Nie mogę spać, myśląc o tych dzieciach, które marzną w lesie i mogą nie przeżyć kolejnej nocy - wyznała w "Faktach po Faktach" aktorka Olga Bołądź. - Niestety, polskie władze wywożą dzieci do lasu noc w noc, dzień w dzień. Jest to koszmar, który trudno zrozumieć, w który trudno uwierzyć - powiedział Piotr Bystrianin z Fundacji Ocalenie. W jego ocenie "to, co robi Polska, to jest strategia ludobójstwa". - Ktoś zdecydował, że ci ludzie mają umierać, żeby innych odstraszyć. Tak nie działa państwo prawa - przekonywał.
Na granicy z Białorusią trwa kryzys migracyjny. Na pasie przygranicznym obowiązuje stan wyjątkowy, co wiąże się z zakazem wstępu na ten teren między innymi dla dziennikarzy i aktywistów z organizacji pozarządowych. Straż Graniczna zatrzymuje coraz więcej osób, próbujących nielegalnie przedostać się na polską stronę. Pogranicznicy przyznali, że wobec grupy z Michałowa - w tym kobiet i dzieci - została zastosowana procedura push back.
Bołądź: najważniejsze jest to, by te osoby w tym momencie nie zamarzły
- Bardzo się przejęłam tą sytuacją. Nie mogę spać, myśląc o tych dzieciach, które marzną w lesie i mogą nie przeżyć kolejnej nocy - wyznała Bołądź. Aktorka został zaproszona do udziału w akcji stowarzyszenia Kobiety Filmu, w ramach której wraz z muzykiem Krzysztofem Zalewskim udała się do Michałowa przy granicy z Białorusią, by przekazać migrantom rzeczy pierwszej potrzeby.
- Pojechaliśmy, żeby przetrzeć szlaki, żeby podziękować mieszkańcom i włodarzom Michałowa, że się angażują, że maja odwagę, że wychodzą naprzeciw potrzebom ludzkim, żeby poznać też ludzi z Fundacji, którzy spędzają swój czas i poświęcają swoje zdrowie, szukając nocą w lesie ludzi, rodzin, małych dzieci, starszych osób. Chciałam to zobaczyć na własne oczy, móc zawieźć rzeczy, które kupiliśmy dla potrzebujących i poznać te osoby - mówiła Bołądź. Dodała, że spotkali się "z życzliwością i ciepłym przyjęciem".
- Tam, po drugiej stronie, są ludzie, którzy nie znają języka, są to często osoby nieprzygotowane na warunki, które spotykają. Chcieliśmy zachęcić inne fundacje i inne gminy, żeby otwierały swoje serca i pomagały tym osobom. Bo nieważna jest przyczyna, najważniejsze jest to, by te osoby w tym momencie nie zamarzły, by nie stała im się krzywda, żeby te dzieci znalazły odpowiednią opiekę, wraz ze swoimi rodzicami i żeby były bezpieczne. Jesteśmy przyzwoitymi ludźmi, taki jest nasz obowiązek, tak powinniśmy się zachować, a my jako osoby publiczne powinniśmy dać zwyczajnie przykład - stwierdziła artystka.
Jej zdaniem "przede wszystkim liczy się prawo serca". - Mam nadzieję, że my jako Polacy pomożemy tym ludziom, bo tak należy - przekonywała aktorka.
Bystrianin: polskie władze wywożą dzieci do lasu noc w noc, dzień w dzień
Według Piotra Bystrianina na granicy polsko-białoruskiej trwa kryzys humanitarny. - Przy granicy są tysiące osób, także w białoruskich lasach, które zostały tam wyrzucone przez polskie służby. Są tam też dzieci. Dostajemy sygnały od ludzi, którzy błagają o pomoc, którzy nie mają co jeść, jedzą liście. Takich osób spotykamy też dużo już po polskiej stronie granicy. Problemem jest to, że jeżeli takie osoby będą chciały prosić o ochronę w Polsce i wezwie się Straż Graniczną, to w większości wypadków te osoby znowu trafią do lasu - mówił aktywista. - Niestety polskie władze wywożą dzieci do lasu noc w noc, dzień w dzień. Jest to koszmar, który trudno zrozumieć, w który trudno uwierzyć - przyznał. Dodał, że "czasami ktoś trafia do szpitala i niestety ze szpitala zwykle potem wraca na granicę".
Gość "Faktów po Faktach" powiedział, że w miniony weekend pomagał 13 osobom, w tym czworgu dzieci, znalezionym we wsi Narewka na Podlasiu. Zaznaczył, że jedno z dzieci ma chorobę oka i powinien się nim zająć lekarz. - Przyjechała po nich ciężarówka wojskowa, zostali do niej wsadzeni i zamiast do placówki zostali zawiezieni na granicę. Niedługo później otrzymywaliśmy od nich informacje, że są już w Białorusi - relacjonował.
Jak ocenił, "niestety nie można ufać polskim władzom, ani polskim służbom". - Jest to dramat, ponieważ te osoby boją się prosić o pomoc. Ktoś może być w zagrożeniu życia, jego dzieciom może coś grozić, i ten człowiek może się bać poprosić o pomoc. Rządzący mają coraz więcej krwi na rękach - oświadczył Bystrianin.
Jak mówił, "nawet, jeżeli migranci błagają służby białoruskie, żeby pozwolili im wrócić do swoich krajów, tam gdzie nawet grozi im niebezpieczeństwo, ale wolą to ryzyko niż pewną śmierć w polskim lesie, są bici, okradani i zmuszani do przejścia znowu na polską stronę". - To dla nich jest pułapka. To, co robi Polska, to jest strategia ludobójstwa. Ktoś zdecydował, że ci ludzie mają umierać, żeby innych odstraszyć. Tak nie działa państwo prawa, tak nie powinien działać kraj Unii Europejskiej - przekonywał aktywista.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24