Trzech policjantów z Lublina trafiło do aresztu, postawiono im zarzuty, za co grozi im nawet do 10 lat więzienia - za użycie w radiowozie paralizatora wobec bezbronnego, zatrzymanego mężczyzny. W tej historii była wina i jest natychmiastowa, ostra reakcja - inaczej niż w sprawie Igora Stachowiaka, który zmarł po tym, jak trafił na komisariat we Wrocławiu.
Do incydentu z udziałem obywatela Francji doszło 4 czerwca podczas Nocy Kultury w Lublinie. O interwencję poprosił policjantów taksówkarz, gdy Francuz nie chciał zapłacić za kurs, mówiąc, że nie ma pieniędzy. Policyjny patrol zabrał go do radiowozu i odwiózł do izby wytrzeźwień. Następnego dnia Francuz zgłosił policji, że został brutalnie potraktowany przez funkcjonariuszy.
Lubelscy policjanci najbliższe trzy miesiące spędzą w areszcie. Taką decyzję podjął sąd, bo istnieje obawa matactwa. Postępowanie Biura Spraw Wewnętrznych policji i lubelskiej prokuratury w tym przypadku było wyjątkowo sprawne, bo policjanci wylądowali w areszcie już 12 dni po feralnej interwencji.
- Była prawidłowa reakcja, oczywiście sąd wszystko rozstrzygnie - mówił senator PiS Jan Maria Jackowski pytany o komentarz do tej sprawy.
- Politycy PiS zarządzający policją stali się bardziej wyczuleni w ostatnich dniach i nie zamiatają sprawy pod dywan - ocenił z kolei Krzysztof Brejza (PO).
Zdaniem Katarzyny Lubnauer (Nowoczesna) zdecydowana reakcja jest spowodowana faktem, że to kolejny raz, kiedy policjanci używają paralizatora względem bezbronnej osoby.
- Minister Zieliński zorientował się, że nie jest bezkarny, że jego brak działań, brak reakcji, brak nadzoru cywilnego nad policją jest widoczny - powiedziała.
Bez zarzutów
Brak działań i brak reakcji wiceministra Jarosława Zielińskiego opozycja wytyka natomiast w sprawie Igora Stachowiaka. Dopiero ponad rok od wydarzeń na wrocławskim komisariacie pracę stracił policjant, który użył paralizatora. Do czasu emisji reportażu "Superwizjera" TVN nikt nie poniósł żadnej odpowiedzialności - nie tylko karnej, ale również dyscyplinarnej. Do tej pory żaden z policjantów biorących udział w interwencji nie miał postawionych zarzutów.
W środę Komenda Główna Policji wydała komunikat, w którym zaznaczyła, że "funkcjonariusze [prowadzący postępowanie dyscyplinarne po śmierci Igora Stachowiaka - przyp. red.] widzieli film z tasera, ale nie wyciągnęli z tego właściwych wniosków, ani też nie poinformowali o tym. Stąd też brak wiedzy o nagraniu między innymi u Komendanta Głównego Policji i jego zastępców".
Francuz rażony paralizatorem
W sprawie rażenia paralizatorem Francuza w lubelskim komisariacie rozpoczęto czynności wyjaśniające. Śledztwo wszczęte początkowo przez Prokuraturę Rejonową Lublin-Północ przejęła Prokuratura Okręgowa w Lublinie. Zgromadzone dowody pozwoliły na postawienie 41-letniemu Marcinowi G., funkcjonariuszowi III komisariatu policji w Lublinie, zarzutów dotyczących znęcania się ze szczególnym okrucieństwem fizycznie i psychicznie nad obywatelem Francji.
Dwóm innym policjantom z tego samego komisariatu 38-letniemu Łukaszowi U. i 35-letniemu Piotrowi D. prokuratura postawiła zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych przez to, że nie powstrzymali swego kolegi przed używaniem paralizatora i znęcaniem się.
Wszystkich trzech sąd aresztował na trzy miesiące.
Wszczęte zostały postępowania zmierzające do wydalenia ze służby podejrzanych policjantów - poinformowała rzeczniczka komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie Renata Laszczka-Rusek.
Taser użyty w toalecie
25-letni Igor Stachowiak został zatrzymany w maju 2016 roku na wrocławskim Rynku. Według funkcjonariuszy mężczyzna był agresywny i dlatego musieli użyć paralizatora. Po przewiezieniu na komisariat stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł. Według pierwszej opinii lekarza przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa.
Sprawa wróciła rok później, gdy "Superwizjer" wyemitował drastyczne materiały zarejestrowane we wrocławskim komisariacie tuż przed śmiercią mężczyzny. W materiale widać, że wobec Stachowiaka kilkakrotnie użyto paralizatora, gdy był skuty kajdankami w toalecie.
Dymisje, procedury i zwolnienia
Sprawę śmierci mężczyzny od roku bada Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. Śledczy nie wykluczają, że postawią policjantom zarzuty znęcania się nad pozbawionym wolności.
W związku z wydarzeniami sprzed roku szef MSWiA odwołał między innymi komendanta dolnośląskiej policji, jego zastępcę do spraw prewencji oraz komendanta miejskiego we Wrocławiu.
Jak dowiedział się w zeszłym tygodniu portal tvn24.pl, funkcjonariusz, który raził paralizatorem skutego kajdankami Stachowiaka, został ostatecznie zwolniony ze służby. Od 23 maja przebywał na urlopie.
ZOBACZ MATERIAŁ "SUPERWIZJERA" NA TEMAT ŚMIERCI IGORA STACHOWIAKA
Autor: mw/sk / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN