Jarosław Kaczyński ma specyficzną cechę, że umie pobudzać to, co w naszych duszach czy historii jest najgorsze i wykorzystać to dla swojego, bardzo partykularnego, wyborczego celu - powiedziała w "Faktach po Faktach" Agnieszka Holland. Oceniła, że PiS charakteryzuje "schizofrenia", która jej zdaniem "w końcu rozedrze" tę partię. Reżyserka w programie mówiła także o festiwalu, na którym pokazywano jej film, a na który nie została zaproszona.
Gościem wtorkowego wydania "Faktów po Faktach" w TVN24 była reżyserka i scenarzystka Agnieszka Holland, która pytana była między innymi o dzielącą i wykluczającą narrację Jarosława Kaczyńskiego podczas jego wypowiedzi w polskich miastach.
- To się dzieje już od przynajmniej 2005 roku. To jest jedyna metoda, którą Jarosław Kaczyński stosuje i umie skutecznie stosować: dziel i rządź. To zresztą bardzo stara metoda, która polega właśnie na polaryzacji. On nie jest jedynym populistą, który stosuje takie metody, ale ma jeszcze tę swoją specyficzną cechę, że umie pobudzać to, co w naszych duszach czy historii jest najgorsze i wykorzystać to dla swojego, bardzo partykularnego, wyborczego celu - odparła.
Holland zwróciła przy tym uwagę, że gorsze jest to, co prezes PiS robi, a nie mówi. - To, co on robi, niestety doprowadza do tego, że nasza suwerenność jest zagrożona - oceniła.
- To, co charakteryzuje PiS, w przeciwieństwie do innych tego typu partii, to schizofrenia. Z jednej strony oni nienawidzą Rosji, komunizmu, Putina, ale z drugiej strony podziwiają tego Putina i w gruncie rzeczy wyznają jego agendę. I wszystko, co robią, włącznie z zawieraniem sojuszy z najbliższymi Putinowi politykami, jak Orban, Salvini czy Le Pen, to robią przeciwko suwerenności Polski, przeciwko Ukrainie. Z drugiej strony wspierają Ukrainę. Wspierając Ukrainę, robią wszystko, aby grać w grę Putina, to znaczy rozwalać Unię Europejską - opisała Holland.
- Ta schizofrenia jest jakimś tragicznym rozdarciem tej formacji. To tak, jakby stali na dwóch różnych krach, które się rozchodzą i ich to rozdziela. Myślę, że ich to w końcu rozedrze, w takiej schizofrenii nie można żyć - skomentowała.
"Jesteśmy w takim momencie, kiedy musimy to zatrzymać"
Holland w programie mówiła także o festiwalu "GDAŃSK'82. Festiwal, który się nie odbył" (organizowanym przez państwową Filmotekę Narodową - Instytut Audiowizualny), na którym pokazano między innymi jej film "Kobieta samotna". Holland jednak nie została na ten pokaz zaproszona.
- To festiwal, który pokazuje ohydną cenzurę czasów komunistycznych. I na tym festiwalu znajduje się również mój film, ale mnie nie zaproszono, nie powiedziano mi o tym nawet. Ja byłam zdziwiona, bo akurat znalazłam się w tym kinie - przyznała. - Dowiedziałam się od pracowników, którzy jednak wstydzili się za to bardzo, że dyrektor tej instytucji (FINA - red.) wydał zakaz zaproszenia mnie, czyli ocenzurował moją osobę - zauważyła.
Nawiązała tu do wypowiedzi dyrektorki artystycznej festiwalu i specjalistki ds. programowych w FINA Kaliny Zalewskiej dla "Gazety Wyborczej", która potwierdziła, że spotkała się przypadkowo z Holland, oraz stwierdziła, że przedstawiciele FINA próbowali się wcześniej bezskutecznie skontaktować z reżyserką. - Rzeczywiście trudno się ze mną skontaktować - ironizowała Holland. - Kłamią, kłamią nieudolnie - skwitowała.
Wspomniała przy tym, że doświadczyła tak zwanej normalizacji w Czechosłowacji. - Widziałam, jak się łamie ludziom kręgosłupy, jak ludzie ze strachu czy z oportunizmu, czy z niechęci do konfliktu, do konfrontacji, robią strasznie podłe rzeczy i potem w pewnym sensie cała tkanka narodowa za to płaci, bo gdzieś to kłamstwo, ta słabość się gdzieś odciska - mówiła.
- Myślę, że jesteśmy w takim momencie, kiedy musimy to zatrzymać, że jeżeli to będzie kontynuowane, no to rzeczywiście zaczniemy żyć w alternatywnym świecie i wierzyć bardziej w propagandę niż to, co mamy na talerzu - dodała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24