68 procent młodych dorosłych nie miało w szkole styczności z żadną dodatkową aktywnością związaną z życiem obywatelskim. Nie brali udziału w debatach czy spotkaniach z politykami, a w ich szkolnych gazetkach nie pisało się na tematy polityczne – wynika z badań przeprowadzonych przez Laboratorium Poznania Politycznego, działające w ramach Instytutu Psychologii Polskiej Akademii Nauk.
Apolityczna, politycznie zaangażowana, obywatelska - jakiej szkoły chcą młodzi? Na to pytanie próbowali odpowiedzieć badacze i badaczki z Instytutu Psychologii Polskiej Akademii Nauk. Sprawdzali, czy szkoła ma wpływ na partycypację i jakie szkolne aktywności mogą ją wzmacniać. Ich raport oparł się na trzech badaniach – dwóch ilościowych, w których wzięły udział reprezentatywne grupy młodych Polaków w wieku od 18 do 25 lat, oraz jednym jakościowym, czyli pogłębionych wywiadach z osobami z tej grupy wiekowej.
Wiedza o społeczeństwie, ale nie o bieżących problemach
Główny wniosek? Szkoła ma potencjał, żeby odegrać istotną rolę w budowaniu postaw obywatelskich młodych Polek i Polaków, jednak nie wykorzystuje go w pełni.
Niespełna dwie trzecie badanych (64 proc.) deklaruje, że brało udział w obowiązkowych zajęciach na aktualne tematy polityczne i społeczne, a niemal jedna czwarta (24 proc.) nie brała udziału w żadnych – nawet dodatkowych - zajęciach, na których aktualne tematy byłyby poruszane.
– To może być zaskakujące, biorąc pod uwagę, że wiedza o społeczeństwie jest przedmiotem obowiązkowym – przypomina Aleksandra Furman, jedna z autorek raportu.
Młodzi mieli jednak zastrzeżenia nie tylko do zajęć z wiedzy o społeczeństwie (lekcji jest niewiele, skupiają się na teorii), ale do całego systemu edukacji.
- Mówili nam, że to, czego najbardziej potrzebują, to wzmacnianie postaw, a nie encyklopedyczna wiedza – dodaje Dagmara Szczepańska, współautorka raportu.
Wykuwają, zapominają, nie używają
Przykład? Oddajmy głos badanym.
- Studiuję kierunek ściśle techniczny, ale na przykład miałam na tych studiach przedmiot, który się nazywał filozofia. Ten przedmiot nie wniósł kompletnie nic do mojego życia i w niczym mi nie pomógł – mówiła 23-latka z dużego miasta.
Nie miałam przedmiotu np. uświadamiającego o państwie, nie miałam żadnej takiej wiedzy o społeczeństwie. Za to musiałam uczyć się na pamięć poglądów jakiegoś tam Tomasza z Akwinu.kobieta, 23 lata
A jej rówieśnik podawał konkretne przykłady tego, jak można byłoby aktywizować uczniów: "Można na przykład zrobić takie wybory do samorządu. Nie tak, że na przerwie się pisze karteczki, tylko takie normalne, zrobić urnę i tak dalej, żeby mieć takie spisy uczniów, coś w tym stylu".
- Badani wskazywali, że poznają teoretyczne podstawy funkcjonowania państwa, często wykuwają je na pamięć, a potem szybko zapominają i nie potrafią tego powiązać ani z funkcjonowaniem własnej gminy, ani z jakąś szerszą polityką – mówi Furman.
O polityce? To może na przerwie
Kiedy w ogóle można było w szkole porozmawiać o kwestiach społecznych czy politycznych? Aż 68 procent badanych deklaruje, że wcale.
17 proc. twierdzi, że działo się to w czasie luźnych, indywidualnych rozmów z nauczycielami, 16 proc. – w dyskusjach grupowych z udziałem nauczyciela; 12 proc. – podczas szkolnych wydarzeń, np. debat, 7 proc. – miało taką okazję na łamach szkolnych mediów, a tylko 5 proc. – w czasie spotkań z działaczami społecznymi czy politykami.
- To oznacza, że zdecydowana większość młodych dorosłych nie miała żadnej styczności z aktywnościami szkolnymi dotyczącymi życia politycznego czy obywatelskiego – podkreśla Furman.
A jaki to może mieć wpływ na ich późniejsze wybory i aktywność? Z raportu wynika, że aż 46 procent spośród młodych osób, które nie wzięły udziału w październikowych wyborach parlamentarnych, deklaruje, że w toku swojej edukacji nie brało udziału w żadnych szkolnych zajęciach związanych z bieżącymi sprawami politycznymi lub społecznymi. - Widać wyraźny pozytywny związek między edukacją szkolną a frekwencją w wyborach parlamentarnych – zauważa Furman. I dodaje: – Trzeba pamiętać jednak, że młodzież, która wywodzi się ze środowisk zainteresowanych polityką czy domów, w których chodzi się na wybory, może też z rodzicami wybierać szkoły, które partycypację wzmacniają.
Jeśli ktoś jest ze środowiska, gdzie polityka jest mało obecna, to szkoła raczej tego nie zmienia.Aleksandra Furman
- (Szkoła) Bardzo często staje się przedłużeniem kapitału kulturowego rodziców – dodaje Szczepańska.
Szkoła ma być apartyjna
Rekomendacje? By szkoła zachęcała młodych do partycypacji i zainteresowania się polityką, trzeba byłoby przebudować program nauczania (ale nie rozbudować, bo ten jest już przeładowany) i zmienić metody pracy. I najtrudniejsze: zachowywać polityczną bezstronność, szczególnie wtedy, gdy poruszane są w niej aktualne tematy – twierdzą badaczki.
Młodzi chcą szkoły apartyjnej, ale nie apolitycznej.Dagmara Szczepańska
- Młodzi chcą rozmawiać o polityce, ale wtedy, gdy czują, że nie będą osądzani. Nie chcą, by ktoś wyśmiewał czy piętnował ich poglądy. Kiedy mają pewność, że tak nie będzie, chętniej wchodzą w dyskusje, ale też dowiadują się nowych rzeczy, otwierają na argumenty innych osób. Bardzo im się nie podoba, gdy w szkole pojawia się indoktrynacja, a nauczyciele rzucają politycznymi dogmatami. Do tego wielu z nich uważa, że rozmowy o polityce często kończą się kłótniami i to też im przeszkadza - mówi Szczepańska.
- Również z tego powodu unikają rozmów o polityce ze znajomymi – zauważa Furman. I rekomenduje: – Szkoły mogłyby poprawiać umiejętności retoryczne młodych ludzi. Uczyć ich prowadzenia dyskusji, wyłączania w nich emocji, skupiania się na meritum. To oczywiście szalenie trudne, ale niezwykle potrzebne.
Tymczasem ujawnianie swoich poglądów przez nauczycieli czy angażowanie się przez szkołę w wydarzenia o zabarwieniu politycznym jest przez młodych oceniane negatywnie. Rodzi bunt, zwłaszcza u uczniów o odmiennych poglądach. Może też powodować poczucie bezsilności, bo młodzi odbierają to jako nadużywanie autorytetu i władzy przez nauczycieli.
- W konsekwencji przynajmniej część uczniów może się zniechęcić do polityki zamiast nią zainteresować i wycofać się zamiast włączyć – podkreślają badaczki.
Autorka/Autor: Justyna Suchecka
Źródło: tvn24.pl