Nie widzę w tej chwili potrzeby zmiany ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa - powiedział we wtorek Andrzej Duda, stwierdzając, że według Komisji Europejskiej "praworządność w Polsce została już przywrócona". Oświadczył też, że dopóki jest prezydentem, nie podpisze nominacji ambasadorskich dla Bogdana Klicha i Ryszarda Schnepfa.
Prezydent Andrzej Duda we wtorek w RMF FM był pytany, czy podpisze nowelizację ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, gdy trafi ona na jego biurko.
Duda zwrócił uwagę, że podstawowym elementem, nad którym zawsze się pochyla "z racji oczywistych obowiązków urzędu Prezydenta RP jako głowy państwa, jest kwestia zgodności z konstytucją". - W tej ustawie nadal jest absolutnie gigantyczna wątpliwość pod tym względem, a mianowicie przerwanie kadencji obecnej KRS. Bo tam jest wyraźnie powiedziane, że w momencie, w którym wybór nowej KRS zostanie dokonany, to po prostu przerywa się kadencję członków obecnej KRS. I to jest sytuacja, która budzi ogromne wątpliwości od strony konstytucyjnej - ocenił prezydent.
Duda zwrócił też uwagę, że ostatnio Komisja Europejska zakończyła wobec Polski procedurę z art. 7. - Powiedziała, że wszystko jest w Polsce w porządku. Powiedziała, że praworządność w Polsce została już przywrócona. Nie ma potrzeby żadnego zmieniania prawa, okazało się, że już jesteśmy praworządnym państwem, nie stawiano żadnych warunków - powiedział.
- Nie widzę potrzeby zmieniania ustawy o KRS w tej chwili, skoro Komisja Europejska tyle krzyczała na temat tego, że to między innymi jest właśnie naruszenie praworządności, a w tej chwili się okazuje, że już nie - ocenił.
Dopytywany, czy zgadza się ze stanowiskiem KE, Duda odparł: "A ja się uśmiecham, dlatego że - jak się okazuje - wystarczyło zmienić w Polsce władzę, aby zdaniem KE przywrócić praworządność". - To bardzo specyficzne podejście, jeśli chodzi o demokrację - uznał.
Prezydent pytany, kiedy zapadnie ostateczna decyzja ws. nowelizacji, odparł: "kiedy przyjdzie na to czas".
Nowelizacja ustawy o KRS
Uchwalona 12 kwietnia rządowa nowelizacja ustawy o KRS zakłada, że 15 sędziów-członków KRS ma być wybieranych w wyborach bezpośrednich i w głosowaniu tajnym przez wszystkich sędziów w Polsce, a nie - jak jest obecnie po zmianie przepisów z grudnia 2017 r. - przez Sejm. Po wyborze nowych członków KRS obecni sędziowie-członkowie Rady mieliby stracić mandaty. Nowela w wersji przyjętej przez Sejm przewiduje, że prawo do kandydowania na członka KRS nie będzie przysługiwać sędziom wyłonionym po zmianie przepisów dotyczących KRS w 2017 r.
W ten sposób - w zamierzeniu resortu sprawiedliwości - KRS ma stać się niezależna od władzy ustawodawczej, a ustawa w tej sprawie ma być jedną z fundamentalnych zmian przywracających w Polsce praworządność.
Senat jednomyślnie zaaprobował jednak poprawkę, zgodnie z którą bierne prawo wyborcze będzie przysługiwać wszystkim sędziom, niezależnie od tego, czy byli nominowani przez KRS przed zmianą przepisów w 2017 r., czy po tej zmianie.
Poprawkę skrytykowały m.in. organizacje sędziowskie i prokuratorskie - m.in. Stowarzyszenie Sędziów Polskich "Iustitia", Stowarzyszenie Sędziów "Themis" i Stowarzyszenie Prokuratorów "Lex Super Omnia".
Ustawa wraz z poprawkami Senatu trafiła z powrotem do Sejmu. Poprawki nie zostały jeszcze rozpatrzone.
Duda: nie podpiszę nominacji ambasadorskiej dla Klicha czy Schnepfa
We wtorek wieczorem w TV Republika prezydent proszony był także o ocenę polityki rządu dotyczącej ambasadorów. Podkreślił, że minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski "chce właśnie odwołać z ambasady w Lizbonie panią ambasador (Joannę) Pilecką, która jest młodszą krewniaczką rotmistrza Pileckiego, ale bardzo chce wysłać jako polskiego ambasadora pana Schnepfa, którego tata, razem z Sowietami, uczestniczył w Obławie Augustowskiej przeciwko Polakom".
Według niego dziś ważne stanowiska w MSZ "znowu zajmują ludzie, którzy kończyli uczelnię w Moskwie, tzw. MGIMO, i tam byli uczeni, jak postępować ze służbami zagranicznymi".
Na uwagę, że do Waszyngtonu ma być wysłany jako ambasador Bogdan Klich, prezydent odparł: "do USA, do największego na świecie mocarstwa militarnego, gdzie bezpieczeństwo i zdrowie prezydenta Stanów Zjednoczonych jest posunięte do kategorii niewyobrażalnej dla Polaków (...) pan Radosław Sikorski z panem (premierem) Donaldem Tuskiem chcą wysłać na ambasadora polskiego do USA człowieka, który był ministrem obrony, kiedy w polskim samolocie rządowym, wojskowym (..) zginął prezydent RP w katastrofie lotniczej, plus jedni z najważniejszych ludzi w państwie".
Prezydent nawiązał w ten sposób do tego, że Klich był szefem MON w czasie, gdy doszło do katastrofy smoleńskiej, w której zginął prezydent Lech Kaczyński z delegacją.
- Faceta, który był wtedy ministrem obrony narodowej i odpowiadał wtedy za polskie wojsko, oni chcą wysłać do Stanów Zjednoczonych. Przecież to będzie jeden wielki rechot. Nigdy się na to nie zgodzę, dopóki jestem prezydentem jeszcze przez te czternaście miesięcy, nigdy nie podpiszę tej nominacji ambasadorskiej - oświadczył Andrzej Duda. - Ja jej nie podpiszę, bo nie będę kompromitował Polski - dodał.
Pytany, czy dotyczy to też innych osób, które rząd chce powołać na placówki, prezydent powiedział, że na każdą z tych spraw będzie patrzył odrębnie.
Dopytywany, czy "nie zobaczymy także jego podpisu" pod nominacją dla Ryszarda Schnepfa, prezydent odparł: "Nie, nie zobaczymy". - I nie zobaczymy mojego podpisu pod nikim, kto należał do tak zwanej Konferencji Ambasadorów, bo dla mnie ci ludzie wielokrotnie kompromitowali Polskę i są niegodni tytułów ambasadorów, niegodni są tego, by reprezentować Polskę - podkreślił Duda.
Konferencja Ambasadorów RP to zgromadzenie byłych przedstawicieli RP, którego celem jest analiza polityki zagranicznej. Została powołana w 2018 roku. W jej skład wchodzi - jak wynika ze strony internetowej Konferencji - ponad 30 byłych ambasadorów RP, m.in. Ryszard Schnepf, Jan Truszczyński, Iwo Byczewski, Maria Krzysztof Byrski, Barbara Tuge-Erecińska czy Andrzej Krawczyk. Gremium to publikowało m.in. krytyczne analizy i listy otwarte wobec działań dyplomacji za czasów rządów PiS.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Leszek Szymański