Jak Ukraińcy przegrają, to Rosjanie tu przyjdą. Zawsze przychodzili, więc czemu tym razem miałoby być inaczej? Tylko siłą można ich zmusić do odwrotu - powiedział Andrzej Stasiuk. W najnowszej książce "Rzeka dzieciństwa" pisze o Bugu, u którego źródeł znowu toczy się wojna.
Do rzeki dzieciństwa podróżuje się bez końca – szuka jej źródeł w historii i ujścia w pamięci - pisze Stasiuk o Bugu wspominając lato na wsi, brodzenie po pierś w nurcie, rybie łuski na glinianej podłodze, milczącego pastucha co dzień wyprowadzającego krowy. Gdy po latach pisarz powraca nad Bug widzi więcej - nad Bugiem leżą Treblinka i Bełżec, poruszając się w górę nurtu trafia się na Ukrainę, wprost na wojnę. Andrzej Stasiuk, którego zawsze ciągnęło - podróżniczo i literacko - na Wschód, opisuje jak ze swojskiej postsowieckiej nicości kolejny raz wyłoniły się dzikie hordy i ruszyły na podbój świata.
Stasiuk pytany, kiedy zorientował się, że Bug ma także inne, mroczne oblicze, że płynie przez Treblinkę, przepływa niedaleko Bełżca, odparł, że dosyć późno. - Jak tam jeździłem do dziadków, to nie miałem pojęcia, że tuż obok jest Treblinka. Nikt w tamtej wsi o tym nie mówił. Nie wiem, czy z tej mojej wioski jeździli kopać złoto z żydowskich prochów, może jednak to było trochę za daleko. Tam była konkurencja, mieszkańcy wiosek tuż przy obozie mieli pierwszeństwo w kopaniu. Pewnie zrozumiałem to, jak byłem mądrzejszy i starszy. To wszystko jest takie niejasne, pomieszane. Nawet nie wiesz, po co piszesz te książki - nie wiesz, udajesz, że po to, żeby uporządkować, uładzić, ale tak naprawdę - nie wiesz - mówił.
- Piszę o odkrywaniu źródeł rzeki dzieciństwa i o czymś mrocznym, w czym ta rzeka, niby niewinna, była zanurzona. To nie tylko Treblinka - powiedział. - Pojechałem do źródeł Bugu, po drodze jest Złoczów, gdzie mordowano Żydów, a kawałek dalej - Huta Pieniacka, gdzie mordowano Polaków - dodał.
"Na wschód od Wisły, gdziekolwiek spojrzysz, to doły śmierci"
Jak mówił Stasiuk, jest tak, jak pisze Timothy Snyder. - Na wschód od Wisły, gdziekolwiek spojrzysz, to doły śmierci, cmentarze, grzebanie w trupach, szukanie złota. W takiej okolicy żyjemy. Próbuję to jakoś ogarniać i opisywać, stamtąd przecież jestem, ale żadnych wniosków sensownych nie potrafię wysnuć. Nie wiem nawet, czy powinienem próbować. Na przykład kopacze złota - trudno mi tak całkowicie potępić tamtych ludzi. Bieda po wojnie była straszna, ci ludzie żyli w sąsiedztwie piekła obozu, oswoili się z tym, co z naszej perspektywy wydaje się niewyobrażalne - opisuje.
- Jak to oceniać? Czy w ogóle trzeba? - zastanawia się.
Autor został zapytany o to, że może warto oceniać takie zachowania, bo historia się powtarza, a u źródeł Bugu znów jest wojna. Tymczasem w opisie Stasiuka ta wojna jest nudna - siedzą chłopaki w okopach, opalają się, robią sobie fotki z kotami i wrzucają na fejsa.
- Na wojnę idą normalni ludzie, mają swoich poetów, swoje koty. Jedziesz tam i widzisz zwykłość. Tam, gdzie my byliśmy, to była nawet farma strusi... Wyleciała gdzieś w powietrze i strusie rozbiegły się po okolicy. Ale do okopów nie trafiłem, to by jednak turystyka wojenna była - powiedział.
Jak mówił, nie śledzi, co teraz dzieje się w miejscach, które odwiedził. - Nie chcę tego robić, bo doniesienia są takie, że nic nie rozumiesz, propaganda jest z jednej i z drugiej strony. A ja widzę ciągle tych chłopaków, widzę te twarze... Woziłem zaopatrzenie przez granicę, auta na front, w drugą stronę zabierałem kobiety z dziećmi. Żaden heroizm, po prostu miałem samochód, potrafię też długo prowadzić, nigdy nie bałem się jeździć w tamte strony. Tylko to można było zrobić - powiedział.
- Teraz zbieram pieniądze na Ukrainę, cały czas zbieram pieniądze na samochody, żeby chłopaki miały czym jeździć. To fundacja, nazywa się Linia Frontu - dodał Stasiuk.
Stasiuk: Rosjanie zawsze przychodzili, więc czemu tym razem miałoby być inaczej?
Pytany, jak odbiera zagrożenie, które teraz płynie ze wschodu, powiedział, że Rosja była dla niego od zawsze tajemnicza i pociągająca – próbował na różne sposoby ją zrozumieć i opisać. - To jest kraj apokaliptyczny, ziejąca nicość, która co jakiś czas rozlewa się na sąsiednie kraje. Jak Ukraińcy przegrają, to Ruscy tu przyjdą. Zawsze przychodzili, więc czemu tym razem miałoby być inaczej? Tylko siłą można ich zmusić do odwrotu - ocenił. - Mieliśmy czas pokoju, jak się okazuje, rzecz wyjątkową w tej części świata. Nie docenialiśmy tego, a przecież historia pokazuje, że zawsze tędy ciągnęły jakieś wojska, w jedną albo drugą stronę - zaznaczył.
Na uwagę, że w książce marzy, żeby Rosja stała się wyspą, stwierdził, że "wszyscy by na tym skorzystali". - A my przestalibyśmy wiecznie kombinować: wejdą, nie wejdą... - dodał.
Książka Andrzeja Stasiuka "Rzeka dzieciństwa" ukazała się nakładem wydawnictwa Czarne.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Albert Zawada/PAP