W czasie posiedzenia senackiej komisji nadzwyczajnej w sprawie inwigilacji Pegasusem zeznawał były prezydent Pracodawców Rzeczpospolitej Polskiej oraz poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego Andrzej Malinowski. Według informacji kanadyjskiej organizacji Citizen Lab jego telefon był zainfekowany systemem Pegasus od końca lutego 2018 roku.
W piątek Andrzej Malinowski, ekonomista, który był szefem Pracodawców RP w latach 2001-2021, wziął udział w posiedzeniu senackiej komisji nadzwyczajnej, która bada możliwość nielegalnej inwigilacji przy użyciu systemu Pegasus. Jeszcze zanim Malinowski zabrał głos, przewodniczący senackiej komisji Marcin Bosacki z Koalicji Obywatelskiej poinformował, że komisja potwierdziła w kanadyjskiej organizacji Citizen Lab, że na telefonie Malinowskiego wykryto ślady użycia Pegasusa.
O tym, że telefon Malinowskiego został co najmniej raz zainfekowany systemem Pegasus 19 kwietnia jako pierwsza poinformowała "Gazeta Wyborcza". Z analizy, którą przeprowadziła kanadyjska organizacja Citizen Lab, telefon Malinowskiego został zainfekowany w lutym 2018 roku, w czasie gdy stał on na czele organizacji Pracodawców RP. Systemem Pegasus - jak przypomniała - w Polsce dysponuje tylko Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Czytaj więcej: Wszystko, co wiemy o Pegasusie
Andrzej Malinowski szpiegowany Pegasusem
Malinowski, który w latach 1993-1997 był posłem PSL, przyznał w piątek, że informacja o inwigilacji była dla niego zaskoczeniem. - Nie przewidywałam w ogóle, że coś takiego jest możliwe, wręcz - zgodnie z definicją prezesa PiS, pana Kaczyńskiego - nie bałem się tego, bo uważam się za człowieka uczciwego, a prezes oficjalnie powiedział, że ludzie uczciwi nie powinni się bać Pegasusa - mówił.
- Poza tym nie kradnę, mimo przyzwolenia społecznego w niektórych grupach, nie wszczynam również niepokojów. Wprost przeciwnie - w dotychczasowej swojej działalności bardzo często występowałem jako taki "strażak" gaszący strajki, które z różnych powodów wybuchały. To było związane z moją działalnością w Komisji Trójstronnej i w Radzie Dialogu Społecznego - stwierdził Malinowski. Dodał, że był szpiegowany przy użyciu Pegasusa "mniej więcej od 27 lutego 2018 roku".
Według niego powodów inwigilacji mogło być kilka. Po pierwsze - jak mówił - od początku 2015 roku był felietonistą "Rzeczpospolitej", gdzie pisał krótkie teksty na tematy gospodarcze. - Wiem, że w pewnym momencie, po wyborach w 2015 roku, mniej więcej po pół roku, zaczęły do mnie docierać informacje o tym, że to się bardzo nie podoba większości parlamentarnej - relacjonował Malinowski.
Działalność w RDS
Zaznaczył przy tym, iż w jego felietonach nie chodziło o "konkretną grupę polityczną", tylko o wprowadzane rozwiązania dotyczące gospodarki. Dodał, że wcześniej krytykował także poprzedników PiS - koalicję PO-PSL i jej politykę gospodarczą.
Malinowski ocenił przy tym, iż Prawo i Sprawiedliwość "nie chciało za bardzo" prowadzić dialogu społecznego w ramach Rady Dialogu Społecznego. - Może w ten sposób chcieli się dowiedzieć właściwie, co my myślimy, jak myślimy - zastanawiał się były szef Pracodawców RP.
"Chciano mnie zdyskredytować"
Przypomniał ponadto, że w ramach Pracodawców RP powołano Centrum Monitoringu Legislacyjnego, które na bieżąco oceniało działalność legislacyjną w Polsce. - One niestety dla większości rządowej wyglądały bardzo mizernie, bardzo źle. To się bardzo nie podobało i prawdopodobnie szukano jakichś, nie wiem, jak to nazwać, haków, na moją skromną osobę. Równolegle próbowano kompromitować, dyskredytować mnie osobiście w przestrzeni publicznej poprzez cały system różnego rodzaju działań zarówno zewnętrznych, jak i wewnętrznych - powiedział Malinowski.
Kolejnym możliwym powodem inwigilacji, jak podejrzewa, mogą być jego szerokie kontakty zarówno w Polsce, jak i za granicą. Przypomniał, że jako szef Pracodawców RP brał także udział w spotkaniach Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego.
Malinowski o szantażu
W trakcie zeznań Malinowski powiedział, że w 2019 roku był szantażowany. Przekazał senatorom, że w czerwcu 1997 roku złożył negatywne oświadczenie lustracyjne. - Dziwnym trafem tego oświadczenia w IPN nie ma. Byłem kilka razy sprawdzany przez premierów, i mam na to oświadczenia notarialne premierów Pawlaka i Millera - powiedział. Dodał, że w 2019 r. okazało się, że "w IPN jest jego teczka tajnego współpracownika wywiadu wojskowego".
Według zeznań Malinowskiego przed senacką komisją, materiały IPN posłużyły do szantażu. "GW" napisała, że w kuluarach parlamentu mówi się o 300 tysiącach złotych.
- Pod koniec 2018 roku informacje do mnie docierały, że jest teczka w IPN, że w latach 80. byłem tajnym współpracownikiem wywiadu wojskowego. W styczniu 2019 oku zgłosił się do mnie pan z obozu rządzącego, że jest taka teczka, że niejaki pan Piotr Woyciechowski pisze artykuł o tym i że pięknie można to załatwić. Woyciechowski jest w trudnej sytuacji finansowej, został wyrzucony z PWPW (Państwowa Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych), zarabia marne pieniądze i jeżeli mu się zapłaci, to odstąpi od napisania tego artykułu - mówił Malinowski.
Malinowski: nie zapłaciłem, artykuł ukazał się w tygodniku
Nie zapłacił. - Minęło sześć dni, dostałem kopertę z tekstem o mnie i archiwach IPN. Artykuł był niepodpisany, bez żadnych uwag, wydrukowany na komputerze. Trzy tygodnie później ukazał się w tygodniku "Do Rzeczy", autorem był Piotr Woyciechowski opowiadał Malinowski.
Dlaczego był szantażowany? Jak opowiadał, w 2018 roku władza wiedziała, że rok później zostanie szefem Rady Dialogu Społecznego. - Groźby, plotki, pomawianie o współpracę - mówił Malinowski. Dodał, że różne historie się pojawiały.
Wicemarszałek Senatu Michał Kamiński pytał Malinowskiego o szczegóły szantażu, ale nie chciał zdradzić, kim był pośrednik. Powiedział tylko, że to ktoś, kogo znał. "Nieoficjalnie wiadomo, że to były polityk PiS, który działa w branży PR" - dodała gazeta.
Komisja senacka chce złożyć do prokuratury zawiadomienie o poważnym podejrzeniu wykorzystywania akt IPN do działalności przestępczej.
Jak czytamy w "Wyborczej" w 2020 roku prokuratura umorzyła śledztwo dotyczące ewentualnego sfałszowania teczki Malinowskiego. W lutym 2020 roku oskarżyła go o składanie fałszywych zeznań przed Oddziałową Komisją Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie. Proces trwa.
"GW" napisała, że do chwili publikacji artykułu nie udało jej się skontaktować z Woyciechowskim. Od lat 90. jest on jednym z najbliższych współpracowników Antoniego Macierewicza. W latach 2016-2017 był prezesem PWPW. Obecnie jest dyrektorem departamentu centrum pieniądza NBP.
Na początku piątkowego posiedzenia szef komisji Marcin Bosacki (KO) poinformował również, że w przyszłym tygodniu komisja spotka się z prezydium komisji śledczej ds. Pegasusa, która została powołana w Parlamencie Europejskim.
Czytaj więcej: katalońscy opozycjoniści byli szpiegowani Pegasusem
Szpiegowani Pegasusem
Senacka komisja nadzwyczajna w sprawie Pegasusa działa od połowy stycznia, nie posiada jednak uprawnień śledczych. Powołanie komisji to pokłosie ustaleń działającej przy Uniwersytecie w Toronto grupy Citizen Lab. Podała ona, że za pomocą opracowanego przez izraelską spółkę NSO Group oprogramowania Pegasus byli inwigilowani mecenas Roman Giertych, prokurator Ewa Wrzosek i senator KO Krzysztof Brejza. Do telefonu polityka miano się włamać 33 razy w okresie od 26 kwietnia 2019 roku do 23 października 2019 roku, gdy był on szefem sztabu KO przed wyborami parlamentarnymi.
Później Agencja Associated Press poinformowała, że według Citizen Lab mieli być szpiegowani przy użyciu programu Pegasus także lider AgroUnii Michał Kołodziejczak i Tomasz Szwejgiert - współautor książki o szefie resortu spraw wewnętrznych i administracji, byłym szefie CBA Mariuszu Kamińskim.
Ostatni raz komisja obradowała 23 lutego - wtedy wysłuchani zostali gen. Piotr Pytel i prof. Andrzej Zoll.
Źródło: PAP, Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Rafał Guz