Dalszy ciąg afery w sosnowieckiej skarbówce. Dwie osoby zostały zwolnione, jedna - zawieszona w pełnieniu obowiązków po tym, jak z urzędu wyciekły dokumenty, znalezione poźniej na przystanku autobusowym. Zdaniem przedstawicielki związkowców, z pracy wyrzucono "kozły ofiarne".
Po trzech tygodniach od ujawnienia przez TVN24 afery w Urzędzie Skarbowym w Sosnowcu, tamtejszy naczelnik zawiesił w pełnieniu obowiązków kierownik ds. egzekucji. To nazwisko tej osoby figurowało na wszystkich znalezionych na przystanku dokumentach.
- Staram się, żeby moje decyzje były roztropne i racjonalne. Uznałem, że do czasu wyjaśnienia sprawy komornik skarbowa powinna zostać zawieszona - wyjaśnił swoją decyzję naczelnik Urzędu Skarbowego w Sosnowcu, Jerzy Krok. Pytany, dlaczego dopiero teraz o tym zdecydował, odpowiedział, że postąpił tak "na podstawie swojej wiedzy w tej sprawie, która z dnia na dzień stawała się coraz pełniejsza".
Pomimo zawieszenia - jak twierdzą pracownicy - kobieta nadal w pracy się pojawia. Według nich, stale konsultuje się z dyrekcją i jest jednym z najbardziej zaufanych współpracowników naczelnika.
Jednak Krok stanowczo zaprzecza, by zawieszona kierownik "przychodziła do niego popołudniami". - Była w pracy w pierwszym dniu swojego zawieszenia - tłumaczył.
"Prywatny folwark naczelnika"
Kolejne decyzje presonalne sosnowieckiego naczelnika to zwolnienie dwóch kierowników z działu kontroli. To tam do 2008 roku pracowała kobieta, której nazwisko znajdowało się na znalezionych dokumentach. Potem awansowała na stanowisko kierownik ds. egzekucji.
Teraz m.in. tych dwóch zwolnionych pracowników naczelnik obarcza winą za zaginięcie dokumentów. Jeden z nich jest związkowcem, dlatego formalnie jeszcze nie jest zwolniony, gdyż fakt ten musi zaopiniować tamtejszą NSZZ Solidarność Pracowników Skarbowych. Tymczasem przedstawicielka związkowców broni zwolnionych. - Te osoby są kozłami ofiarnymi, bo okazuje się, że te dokumenty, które były znalezione gdzieś tam na ławce, to wiadomo czyje były. Ale ta osoba jest w tzw. układzie i jest bardzo chroniona przez naczelnika i jego dwór - skomentowała Józefa Warchala z NSZZ Solidarność Pracowników Skarbowych. Jej zdaniem, dyrekcja izby "zupełnie nie panuje" nad sytuacją. - Ministerstwo Finansów, departament podatkowy nie ma pojęcia, co się tu dzieje. Czyli jak ktoś zostanie gdzieś naczelnikiem, to traktuje to jak swój prywatny folwark - mówiła.
Aferę dotyczącą dokumentów z sosnowieckiej skarbówki TVN24 ujawniła w połowie lipca. Blisko 200 stron z danymi kilkudziesięciu przedsiębiorców z Sosnowca przypadkowy przechodzień znalazł na przystanku autobusowym i przekazał dziennikarzom. W tej sprawie Urząd Skarbowy w Sosnowcu wszczął specjalne dochodzenie wewnętrzne. Oprócz tego swoje postępowanie prowadzi prokuratura i policja.
Autor: MON/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24