Ambasador Rosji Siergiej Andriejew został w czwartek zaproszony do Ministerstwa Spraw Zagranicznych w związku z incydentem wojskowym z udziałem rosyjskich samolotów, do którego doszło na Morzu Bałtyckim - poinformował rzecznik prasowy MSZ Artur Dmochowski.
W poniedziałek rosyjskie Su-24 przeleciały 20 razy nad niszczycielem USS Donald Cook, zbliżając się do okrętu na odległość ok. 900 metrów. Do incydentu doszło na Bałtyku 130 kilometrów od Kaliningradu. Z powodu działań Rosjan odwołano zaplanowane operacje lotnicze polskiego śmigłowca na pokładzie niszczyciela - podały źródła agencji AP.
W czwartek po południu biuro prasowe MSZ poinformowało o wizycie rosyjskiego ambasadora Siergieja Andriejewa w Warszawie. Stronę polską reprezentował wiceminister Marek Ziółkowski. "Wiceminister Marek Ziółkowski wyraził zaniepokojenie tym niebezpiecznym zdarzeniem. Przede wszystkim podkreślił jednak, że Polska stara się promować dialog na rzecz przeciwdziałania takim wydarzeniom. W tym kontekście przypomniał, że Polska jest inicjatorem propozycji dokonania stosownych zmian w tzw. Dokumencie Wiedeńskim 2011" - napisał rzecznik MSZ w komunikacie. Chodzi o dokument regulujący budowę zaufania i bezpieczeństwa na świecie.
Jak podkreślił, celem Polski jest wzmocnienie przewidzianych w tym dokumencie mechanizmów redukcji ryzyka incydentów wojskowych. - Wspólnie z sześcioma innymi państwami, kilka tygodni temu przedstawiliśmy stosowny dokument w tej sprawie na Forum OBWE - poinformował rzecznik MSZ.
Szef BBN: argument dla wzmocnienia wschodniej flanki
Pytany o ten incydent na Bałtyku szef BBN Paweł Soloch powiedział, że incydent należy traktować bardzo poważnie. - To już jest rzecz, która wymaga zdecydowanej odpowiedzi. Jest dodatkowym argumentem dla pełnej realizacji decyzji, które zapadły w lutym, o przesunięciu wojskowych struktur NATO na wschód - powiedział szef BBN. W lutym ministrowie obrony państw NATO zgodzili się na wzmocnienie obecności wojskowej na wschodniej flance. Ta polityczna decyzja ma być teraz uszczegółowiona przez wojskowych. Jak powiedział w czwartek Soloch, teraz te prace powinny zostać wykonane jak najszybciej, także w zakresie zmiany mechanizmów reagowania NATO. - Na pewno jest to kontynuacja prowokacji rosyjskiej noszącej ryzyko nieprzewidzianego incydentu, który może się przerodzić w jakąś konfrontację militarną. To byłoby najgorsze rozwiązanie. Tutaj stroną winną bez wątpienia jest Rosja i należy dążyć do tego, żeby zatrzymać, póki istnieje taka możliwość, właśnie taki rozwój sytuacji - ocenił szef BBN.
"Rosja powtarza swoje agresywne zamiary"
Wcześniej do całego zdarzenia odniósł się szef MON Antoni Macierewicz. - Na pewno będzie bardzo jasna odpowiedź ze strony rządu polskiego. Jest oczywiste, że jest bardzo zdecydowane stanowisko Stanów Zjednoczonych, zapewne pozostali sojusznicy zrobią także to, co jest niezbędne w takiej sytuacji - powiedział Macierewicz dziennikarzom.
Szef MON ocenił, że przeloty rosyjskich samolotów bojowych nad ćwiczącym na Bałtyku amerykańskim okrętem, na którego pokładzie znajdował się polski śmigłowiec, to wyraz wrogości Rosji wobec Polski, USA i NATO.
- Rosja powtarza swoje nastawienie, swoje agresywne zamiary, których jesteśmy świadkami już od wielu, wielu lat. Agresywny ton rosyjski, agresywne zachowania rosyjskie nasilają się niestety, o czym uprzedzaliśmy od dawna naszych partnerów z NATO - powiedział. Macierewicz, który w poniedziałek rozmawiał w Brukseli z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem i naczelnym dowódcą sojuszniczych sił w Europie gen. Philipem Breedlove'em, dodał, że te rozmowy "na szczęście pokazują, że NATO świetnie rozumie zagrożenie rosyjskie i większość naszych postulatów, tego, co stawiamy jako konieczność wzmocnienia wschodniej flanki". Szef MSZ Witold Waszczykowski zapowiedział, że Polska zastanowi się nad wspólną odpowiedzią z Amerykanami. - Niestety od jakiegoś czasu już możemy obserwować tego typu prowokacyjne zachowanie, bądź to rosyjskich samolotów, bądź okrętów podwodnych, które testują nasze systemy obronne. Pytanie jest, w jakim celu, do czego jest to im potrzebne - mówił.
NATO: zachowanie niebezpieczne i nieprofesjonalne
Sekretarz generalny NATO ocenił, że incydent na Morzu Bałtyckim to zachowanie niebezpieczne i nieprofesjonalne. Poinformował, że w przyszłym tygodniu odbędzie się spotkanie NATO-Rosja.
- Myślę, że incydent na Morzu Bałtyckim tylko podkreśla to, jak ważne jest koncentrowanie się na ograniczeniu ryzyka i przejrzystości - powiedział Stoltenberg. Dodał, że można zaobserwować znacznie większą aktywność wojskową wzdłuż granicy między NATO a Rosją. - Musimy zapobiegać incydentom i wypadkom, a jeżeli do nich dojdzie, upewnić się, że nie wymkną się spod kontroli - podkreślił Stoltenberg.
Rosja: to planowane loty szkoleniowe
Incydent wydarzył się na wodach międzynarodowych w odległości 70 mil morskich (ok. 130 km) od Kaliningradu. Rosyjskie samoloty nie były uzbrojone, nie reagowały na próby kontaktu radiowego ze strony Amerykanów. Według ministerstwa obrony Rosji rosyjskie samoloty bojowe, przelatując w pobliżu niszczyciela rakietowego USA, będącego na wodach międzynarodowych na Bałtyku, przestrzegały wszelkich reguł bezpieczeństwa i międzynarodowych przepisów. Rzecznik rosyjskiego resortu obrony Igor Konaszenkow powiedział w czwartek, że załogi Su-24 wykonywały w ostatnich dniach planowe loty szkoleniowe nad neutralnymi wodami Morza Bałtyckiego. Trasa przelotu przebiegała przez rejon, w którym znajdował się amerykański niszczyciel. Konaszenkow powiedział, iż był to obszar leżący około 70 km od rosyjskiej bazy morskiej. - Po natrafieniu na okręt będący w polu widzenia, rosyjscy piloci wykonali zwrot i wycofali się, przestrzegając przy tym wszelkich zasad bezpieczeństwa - stwierdził Konaszenkow.
Autor: tmw/kk / Źródło: PAP