Dziennikarze "Gazety Wyborczej" i "Nowej Gazety Trzebnickiej" Marcin Rybak i Daniel Długosz, którzy opisali fikcyjne zatrudnienie siostry premiera Mateusza Morawieckiego w Urzędzie Miejskim w Trzebnicy, wzywani są przez policję na przesłuchania - donosi w piątek portal Press. Rozmawialiśmy z jednym z dziennikarzy.
Daniel Długosz z "Nowej Gazety Trzebnickiej we wtorek został wezwany na komendę wojewódzką policji we Wrocławiu. - Wydało mi się to dziwne, a sprawa od początku dęta. Po pismach, które otrzymałem wcześniej spodziewałem się tego. Funkcjonariuszka chciała wiedzieć, kto pisał artykuły, które fragmenty ja, a które Marcin Rybak - opowiada dziennikarz w rozmowie z TVN24..
Chodziło o artykuły o fikcyjnym zatrudnieniu siostry premiera Mateusza Morawieckiego.
- Potem zapytano, dlaczego podaliśmy dane teleadresowe. Odpowiedziałem, że podaliśmy tylko te dane, które sama publicznie podaje Anna Morawiecka - gdzie, jak długo mieszka - mówi Długosz. - Szkoda, że organy ścigania się tym zajmują. Jeśli Morawiecka ma nam coś do zarzucenia, to powinna złożyć sprawę do sądu cywilnego, a nie w trybie artykułu 212 prawa karnego, czyli prywatny akt oskarżenia - twierdzi dziennikarz.
Wyniki dziennikarskiego śledztwa
24 kwietnia dziennikarze "Gazety Wyborczej oraz "Nowej Gazety Trzebnickiej" opublikowali wyniki dziennikarskiego śledztwa dotyczącego zatrudnienia Anny Morawieckiej w trzebnickim urzędzie. "W kwietniu i maju 2019 r. była to umowa-zlecenie, a od 3 czerwca do końca 2019 r. etat - 'pomoc administracyjna' w urzędzie miejskim" - informowały gazety.
Z artykułu dowiedzieliśmy się, że siostra premiera dostawała w urzędzie 3305 złotych brutto, czyli około 2,4 tys. złotych miesięcznie. W tym samym czasie Anna Morawiecka była wicedyrektorką Wrocławskiego Domu Literatury. Praca w Trzebnicy miała być utrzymywana w tajemnicy. O zatrudnieniu mieli nie wiedzieć między innymi miejscowi radni. Pytany o sprawę burmistrz - jak przekazali dziennikarze - "przez kilka miesięcy milczał albo kręcił w tej sprawie".
Nikt, z kim rozmawialiśmy, nie widział jej w biurze. Nie ma śladów po jej zawodowej aktywności. O Morawieckiej nie słyszeli szefowie obydwu komórek organizacyjnych, w których miała pracować. Fakt jej zatrudnienia – co również wykazaliśmy – był utrzymywany przez władze gminy w tajemnicy.
Premier Mateusz Morawiecki pytany 24 kwietnia przez reportera TVN24 Sebastiana Napieraja o treść artykułu "Gazety Wyborczej" stwierdził, że praca przez jego siostrę była "wykonywana rzetelnie, realnie", a ustalenia dziennikarzy nazwał "kalumniami i insynuacjami". - W świetle tego typu sytuacji, jeżeli zostały przedstawione, to zapewne strony się spotkają w sądzie - powiedział. Anna Morawiecka również zapowiedziała proces i poinformowała, że złożyła zawiadomienie do prokuratury.
Przesłuchania dziennikarzy
Press donosi w piątek, że obie redakcje otrzymały żądanie usunięcia artykułów o siostrze premiera. – Co ciekawe, wcześniej nie dostaliśmy od pani Morawieckiej sprostowania – zaznacza w rozmowie z Press Daniel Długosz, redaktor naczelny "Nowej Gazety Trzebnickiej".
"Gazeta Wyborcza" informuje, że obaj dziennikarze zostali wezwani na przesłuchania.
"We wtorek 19 września przesłuchiwany był Daniel Długosz z "Nowej Gazety Trzebnickiej". Marcin Rybak z "Wyborczej" został wezwany na czwartek 21 września. Długosza potraktowano jako potencjalnego przestępcę. W przesłuchaniu wykorzystano procedurę, stosowaną podczas przesłuchiwania świadka, którego status może zmienić się na podejrzanego" - czytamy w artykule "GW".
W rozmowie z portalem Press Długosz relacjonował, że w trakcie przesłuchania zadawano im "kuriozalne pytania, np. kto z nas pisał który fragment tekstu i czy otrzymaliśmy od pełnomocnika pani Morawieckiej żądanie usunięcia tekstu z internetu".
Wszczęto dochodzenie, posiedzenie sądu 20 października
Dolnośląska Komenda Wojewódzka Policji wszczęła dochodzenie w sprawie popełnienia przestępstwa przez dziennikarzy, którzy opisali sprawę siostry premiera. "Prowadzi je pod nadzorem Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Chodzi o podanie do publicznej wiadomości informacji, które 'mogłyby naruszyć chronione prawem interesy osób trzecich'" - czytamy.
Daniel Długosz powiedział portalowi, że Anna Morawiecka zarzuca jemu oraz Marcinowi Rybakowi ujawnienie jej miejsca zamieszkania, a tymczasem przytoczyli oni tylko podane przez nią samą informacje z broszury wyborczej z 2018 roku.
Portal podaje, że pierwsze posiedzenie sądu w tej sprawie zaplanowano na 20 października.
- Prokuratura powinna się raczej zająć tym, co opisaliśmy, czyli czy nie doszło do fikcyjnego zatrudnienia Anny Morawieckiej – podkreśla cytowany przez Press Daniel Długosz.
Źródło: Press, "Gazeta Wyborcza", tvn24.pl