Miał 1,4 promila alkoholu we krwi. Wsiadł za kierownicę i od razu rozbił się na policyjnym radiowozie. Policja jednak nie znalazła podstaw do wszczęcia postępowania przeciwko pijanemu dyrektorowi ośrodka sportu w Augustowie. O sprawie nikt nie chce mówić. Materiał "Faktów" TVN.
Dyrektor ośrodka sportu w Augustowie wydaje się być nietykalny. Choć spowodował wypadek po krótkiej jeździe za kółkiem, policja nie chce kierować sprawy do sądu. To może dziwić, bo urzędnik wjechał w patrol po przejechaniu zaledwie kilkudziesięciu metrów, a w wydychanym powietrzu - co zbadano od razu - miał aż 1,4 promila alkoholu.
Dyrektor się rozbił, ale to nic
Policja w Augustowie próbuje przekonywać, że dyrektor placówki nie dostał nawet mandatu za jazdę po pijanemu ani za spowodowanie wypadku, bo "nie była to droga publiczna". Do wypadku doszło "nie na ulicy", a co za tym idzie, nie ma podstaw by mężczyznę ścigać.
- Policjanci postępują w myśl obowiązujących przepisów. Dotychczas zebrany materiał w postępowaniu nie dał podstaw do jego wszczęcia - stwierdził kom. Paweł Jakubiak z komendy powiatowej policji w Augustowie.
Poproszony o opinię przez "Fakty" TVN sędzia Sądu Najwyższego stwierdził jednak, że taka interpretacja prawa jest niczym nieuzasadniona, bo "przestępstwo drogowe może być popełnione nie tylko na drodze publicznej, ale również poza nią - wszędzie tam, gdzie ruch pojazdów faktycznie odbywa się i w związku z czym istnieje możliwość zagrożenia bezpieczeństwa dla tego ruchu".
Po interwencji lokalnej "Gazety Współczesnej" starosta augustowski postanowił dyrektora ośrodka wysłać na urlop, a po pojawieniu się na miejscu ekipy "Faktów" TVN policja uznała, że warto wrócić do sprawy.
Autor: adso/kka / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN