Prawo i Sprawiedliwość zrobi wszystko, by zamieść to pod dywan - mówi redaktor naczelny portalu Onet, odnosząc się do ustaleń dziennikarzy o aferze wizowej. - Tu nie chodzi o pieniądze, oczywiście ktoś zarabiał grube pieniądze na sprzedawaniu wiz tym ludziom. Ale tu chodzi o bezpieczeństwo Polski - dodał.
- To, co udało nam się ustalić, to fakt, ze afera wizowa oczywiście dotyczy wiz, ale przede wszystkim wynieśliśmy ją na zupełnie inny poziom - ocenił Węglarczyk. - Politycy Prawa i Sprawiedliwości są tak przerażeni tą aferą, to jest fakt, że ona dotyczy nie po prostu nielegalnej migracji, ale dotyczy stosunków bezpieczeństwa ze Stanami Zjednoczonymi - dodał.
Jak zaznaczył, "można było wjechać do Meksyku na wizę Schengen, którą się dostawało z konsulatu polskiego, a następnie nielegalnie przejść granicę meksykańską z USA, co robią tysiące osób prawdopodobnie dziennie".
- I teraz wyobraźmy sobie sytuację na końcu, że FBI wpada na trop terrorysty w Stanach Zjednoczonych i ustala, że ten człowiek nielegalnie przekroczył granicę meksykańsko-amerykańską, ale do Meksyku wjechał legalnie na wizie Schengen wydanej mu przez polską ambasadę - mówił dziennikarz.
"Filmowcy" z Indii
Dopytywany o naciski urzędników polskiego MSZ i kto grał "pierwsze skrzypce w tej sprawie", odpowiedział: - Tam grały pierwsze skrzypce dwie osoby: pierwszą był oczywiście pan wiceminister, były już, spraw zagranicznych pan Wawrzyk. Ale był taki pan (Edgar K.), młody działacz z okolic Prawa i Sprawiedliwości, który dostawał bardzo dużo pieniędzy od rządu na budowanie fundacji i jakichś działań społecznych. A przy okazji przez swoją znajomość z panem Wawrzykiem naciskał na sprowadzanie ekip filmowych, tych sławnych filmowców już do Polski z Indii.
CZYTAJ WIĘCEJ: Onet o "filmowcach Wawrzyka". Mieli udawać ekipy z Bollywood Jak dodał, "okazywało się, że ci 'filmowcy' nigdy w życiu nie zrobili żadnego filmu, ale mieli dostać wizę". - W momencie kiedy dostali jednorazową wizę, żeby raz wjechać do Polski, pan Wawrzyk zainterweniował i powiedział: "nie, nie, oni muszą dostać wielokrotnego użycia wizy". Ponieważ tylko takie wizy uprawniają do wjazdu do Meksyku. Jednorazowy Schengen nie upoważnia - wytłumaczył.
Stwierdził, że Amerykanie wpadli na trop tej siatki dlatego, że mają służby w Departamencie Stanu, która wysyła ludzi po świecie, szukając siatek przerzutu do USA. - I agenci tej służby wpadli na trop siatki z Indii. I nagle zorientowali się, że ta siatka z Indii właśnie dokładnie tak wygląda. Konsulat polski, wiza wielokrotnego użytku Schengen, Meksyk, a potem już pustynia do Stanów Zjednoczonych. Zaalarmowali Polaków i tak się cała afera rozpętała - opisał dalej dziennikarz.
Afera, która "uderza w bezpieczeństwo narodowe Stanów Zjednoczonych"
- Uważam, że jest to nieprawdopodobnie gruba afera. To jest afera, która uderza w bezpieczeństwo narodowe Stanów Zjednoczonych. Naszego sojusznika, który nam gwarantuje bezpieczeństwo. Co wyobrażamy, żeby się stało, gdyby w środku kampanii wyborczej w USA wydarzyło się coś i amerykańskie media by ujawniły taką informację? Co myślimy, że by się stało? - komentował.
Jak ocenił, Prawo i Sprawiedliwość "zrobi jednak wszystko, by zamieść tę aferę pod dywan". - Dlatego, że jest to afera nieprawdopodobnie trudna dla nich - stwierdził. - Tu nie chodzi o pieniądze, oczywiście ktoś zarabiał grube pieniądze na sprzedawaniu wiz tym ludziom. Ale tu chodzi o bezpieczeństwo Polski - dodał.
Jak poinformowała w czwartek po południu Wirtualna Polska, prokuratura już w kwietniu postawiła zarzuty płatnej protekcji, a sąd aresztował Edgara K.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24