|

Finał gry o tron w... królewskiej wsi pod Warszawą

Nieporęt. Molo na Dzikiej Plaży
Nieporęt. Molo na Dzikiej Plaży
Źródło: Adam Michejda/tvn24.pl
Nie Warszawa, nie Kraków. Dokładnie 377 lat temu to niewielka wieś na północ od stolicy była najważniejszym miejscem w Polsce. Tu, gdzie dziś stoi sala gimnastyczna szkoły podstawowej, był dwór, w którym przyszły król oczekiwał na najważniejszą wiadomość w swoim życiu. Doczekał się jej 20 listopada 1648 roku. Artykuł dostępny w subskrypcji

Dojazd z Warszawy w te okolice zajmował karocom trzy godziny. Mniej więcej tyle trwa i dziś, w szczycie letniego sezonu. O ile jednak teraz dawny królewski trakt w każdy letni weekend stoi w korku pełnym samochodów, ciągniętych przez nie jachtów i skuterów wodnych, wtedy przemieszczały się nim królewskie orszaki, zaprzęgi najmożniejszych Rzeczpospolitej i posłańcy z opieczętowanymi listami. Szczególnie intensywny ruch panował w listopadzie 1648.

Gra o tron

Dokładnie pół roku wcześniej rozpoczęła się walka o tron. Król Władysław IV zmarł dość młodo - nie dożył 53. urodzin - i gwałtownie - po zabójczej dawce środków na przeczyszczenie. Automatycznymi kandydatami do tronu stali się jego dwaj bracia. Pierwszym był 35-letni Karol Ferdynand, dobrze ustawiony dzięki ojcu, od dziecka robił karierę, i to dosłownie - w wieku 12 lat dostał na przykład od papieża biskupstwo wrocławskie. Drugi zaś - 39-letni Jan Kazimierz - długo nie był dopuszczany do publicznych urzędów. Miał za to dość burzliwą młodość - spędził między innymi prawie dwa lata w więzieniu kardynała Richelieu.

Wysoki i "dość kształtny" - to już opis Jana Kazimierza pióra nuncjusza papieskiego Honorata Viscontiego - jednak "rysy jego na pierwszy rzut oka nie bardzo przyjemne, prócz tego nie ma żadnego wdzięku w ruchach ciała, obejściu i mowie".

Portret Jana Kazimierza autorstwa nieznanego malarza gdańskiego, lata sześćdziesiąte XVII wieku
Portret Jana Kazimierza autorstwa nieznanego malarza gdańskiego, lata sześćdziesiąte XVII wieku
Źródło: Reprodukcja Jakub Grelowski/PAP

Długą kampanię wyborczą szczegółowo opisał Adam Andrzej Witusik w "Elekcji Jana Kazimierza w 1648 roku". Miała sporo punktów zwrotnych, a jej osią było powstanie Chmielnickiego. Faworytem długo był młodszy brat - który miał coraz większe poparcie. Do tego stopnia, że we wrześniu, gdy zbliżał się sejm elekcyjny, Jan Kazimierz zaczynał zastanawiać się, co będzie robił pod jego rządami. Wtedy jednak nagle znalazł swe szczęście w nieszczęściu - czyli klęsce Polaków pod Piławcami, otwierającej Kozakom, pod wodzą Chmielnickiego, drogę w głąb Rzeczpospolitej, za którą to obwiniano stronników brata. Krótko skwitował to poseł francuski: "Stan Rzeczypospolitej rozpaczliwy. Tatarzy wkrótce zapewne staną w Warszawie". Król był więc potrzebny od zaraz.

W tym gorącym czasie Jan Kazimierz przebywał w drewnianym dworze myśliwskim w Nieporęcie. 1 listopada nastąpił przełom w kampanii, gdy odwiedził go tam książę Janusz Radziwiłł.

Czytaj także: