Na mazurskim poligonie Orzysz odbyły się ważne próby najnowocześniejszej polskiej artylerii - armatohaubic Krab. Z dwóch maszyn wystrzelono łącznie 34 pociski. Jeśli obserwujący próby wojskowi specjaliści stwierdzą, że wszystko poszło zgodnie z planem, nowoczesne Kraby będą mogły już normalnie służyć w wojsku.
Przebieg prób oglądali też wojskowi fotoreporterzy z zespołu Combat Camera Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych uzbrojeni w aparaty i drona. Dzięki ich pracy można zobaczyć z bliska, jak wyglądał ostatni sprawdzian krabów.
Liczą się metry
Próby przeprowadzono na poligonie w Orzyszu, ponieważ jest on najbliższy miejscu stacjonowania pierwszej jednostki uzbrajanej w kraby - 11. Mazurskiego Pułku Artylerii z Węgorzewa. To tam jeszcze w 2016 roku trafiły pierwsze w pełni gotowe nowe armatohaubice, produkowane przez zakład Huta Stalowa Wola. Od tego czasu przechodzą nieustane testy. Artylerzyści sprawdzają nowy sprzęt i opracowują metody korzystania z niego. Ostatnie strzelanie, które miało miejsce w połowie tego tygodnia, było właśnie częścią tego procesu. Wojskowi specjaliści dokładnie mierzyli prędkość, z jaką wylatywały z luf pociski. Jak mówił wojskowemu portalowi Polska Zbrojna nadzorujący próby pułkownik Waldemar Janiak, powinno to być około 485 metrów na sekundę. – Wystarczy, że działo wystrzeliwałoby je z prędkością tylko o procent większą, czyli około 490 metrów na sekundę, to pocisk spadłby aż sto metrów dalej, niż byśmy chcieli – podkreślał. W artylerii precyzja ma kluczowe znaczenie. Strzelając na przykład w pozycje wroga znajdujące się kilkadziesiąt kilometrów dalej, ale tuż obok własnych żołnierzy, nie ma miejsca na pomyłkę o kilkaset metrów. Jeśli wyniki testów będą po myśli wojskowych, to kraby mają wejść już do normalnej służby i zostaną opracowane różne wytyczne co do ich wykorzystywania.
Koniec długiej historii
Kiedy wojskowi specjaliści ostatecznie dadzą zielone światło, zakończą tym samym epopeję krabów. Ich rozwój był wyjątkowo wyboistym i zawiłym procesem, który był więcej niż raz blisko katastrofy. Prace zaczęto jeszcze w latach 90., kiedy kupiono od Brytyjczyków technologię produkcji nowoczesnej wieży AS-90. Planowano ją osadzić na polskim kadłubie i tym sposobem uzyskać nową broń. Prawie od razu po zakupieniu licencji zaczęły się problemy, wynikające głównie ze szczupłości kiesy wojska. Przez wiele lat prace ślimaczyły się i powstały tylko dwa prototypy. W międzyczasie zakończono produkcję luf do wież AS-90 i trzeba było kupić nowe od Francuzów. Kiedy już pod koniec ubiegłej dekady prace przyśpieszyły, okazało się, że polskie podwozia z fabryki Bumar-Łabędy nie nadają się. Wieloletnie przepychanki pomiędzy ich producentem a HSW doprowadziły do tego, że w 2014 roku decyzją ministerstwa zupełnie zrezygnowano z polskiego rozwiązania i kupiono południowokoreańskie. W efekcie najnowocześniejsza polska artyleria jest mieszanką technologii brytyjskiej, koreańskiej, francuskiej i polskiej. Nie zmienia to faktu, że niedługo będzie w całości produkowana w Polsce i nie ustępuje światowej konkurencji. Pod koniec 2016 roku podpisano umowę na dostawę 96 krabów wraz z towarzyszącymi im wozami dowodzenia, rozpoznania i zaopatrzenia. Był to największy zakup polskiego sprzętu w historii MON. Kosztował 4,6 miliarda złotych.
Autor: mk\mtom / Źródło: tvn24.pl, Polska Zbrojna
Źródło zdjęcia głównego: Combat Camera DO RSZ | st.chor.szt.mar. Arkadiusz Dwulatek