- Jestem wierzącym katolikiem i boli mnie wszystko, co szkodzi prestiżowi Kościoła i Polski - mówi portalowi tvn24.pl Władysław Bartoszewski. Profesor jest jednym z sygnatariuszy listu otwartego w sprawie wypowiedzi o. Tadeusza Rydzyka.
- Ta sprawa jest szkodliwa dla Polski, a ojciec Rydzyk jest księdzem polskim, i czy tego chce czy nie, to idzie na konto polskich katolików na świecie, a tego sobie nie życzę - tak profesor Bartoszewski uzasadnia, dlaczego podpisał list otwarty. Jego sygnatariusze wyrażają "moralne oburzenie" antysemickimi wypowiedziami redemptorysty i apelują do władz kościelnych, "żeby zrobiły wszystko, co w ich mocy, by w przyszłości publiczne wypowiedzi ks. Tadeusza Rydzyka nie podważały oficjalnego nauczania Kościoła na temat Żydów".
Jak miałyby wyglądać działanie Kościoła w sprawie redemptorysty? - Nie będę wyręczał Kościoła katolickiego w jego decyzjach, nie ośmieliłbym się. Mam pełne zaufanie do władz kościelnych. A jeżeli grono katolików taki list zainicjowało i zapytało mnie, czy go podpiszę, odpowiedziałem, że oczywiście tak. Sprawa ta jest od lat dla mnie ważna i myślę, ze ważna też dla Kościoła - tłumaczy.
Władysław Bartoszewski ma jednak pewne sugestie w kwestii dalszych losów o. Rydzyka. - Oczekuję od jego zwierzchników albo wywarcia odpowiedniego wpływu na konfratra. Może na przykład być misjonarzem w Australii, dlaczego nie?
- Moje sumienie starego człowieka, od lat zaangażowanego w dzieło, które uważam za dobre, każe mi poprzeć tę inicjatywę. Podpisali to ludzie chyba bez wyjątku młodsi ode mnie - bo ja jestem pokolenie Jana Pawła II, ja byłem od niego młodszy o 19 miesięcy - i ktoś z tego pokolenia powinien zabrać głos w sprawie o. Rydzyka - dodaje profesor.
Na pytanie czy list wpłynie na to, że o. Rydzyk przestanie głosić antysemickie poglądy Bartoszewski odpowiedział: - Nie wiem. Nie jestem prorokiem. Ale uważam, że robić trzeba swoje, bez względu na to, jakie to przyniesie wyniki. Będę miał spokojne sumienie.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl