"Sprzeciw Krajowej Rady Sądownictwa wobec wszystkich 265 asesorów nie jest oparty na okolicznościach, które w świetle przepisów mogą stanowić podstawę takiej decyzji" - napisali we wspólnym stanowisku asesorzy z listy przedstawionej przez Ministerstwo Sprawiedliwości, a zakwestionowanej przez KRS. Jeśli asesorzy odwołają się od decyzji Rady, będę apelował do Sądu Najwyższego, żeby sprawą zajął się jak najszybciej - zapewnił wiceszef resortu sprawiedliwości Michał Woś.
- Stanowisko zostało wypracowane wspólnie w ramach zamkniętej grupy na portalu społecznościowym i poparte w zasadzie przez wszystkie znajdujące się tam osoby - wyjaśnił asesor Piotr Buzek-Garzyński, przedstawiając odpowiedź asesorów z ministerialnej listy.
"Kształcili się w czasach rządów różnych ugrupowań politycznych"
W swoim stanowisku asesorzy napisali, że zdecydowaną większość osób znajdujących się na liście przedstawionej przez resort stanowią osoby, które ukończyły aplikację w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury - "absolwenci studiów prawniczych, którzy po pokonaniu tysięcy konkurentów na egzaminach wstępnych rozpoczęli roczną aplikację ogólną", szkolili się podczas trwającej 2,5 roku aplikacji sędziowskiej, zdawali egzaminy praktyczne, a po zdaniu egzaminu sędziowskiego odbywali obowiązkowy staż w sądach rejonowych, pracując jako referendarze sądowi.
"Aplikanci znajdujący się na liście asesorów kształcili się w latach 2009-2016, a więc w czasach rządów różnych ugrupowań politycznych. Na liście przesłanej przez Ministra Sprawiedliwości znaleźli się wszyscy aplikanci, którzy uzyskali pozytywny wynik egzaminu i nie podjęli decyzji o rezygnacji z asesury, nie zaś osoby wybrane przez Ministra" - napisali asesorzy.
"Nie było wynikiem zaniedbania, lecz analizy przepisów"
Odnosząc się do zarzutów ze strony KRS, dotyczących między innymi braku dokumentacji, asesorzy podali, że zgodnie z prawem [ustawa z dnia 11 maja 2017 roku o zmianie ustawy o Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury, ustawy - Prawo o ustroju sądów powszechnych oraz niektórych innych ustaw - przyp. red.] zaświadczenia lekarskie mieli złożyć jedynie asystenci i referendarze, którzy zdali egzamin sędziowski, a nie ukończyli aplikacji sędziowskiej.
"Z tego powodu jedynie nieliczni asesorzy przedstawili zaświadczenia o stanie zdrowia. Przeważająca większość, tj. osoby, które ukończyły aplikację sędziowską, nie miały obowiązku uzyskania zaświadczenia, ponieważ już nimi dysponowały" - napisano.
Zdaniem asesorów ustawodawca, wprowadzając taki przepis, uznał, że zaświadczenia o zdolności sprawowania urzędu sędziego (nie zaś zdolności do odbywania aplikacji) składane przez aplikantów sędziowskich w trakcie aplikacji są wystarczające i zwolnił ich z tego obowiązku.
"Niedołączenie zatem przez absolwentów aktualnych zaświadczeń nie było wynikiem zaniedbania, lecz analizy przepisów" - dodali.
"Ocena taka winna być dokonana w sposób możliwie wnikliwy"
W ocenie asesorów, skoro Krajowa Rada Sądownictwa inaczej zinterpretowała przepisy dotyczące tej kwestii, jej przewodniczący powinien wezwać danego kandydata do uzupełnienia braku w wyznaczonym terminie. Tymczasem - jak podali - żaden z asesorów nie został wezwany do uzupełnienia tych braków.
"Oznacza to, że osoby, których bezpośrednio dotyczyło postępowanie, zostały pozbawione możliwości przedłożenia dokumentów, które w ocenie Rady były niezbędne do dalszego procedowania. Osoby te nie miały również żadnej możliwości odniesienia się do ewentualnych wątpliwości Rady co do spełniania przez nie przesłanki nieskazitelności charakteru. Ocena taka, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej skutki, winna być dokonana w sposób możliwie wnikliwy, co z pewnością nie jest możliwe jedynie na podstawie - przykładowo - przejrzenia rejestrów wykroczeń drogowych" - uważają asesorzy.
W stanowisku napisano również, że wśród 265 asesorów, poza referendarzami sądowymi i asystentami sędziów, którzy zdali egzamin w latach 2011-2016 i nie mieli obowiązku dodatkowego szkolenia, nie ma osób, które nie ukończyły aplikacji, o czym ma rzekomo świadczyć brak dyplomów niektórych z nich.
"Apelujemy o ważenie słów"
Asesorzy zaapelowali do osób wypowiadających się publicznie na temat uchwały KRS, by "rzetelnie weryfikowały podawane przez siebie informacje i nie przyczyniały się do wywoływania mylnego przekonania opinii publicznej".
"Apelujemy o ważenie słów i oszczędność stosowania figur retorycznych, które nie sprzyjają uczciwej i rzetelnej dyskusji. Poruszany problem ma bowiem znaczenie nie tylko dla osób, których dotyczy sprzeciw, lecz także dla sprawności działania polskich sądów, dotkniętych brakami kadrowymi" - napisano we wspólnym stanowisku asesorów.
"Z dala od jakichkolwiek sporów"
"Jednocześnie oświadczamy, że każdy z nas pragnie wykonywać służbę, którą jest sprawowanie wymiaru sprawiedliwości, w sposób należyty, sumienny i bezstronny, z dala od jakichkolwiek sporów, zagadnień czy kwestii, które mają charakter polityczny. Zdajemy sobie sprawę z tego, jak ogromna odpowiedzialność ciąży na każdym, kto sprawuje służbę sędziowską i jak ogromne w tym zakresie są stawiane nam wymagania. Wymagania te są stawiane przede wszystkim przez obywateli, którzy oczekują sprawnego i sprawiedliwego rozstrzygnięcia ich spraw" - dodali asesorzy.
"Jesteśmy zdumieni szeregiem manipulacji"
Za asesorami murem stoi Ministerstwo Sprawiedliwości.
- To jest 265 osób, młodych, wybitnie wykształconych prawników, którzy podzielają stanowisko Ministerstwa Sprawiedliwości. Przedstawili szeroką opinię prawną, że mamy do czynienia ze sporem co do prawa i z - można powiedzieć - dziwnym zachowaniem Krajowej Rady Sądownictwa, bo tą skandaliczną decyzją w jakiś sposób przekreśla na teraz kariery tych młodych osób - ocenił w TVN24 wiceminister sprawiedliwości Michał Woś.
- Trzeba wyraźnie powiedzieć, że jesteśmy zdumieni szeregiem manipulacji, których dopuściła się Krajowa Rada Sądownictwa. W uzasadnieniu, które rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa przedstawił po podjęciu decyzji, każdy z argumentów jest zmanipulowany - stwierdził wiceminister.
Woś zwrócił uwagę, że KRS powołała się na to, że jedna z kandydatek zmieniła nazwisko i Krajowa Rada nie wie, które jest właściwe. - Otóż z dokumentów jasno wynikało, które jest właściwe. Zostało to wcześniej zweryfikowane przez krakowską Szkołę Sądownictwa i Prokuratury - dodał.
Zaznaczył też, że wszyscy asesorzy przedstawili ważne zaświadczenia lekarskie w momencie przyjmowania do szkoły.
Wiceminister: asesorzy mogą się odwołać
Woś powiedział, że asesorzy mogą się odwołać od decyzji Krajowej Rady Sądownictwa.
- Jeżeli się odwołają, sprzeciw rozpatruje Sąd Najwyższy. Pozostaje nam apelować, żeby Sąd Najwyższy rzeczywiście obiektywnie rozpatrzył podnoszone argumenty oraz żeby sprawą zajął się maksymalnie szybko - stwierdził wiceminister.
"Wobec wszystkich 265 kandydatów wyrażono skuteczny sprzeciw"
W poniedziałek wieczorem rzecznik KRS Waldemar Żurek poinformował, że Rada postanowiła nie powoływać asesorów sądowych z listy przesłanej przez ministra sprawiedliwości.
- Wobec wszystkich 265 kandydatów wyrażono skuteczny sprzeciw - zaznaczył. Dodał, że jest to spowodowane niespełnianiem kryteriów ustawowych. Chodzi o absolwentów Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury w Krakowie, którzy pod koniec września tego roku odebrali akty mianowania od ministra sprawiedliwości. Zgodnie z uchwaloną 11 maja nowelą kilku ustaw minister sprawiedliwości dokonuje mianowania na stanowisko asesora na czas nieokreślony. KRS ma natomiast prawo do sprzeciwu wobec powierzenia asesorowi obowiązków sędziego.
We wtorek KRS uzasadniała decyzję brakami formalnymi - między innymi brakiem zaświadczeń lekarskich i psychologicznych.
Autor: js//now / Źródło: PAP, TVN24