Prezydent przysięgał na konstytucję: "tak mi dopomóż Bóg". Obydwaj jesteśmy wierzący - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 profesor Adam Strzembosz, który pytany był o to, czy Andrzej Duda powinien stanąć przed Trybunałem Stanu. Były pierwszy prezes Sądu Najwyższego komentował także uchwaloną przez Sejm dyscyplinującą sędziów nowelizację ustaw.
Były pierwszy prezes Sądu Najwyższego Adam Strzembosz był pytany w "Faktach po Faktach", czy prezydent Andrzej Duda powinien być postawiony przed Trybunałem Stanu.
W odpowiedzi przywołał historię, kiedy spotkał się ze znanymi mu z dawnych czasów adwokatami. - Była dyskusja, czy pan prezydent powinien stanąć przed Trybunałem Stanu. Tamten zespół prawników chórem mówił: oczywiście. Ja mówiłem: niekoniecznie, to zależy - relacjonował. - Jeżeli postawienie prezydenta przed Trybunałem Stanu doprowadziłoby do jakichś rozruchów, rozłamów, to pal sześć. Nie można amnestionować pospolitych przestępstw, ale Trybunał Stanu to jest polityka - zwrócił uwagę.
Przyznał przy tym, że na wyliczanie, kiedy prezydent złamał konstytucję "nie ma czasu". Jak mówił, kiedyś policzył, że stało się siedem razy. - A przysięgał na tę konstytucję: "tak mi dopomóż Bóg". Obydwaj jesteśmy wierzący - podkreślił.
"Zniesiono do zera samorząd sędziowski"
W piątek przez Sejm głosami posłów klubu PiS przeszła dyscyplinująca sędziów nowelizacja ustaw sądów. Posłowie nie zgodzili się na odrzucenie projektu i po południu zakończyli - bez możliwości zadawania pytań - głosowanie nad wnioskami mniejszości i poprawkami. Teraz projektem zajmie się Senat.
- Jakby sędziów nie było, to w ogóle byłoby świetnie. Przejęcie władzy sądowniczej poprzez jej zupełne podporządkowanie politykom, to świetne wyjście - ironizował Adam Strzembosz, komentując działania obozu rządzącego.
Zapytany, co jest najgroźniejsze w tej ustawie, odpowiedział, że "zniesiono właściwie do zera samorząd sędziowski". - Dawniej sędziowie opiniowali kandydatów na sędziów czy do wyższych instancji. To było bardzo ważne, w tajnym głosowaniu - zauważył.
Projekt PiS w jednym z zapisów stwierdza, że z chwilą jego wejścia w życie, "ustają kadencje dotychczasowych kolegiów sądów powszechnych" - okręgowych i apelacyjnych. Mają się składać już nie z prezesów i sędziów z różnych sądów, ale tylko i wyłącznie z prezesów.
Kolegia z samymi prezesami w składach mają opiniować kandydatów na sędziów. Obecnie czynią to zarówno kolegia, jak i zgromadzenia sędziów.
Strzembosz: pośpiech ośmiesza Sejm
Strzembosz pytany był także o tryb pracy sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka, która zajmowała się projektem - z przerwami - od godziny 19 w czwartek do 5 rano w piątek.
- Wszyscy myśleli, że nowe kierownictwo Sejmu to rzeczywiście będzie nowe otwarcie - stwierdził. - Pan Piotrowicz (były przewodniczący komisji sprawiedliwości) w komisjach dawał opozycji 30 sekund na zabranie głosu, teraz jest wspaniale, bo to minuta - dodał. Jak mówił, "na tym polega ta zmiana". - Posłom odbiera się głos, nie pozwala się dyskutować, dyskusje nocne są obraźliwe - wymieniał. - Czy to jest stan wojenny, aby ustawy dyskutować po nocach? - pytał. Były pierwszy prezes Sądu Najwyższego zwrócił uwagę, że prace w Senacie nad ustawą "będą powolutku rozpatrywane". - Po co ten pośpiech? Nikomu niepotrzebny. Ośmiesza Sejm, który jest ośmieszany od czterech lat. Dawniej też nie było wspaniale, ale takie ośmieszanie, jak teraz, jest absolutnie rekordowe - przyznał.
Strzembosz: czy to jest stan wojenny, aby ustawy dyskutować po nocach?
- Wszyscy myśleli, że nowe kierownictwo Sejmu to rzeczywiście będzie nowe otwarcie - mówił dalej gość "Faktów po Faktach". - Pan Piotrowicz (były przewodniczący Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka - red.) w komisjach dawał opozycji 30 sekund do zabrania głosu, teraz jest wspaniale, bo to minuta - dodał. Jak mówił, "na tym polega ta zmiana". - Posłom odbiera się głos, nie pozwala się dyskutować, dyskusje nocne są obraźliwe - wymieniał. - Czy to jest stan wojenny, aby ustawy dyskutować po nocach? - pytał. Były prezes Sądu Najwyższego zwrócił uwagę, że prace w Senacie nad ustawą "będą powolutku rozpatrywane". - Po co ten pośpiech? Nikomu niepotrzebny. Ośmiesza Sejm, który jest ośmieszany od czterech lat. Dawniej też nie było wspaniale, ale takie ośmieszanie, jak teraz, jest absolutnie rekordowe - przyznał.
"To pierwszy krok wyjścia z Unii"
Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł 19 listopada, że to Sąd Najwyższy ma badać niezależność nowej Izby Dyscyplinarnej, aby ustalić, czy może ona rozpoznawać spory dotyczące przejścia sędziów Sądu Najwyższego w stan spoczynku. Trybunał stwierdził też, że Krajowa Rada Sądownictwa przedkładająca wnioski z rekomendacją do powołania na stanowisko sędziego może zostać uznana za obiektywną "pod warunkiem jednak", że sama będzie "wystarczająco niezależna od władzy ustawodawczej i wykonawczej".
5 grudnia Sąd Najwyższy - w jednej ze spraw, których dotyczył wyrok - wskazał, że nowa Krajowa Rada Sądownictwa nie daje wystarczających gwarancji niezależności od organów władzy ustawodawczej i wykonawczej - i jest to punkt wyjścia do oceny, czy Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego jest niezawisła.
Od kilku tygodni przedstawiciele rządu powtarzają, w kontekście orzeczenia TSUE o legalności nowej KRS i Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, że jedyną instytucją, która może oceniać reformę sądownictwa, jest polski Trybunał Konstytucyjny.
- To pierwszy krok wyjścia z Unii, jeżeli będziemy unijne prawo badać w naszym Trybunale Konstytucyjnym - powiedział w "Faktach po Faktach" profesor Strzembosz. - Cóż by to była za jedność prawna w całej Unii, gdyby każdy Trybunał w swoją stronę i w swój sposób interpretował prawo unijne - dodał. Zapytany o nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego, Krystynę Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza, Strzembosz odparł: - Gratuluję. Jeżeli trzeba było kogoś poniżyć i ośmieszyć, to wybór jest wspaniały.
Autor: akw//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24