Rozumiem, że teraz prokurator z Kielc nie będzie miał problemu, żeby odnaleźć Małą Emi. Chyba nie ma publicznie bardziej znanej osoby, która brała udział w tym procederze, niż pani Emilia Szmydt - powiedział w TVN24 reporter "Superwizjera" TVN Grzegorz Głuszak. Komentował decyzję katowickiego sądu, który nakazał prokuraturze powrót do afery hejterskej. Zawiadomienie składał krakowski sędzia Waldemar Żurek, ale prokuratura umorzyła postępowanie.
Jeszcze przed ujawnieniem w sierpniu 2019 roku w mediach tak zwanej afery hejterskiej, zawiadomienie do prokuratury złożył sędzia Waldemar Żurek, jeden z poszkodowanych. "Grupę hejterów" zaobserwował na Twitterze. Jak mówił, Mała Emi "była jedną z tych osób, które ja pierwotnie, jeszcze przed wybuchem afery, wskazywałem jako ten nick, który mnie hejtował".
Żurek relacjonował w rozmowie z TVN24, że już po tym, jak Mała Emi, czyli Emilia Szmydt, się ujawniła, opisała proceder oczerniania sędziów, a jej pełnomocnik wysłał do sędziego przeprosiny procesowe, prokurator umorzył postępowanie, "pisząc w uzasadnieniu, że nie wie, kim jest Mała Emi".
Krakowski sędzia złożył zażalenie na decyzję kieleckiej prokuratury. W poniedziałek Sąd Rejonowy Katowice-Wschód uchylił ją i nakazał prokuraturze ponowne przeprowadzenie postępowania.
Głuszak: wystarczyło wpisać do internetu Mała Emi
Sprawę komentował we wtorek Grzegorz Głuszak, reporter "Superwizjera" TVN, autor reportażu "Spowiedź Małej Emi. Kulisy afery hejterskiej", który został wyemitowany we wrześniu zeszłego roku. Emilia Szmydt, była już żona sędziego Tomasza Szmydta, po raz pierwszy zdecydowała się wówczas powiedzieć przed kamerą o swojej roli w aferze. Mówiła też, że nie została przesłuchana w tej sprawie.
Głuszak relacjonował, że "nie miał żadnego problemu z dotarciem do pani Emilii Szmydt". - Spotkałem się z nią w Polsce, spotkałem się z nią na Wyspach, więc dla mnie jest to niezrozumiałe, tym bardziej że wystarczyło jeszcze na tamtym etapie, kiedy prokuratura wszczęła śledztwo, wpisać do internetu Mała Emi i natychmiast pojawiało się imię i nazwisko Emilii Szmydt - dodał.
- Powiem tak pół żartem, pół serio, ale nie wiem, może prokurator, który prowadził tę sprawę, nie korzystał nigdy w życiu z internetu - powiedział.
Głuszak: prokuratura do tej pory nie przesłuchała Emilii Szmydt
Głuszak mówił, że rozmawiał w poniedziałek z Emilią Szmydt. Kobieta przekazała, że nadal nie została przesłuchana przez prokuraturę.
Pytany, czy zgłaszała się sama do prokuratury, powiedział, że "jej pełnomocnik złożył oświadczenie, że pani Emilia Szmydt w każdym momencie jest gotowa złożyć zeznania przed prokuraturą".
Reporter "Superwizjera" zaznaczył, że sprawa kielecka jest odpryskiem afery hejterskiej. - Główny wątek tej sprawy prowadzi jednak prokuratura świdnicka, która też do dnia dzisiejszego nie przesłuchała pani Emilii. Dlaczego? Nie mam zielonego pojęcia - powiedział.
Głuszak: niezależny sąd chyba zrobił to, co musiał
Odnosząc się do postanowienia katowickiego sądu rejonowego, powiedział, że nie zna jeszcze uzasadnienia. - Rozumiem, że sąd wydał pewne wytyczne, co prokuratura ma zrobić w tej sprawie, żeby ją podjąć na nowo - dodał.
- Rozumiem, że teraz prokurator z Kielc nie będzie miał problemu, żeby odnaleźć Małą Emi. Chyba nie ma publicznie bardziej znanej osoby, która brała udział w tym procederze niż pani Emilia Szmydt - ocenił Głuszak.
- Jeżeli prokuratura będzie miała problem z nawiązaniem kontaktu, to ja służę adresem do jej pełnomocnika, służę telefonem komórkowym do jej pełnomocnika. Myślę, że nie powinno być żadnych problemów - powiedział.
Jego zdaniem "niezależny sąd chyba zrobił to, co musiał zrobić". - Chyba nie było innego wyjścia - podsumował.
"Afera hejterska"
Sprawę tak zwanej afery hejterskiej w sierpniu 2019 roku opisali dziennikarze Onetu. Podali wtedy, że na komunikatorze WhatsApp miała powstać zamknięta grupa o nazwie "Kasta", która wymieniała się pomysłami na oczernianie sędziów. Uczestniczący w niej ówczesny wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak miał utrzymywać w mediach społecznościowych kontakt z kobietą o imieniu Emilia, która miała prowadzić akcje dyskredytujące niektórych sędziów sprzeciwiających się zmianom wprowadzanym przez rząd PiS. Miało się to odbywać za wiedzą Piebiaka.
Gdy rezygnował z funkcji w ministerstwie, zaprzeczył, jakoby miał związek z tymi działaniami. Zapowiedział, że będzie bronił swojego dobrego imienia.
Arkadiusz Cichocki, sędzia Sądu Okręgowego w Gliwicach i były prezes tego sądu z nadania ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry, w styczniu zeszłego roku w rozmowie z reporterką "Czarno na białym" Martą Gordziewicz rzucił nowe światło na "aferę hejterską".
Wkrótce mowę milczenia przerwał także kolejny sędzia Tomasz Szmydt. W reportażu "Kasta niezłomnych" relacjonował Marcie Gordziewicz, jak wyglądał mechanizm zbierania haków na sędziów, którzy narazili się obecnej władzy.
Obaj rozmówcy Marty Gordziewicz potwierdzili, że pomysły, decyzje i polecenia były przekazywane przez komunikatory internetowe w szerszym gronie o nazwie "Kasta" vel. "Antykasta", lub węższym, nazywającym się "Niezłomni".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24