25 osób.
Krupa przekazał, że marsz i inne zgromadzenia zabezpieczało kilkuset policjantów nie tylko z regionu, ale też innych miast. Policjantów wspierała również Straż Graniczna. Jej śmigłowiec pomagał w monitorowaniu zgromadzeń z góry, ale też tego, co się dzieje na przyległych ulicach i przecznicach.
"Nie ma przyzwolenia na chuligańskie zachowania"
"Nie było i nie ma przyzwolenia na chuligańskie zachowania, godzące w prawa innych. Każda osoba, która dopuszcza się łamania prawa lub utrudnia policjantom wykonywanie zadań, musi liczyć się z konsekwencjami. Policja będzie zawsze stanowczo reagować na przejawy takich zachowań" - napisała na Twitterze szefowa MSWiA Elżbieta Witek. Dodała, że funkcjonariusze zapewniają bezpieczeństwo "bez względu na głoszone przez obywateli hasła, światopogląd oraz przekonania". Zaznaczyła również, że funkcjonariusze "działają na podstawie i w granicach obowiązującego prawa".
"Wczoraj w Białymstoku policja robiła wszystko, aby zapewnić bezpieczeństwo uczestnikom legalnych zgromadzeń i mieszkańcom miasta. 25 chuliganów zostało zatrzymanych i usłyszało zarzuty z Kodeku karnego i Kodeksu wykroczeń. Wszyscy, którzy złamali prawo zostaną zidentyfikowani i ukarani" - napisał z kolei na Twitterze wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński.
Nie było i nie ma przyzwolenia na chuligańskie zachowania, godzące w prawa innych. Każda osoba, która dopuszcza się łamania prawa lub utrudnia policjantom wykonywanie zadań, musi liczyć się z konsekwencjami. Policja będzie zawsze stanowczo reagować na przejawy takich zachowań.
— Elżbieta Witek (@elzbietawitek) July 21, 2019
Wczoraj w Białymstoku @PolskaPolicja robiła wszystko, aby zapewnić bezpieczeństwo uczestnikom legalnych zgromadzeń i mieszkańcom miasta. 25 chuliganów zostało zatrzymanych i usłyszało zarzuty z kk i kw. Wszyscy, którzy złamali prawo zostaną zidentyfikowani i ukarani.
— Jarosław Zieliński (@ZielinskiJaro) July 21, 2019
Wcześniej w tej kwestii wypowiadali się m.in. posłowie opozycji i rzecznik komendanta głównego policji insp. Mariusz Ciarka. "Zapewniam, że nie ma na takie zachowania przyzwolenia i każdy, kto dopuścił się naruszenia prawa, musi liczyć się z konsekwencjami. Policja zawsze reaguje i zebrane dowody przekażemy prokuraturze. Nieważne są sympatie i głoszone hasła - ważne dla nas jest przestrzeganie prawa" - napisał na Twitterze insp. Ciarka. Odpowiedział w ten sposób m.in. posłowi PO-KO Michałowi Szczerbie, który w swoim wpisie na Twitterze domagał się dymisji szefowej resortu spraw wewnętrznych i administracji.
"Jestem wstrząśnięty atakami fizycznej agresji w Białymstoku. Państwo i podległe mu służby straciły kontrolę i nie zapewniły elementarnego bezpieczeństwa obywatelkom i obywatelom uczestniczącym w pokojowej manifestacji. Bandyci przejęli miasto. Czas na dymisję @elzbietawitek" - napisał Szczerba.
Zapewniam, że nie ma na takie zachowania przyzwolenia i każdy, kto dopuścił się naruszenia prawa musi liczyć się z konsekwencjami. Policja zawsze reaguje i zebrane dowody przekażemy prokuraturze. Nieważne są sympatie i głoszone hasła - ważne dla nas jest przestrzeganie prawa.
— Mariusz Ciarka (@MariuszCiarka) July 20, 2019
Jestem wstrząśnięty atakami fizycznej agresji w Białymstoku. Państwo i podległe mu służby straciły kontrolę i nie zapewniły elementarnego bezpieczeństwa obywatelkom i obywatelom uczestniczącym w pokojowej manifestacji. Bandyci przejęli miasto. Czas na dymisję @elzbietawitek
— Michał Szczerba (@MichalSzczerba) July 20, 2019
Marsz, manifestacja, Piknik Rodzinny
W ocenie policji w marszu wzięło udział około 800 osób. Służby porządkowe marszu, a także władze Białegostoku informują, że uczestników było około tysiąca.
W sobotę w Białymstoku, oprócz Marszu Równości, zaplanowano kilkadziesiąt innych zgromadzeń, w sumie - jak informuje miasto - odbyło się kilka. Największe oprócz marszu było zgromadzenie przy pomniku oraz manifestacja kibiców. Z informacji przekazanych przez miasto wynika, że we wszystkich tych zgromadzeniach wzięło udział około 5 tysięcy osób.
Oprócz tych zgromadzeń, na dziedzińcu Pałacu Branickich odbył się też Piknik Rodzinny organizowany przez marszałka województwa podlaskiego, który - jak zapowiadano - miał być alternatywą dla Marszu Równości. Poprzedził go przemarsz rodzin, który przeszedł przez centrum.
Autor: momo//now / Źródło: PAP