Polski kitesurfer grozi krokami prawnymi firmie, która wypożyczyła mu lokalizator. Jan Lisewski twierdzi, że urządzenie nie działało jak należy i przez to szukano go na Morzu Czerwonym aż dwie doby. Firma zapewnia, że nadajnik jest sprawny, a to podróżnik nie umiał go odpowiednio użyć.
Na długiej liście osób, którym Jan Lisewski jest wdzięczny za uratowanie życia podczas nieudanej wyprawy kitesurfingiem przez Morze Czerwone nie ma człowieka, który kitsurferowi wypożyczył lokalizator GPS, umożliwiający umiejscowienie osoby na morzu.
Lisewski zapowiada, że odda urządzenie do ekspertyzy, bo nie jest z niego zadowolony. Jak mówi - sygnał SOS docierał do ratowników zbyt rzadko. - Tak długie przerwy utrudniały poszukiwania podczas akcji ratunkowej. Siedziałem w wodzie dwa dni, a mogłem siedzieć dzień, półtora dnia krócej - przekonywał Lisewski. O szczegółach mówić nie chce.
Jak to działa?
Lokalizator pozwala wezwać pomoc. Po naciśnięciu przycisku "911" sygnał z urządzenia ma popłynąć do satelity, stamtąd do firmy w Teksasie obsługującej system, która powinna z kolei przekazać go saudyjskim służbom ratunkowym.
Właściciel lokalizatora twierdzi, że Lisewski zbyt często naciskał przycisk alarmowy i tym samym kasował wcześniejsze sygnały SOS. Poza tym miał nie sprawdzić urządzenia i nie wprowadził do niego namiarów na swój zespół.
Ostatecznie saudyjscy ratownicy dzwonili do firmy w Wałbrzychu, a jej właściciel na ich prośbę wyliczał pozycję kitesurfera. - De facto weekend spędziłem na poszukiwaniach tego pana, choć nie miałem takiego obowiązku - mówi Jarosław Piotrowski, który wypożyczył urządzenie Lisowskiemu. - Zwykłe dziękuję byłoby na miejscu, zamiast na "dzień dobry" straszyć mnie, moją firmę adwokatami - dodaje.
Niezawodnie
Specjaliści twierdzą, że lokalizatory są niezawodne, ale trzeba je skonfigurować, czyli wprowadzić dane kontaktowe osób, które w razie kłopotów wszczynają alarm i organizują pomoc. - Ten system w ostatniej dekadzie uratował 30 tys. istnień ludzkich na morzu - twierdzi żeglarz Radosław Kowalczyk.
Lokalizatory sprawdzają się też podczas lądowych wypraw. Używają ich między innymi ratownicy górscy.
Kitesurfer był wyposażony w kilka urządzeń, które miały mu pomoc w przypadku kłopotów. Miał miedzy innymi nadajnik informujący bezpośrednio ratowników o pozycji rozbitka. Nie wiadomo, czy Lisewski użył nadajnika i czy urządzenie działało.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN