Minister obrony narodowej Antoni Macierewicz ujawnia szczegóły dotyczące obrony terytorialnej. Oddziały mają stać się częścią sił zbrojnych, a żołnierze oprócz dostępu do broni mają dostać także kilkaset złotych miesięcznie. Opozycja zarzuca, że szef MON buduje "bojówki PiS". Materiał "Faktów" TVN.
W skład Wojsk Obrony Terytorialnej mają wejść rezerwy, jak i ochotnicy, którzy nie odbywali wcześniej służby. Czas trwania terytorialnej służby wojskowej ma wynosić od dwunastu miesięcy do sześciu lat, z możliwością jej przedłużenia na wniosek lub za zgodą żołnierza OT. Pierwsze, podstawowe szkolenie ma trwać dwa tygodnie. Później weekendowe spotkania doszkalające raz na miesiąc. - Obrona terytorialna jest w Polsce potrzebna. Traktuję ją jako uzupełnienie możliwości wojsk operacyjnych. I to jest sprawa niewątpliwa - przyznaje gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych.
Będą mieć dostęp do broni
Według projektu około 35 tys. członków WOT ma mieć dostęp do broni. Nie jest do końca jednak jasne, gdzie miała ona by być składowana. Według wiceministra spraw wewnętrznych Jarosława Zielińskiego broń nie pozostawałaby w domach członków sił zbrojnych, ale w "miejscach dobrze chronionych”. Wspomina o infrastrukturze MSWiA i wymienia m.in. komendy policji.
Brak konkretów założeń Wojsk Obrony Terytorialnej krytykuje opozycja. - Minister ogłosi triumfalnie 1 stycznia, że mamy obronę terytorialną, a będzie to znaczyło tylko tyle, że ogłosił, że parę osób siedzi za biurkami - komentuje poprzedni szef resortu obrony Tomasz Siemoniak z PO.
Opozycja zwraca uwagę na to, że budżet MON znacząco nie wzrasta - natomiast gdyby zaczęły powstawać brygady obrony terytorialnej już w pierwszym kwartale przyszłego roku to znacząco wzrosłyby wydatki. Koszty utworzenia WOT miałyby wynieść 394,4 mln zł w roku 2016, ponad 639 mln w roku przyszłym, ponad miliard w 2018 i blisko 1,5 mld w roku 2019. Opozycja pyta więc, jakie rodzaje wojsk dostaną mniej, jeśli obrona terytorialna ma dostać więcej.
Projekt ustawy o obronie terytorialnej zakłada przyznanie żołnierzom comiesięcznego dodatku "za gotowość bojową". Według zapowiedzi MON z czerwca br. byłoby to ok. 500 zł miesięcznie.
Podporządkowani szefowi MON
Kolejne pytania rodzi fakt, że żołnierze obrony terytorialnej mają być bezpośrednio podporządkowani ministrowi obrony, a nie dowództwu wojskowemu. Zwolennicy mówią, że tak jest w innych krajach NATO i że to skróci proces decyzyjny przy powoływaniu nowych jednostek. Przeciwnicy, że żołnierze-ochotnicy nie będą w stanie współpracować z zawodowymi żołnierzami. - Zakłócenie w tej chwili systemu dowodzenia, czy kolejna reforma systemu dowodzenia, może w poważnym stopniu osłabić ten system, a przecież wszyscy mówią, że jesteśmy zagrożeni wojną... więc jak można w przededniu wojny burzyć system dowodzenia? - pyta gen. Skrzypczak.
Opozycja zaniepokojona
Jednak największe wątpliwości, zwłaszcza opozycji, budzi zapis mówiący o tym, że obrona cywilna ma służyć zwalczaniu terroryzmu, dywersji ale i dezinformacji. Rafał Grupiński z PO przekonywał podczas konferencji w Sejmie, że mają to być "bojówki pilnujące interesu politycznego Prawa i Sprawiedliwości".
- Ta prywatna armia może być w czarnym scenariuszu użyta przeciwko polskiemu społeczeństwu, broniąc swoich interesów - zarzuca lider Nowoczesnej Ryszard Petru.
Autor: kło/ja / Źródło: Fakty TVN, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Związek Strzelecki