O przestrzeganiu w Polsce tajemnicy lekarskiej dyskutowali w "Faktach po Faktach" w TVN24 lekarze: Piotr Pisula, Maria Kubisa i Sebastian Goncerz. To w kontekście działań ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, który podał do publicznej wiadomości, że lekarz Piotr Pisula, który w "Faktach" TVN mówił o problemach z receptami po wprowadzonych przez resort zmianach, przepisał na siebie leki z określonej grupy.
W piątek minister zdrowia Adam Niedzielski ujawnił, że lekarz Piotr Pisula, który w czwartkowym materiale "Faktów" TVN mówił o problemach pacjentów bez dostępu do recept, przepisał na siebie leki z określonej grupy. Minister podał publicznie imię i nazwisko lekarza.
Na wpis ministra zdrowia zareagowało wielu przedstawicieli środowiska lekarskiego i organizacji, między innymi Naczelna Izba Lekarska. W piątkowym wpisie zwróciła uwagę, że Niedzielski, który nie jest lekarzem, "w odwecie sprawdza, jakie leki i komu wystawia ten lekarz i oznajmia to na Twitterze, łamiąc tajemnice lekarską".
W sobotę rano NIL poinformowała, że złoży "w najbliższych dniach zawiadomienie do prokuratury w związku z możliwością popełnienia przestępstwa" przez ministra Adama Niedzielskiego. Dodała, że zawiadomienia skierowane zostaną także do Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Pacjenta i Urzędu Ochrony Danych Osobowych.
Lekarz Piotr Pisula, członek Prezydium Okręgowej Rady Lekarskiej Wielkopolskiej Izby Lekarskiej, był gościem niedzielnego wydania "Faktów po Faktach w TVN24. W dyskusji towarzyszyli mu ginekolog, doktor nauk medycznych Maria Kubisa oraz przewodniczący Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Sebastian Goncerz.
"W jakiś sposób zostałem oczerniony"
Piotr Pisula odniósł się do zarzutów ministra zdrowia, jakoby lekarz miał kłamać. - W środę, gdy wystąpił problem z brakiem możliwości wystawienia recept, który wystąpił na moim, ale i innych oddziałach mojego szpitala, miałem dyżur. Od rana byłem na bloku operacyjnym, po południu próbowałem wystawić recepty pacjentom, którzy następnego dnia mieli wyjść. Moje koleżanki i koledzy z oddziału nie mogli tych recept wystawić. W czwartek rano mówiłem o tym, że nie mogę tych recept wystawić. Dopiero później wystawiłem tę receptę dla siebie - wyjaśnił.
- Nazywanie mnie kłamcą jest absolutnie nieuprawnione - podkreślił.
Lekarz przyznał, że nie spodziewał się, że minister zdrowia, "który w domyśle dba o dobro pacjentów, dba o to, żeby dane pacjentów były chronione, może przekroczyć tak podstawową zasadę jak to, że dane medyczne ludzi są tajne".
- W tej sytuacji czuję się bardzo poszkodowany, czuję, że w jakiś sposób zostałem oczerniony, właściwie w prywatnym celu ministra zdrowia i to wykorzystując moje prywatne dane, moje nazwisko, miejsce, w którym pracuję. Mało tego, znalazły się tam też informacje, że chodziło o leki psychotropowe i przeciwbólowe - mówił.
Zacytował przy tym wpis, który pojawił się na jego temat w internecie: "Czy Naczelna Izba Lekarska przeprowadzi dochodzenie, czy lekarz med. Piotr Pisula przyjmował pacjentów, będąc pod wpływem leków psychotropowych i czy choroba psychiczna, którą leczy (ew. uzależnienie narkotyczne) nie ma negatywnego wpływu na zdrowie i bezpieczeństwo pacjentów?".
- Chciałbym podkreślić, że lek, o którym mówimy, to lek przeciwbólowy, paracetamol z tramadolem. Nie jest to lek na choroby psychiczne - powiedział Pisula.
Dodał, że "ma poczucie jako obywatel, że jest to jego obowiązek, by uruchomić narzędzia prawne" w tej sprawie. - W tej chwili jestem na etapie konstruowania wezwania przedsądowego do pana ministra zdrowia, w którym będę oczekiwał od niego, poza wycofaniem się z tej sytuacji i przeprosin za to, co się stało, aby pan minister wsparł finansowo hospicjum Palium w Poznaniu. To byłoby jakieś zadośćuczynienie dla polskiego pacjenta - powiedział.
- Dziwi mnie to, jak zachował się minister zdrowia, bo można popełnić błąd, ale kiedy jest się dorosłym człowiekiem, popełnia się błąd i orientuje się, że się go popełniło, to zastanawiamy się, co zrobić, próbujemy to jakoś naprawić, mówimy: przepraszam. Kiedy pojawiło się oświadczenie ministra zdrowia, to spodziewałam się, że minister będzie deeskalował sytuację, że wycofa się z tego, tymczasem wydaje się, że pan minister eskalował - stwierdził.
Dokumentację "zabrało CBA, a odwiozła policja"
Maria Kubisa, która gościła w programie, opowiedziała o swoich doświadczeniach związanych z możliwym naruszeniem tajemnicy lekarskiej. W styczniu do jej prywatnego gabinetu weszli - na zlecenie prokuratury - agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego, którzy zabrali dokumentację medyczną pacjentek od 1996 roku. Miało to związek, jak podali śledczy, z prowadzonym postępowaniem dotyczącym pomocnictwa w aborcji. Dokumentację zwrócono po blisko dwóch miesiącach. W lipcu szczeciński sąd orzekł, że zabranie przez agentów CBA kartotek wszystkich pacjentek lekarki było niedopuszczalne.
W TVN24 przyznała, że "nadal jest w szoku". - To kilka tysięcy dokumentacji medycznej, objętej nie tylko RODO, ale i tajemnicą lekarską. Bo tak naprawdę zabrało to CBA, a odwiozła policja, przy czym komendant główny w Szczecinie wypiera się, że nie ma z tym nic wspólnego - mówiła. - Więc nie wiem, kto tę dokumentację miał, została oddana w kompletnym nieładzie, w związku z tym ja nie jestem w stanie do tej pory uszeregować jej alfabetycznie, ani też nie wiem, czy coś zostało zabrane, ponieważ nie było spisu - zaznaczyła.
Ginekolog przekazała, że sędzia, z którym rozmawiała stwierdził, że w Polsce nie ma tajemnicy lekarskiej, jest za to tajemnica spowiedzi. - Potraktowałam to jako żart. Postanowiłam to sprawdzić u źródła. Napisałam list do Rzecznika Praw Pacjenta z pytaniem, czy tajemnica lekarska nadal obowiązuje w Polsce. Mam potwierdzenie, że ten list dotarł - relacjonowała. - Do tej pory nie dostałam odpowiedzi - dodała.
Kubisa w programie przekazała, że nadal nie zwrócono jej telefonu oraz zeszytu z wynikami badań cytologicznych.
Dodała, że "nie ma złudzeń" co do tego, że cała sytuacja była "zastraszeniem".
"Lekarz ma prawo być pacjentem"
Sebastian Goncerz zwracał w TVN24 uwagę, że "tajemnica i prywatność danych medycznych w ochronie zdrowia jest kwestią fundamentalną i ogromne istotną". - Sytuacja, w której minister zdrowia, osoba, która powinna nieść przykład, łamie tę zasadę, jest nieakceptowalna dla środowiska - powiedział.
Jak zauważył, minister zdrowia ma dane lekarskie "na wyciągnięcie ręki". - I jeśli sytuacja polityczna będzie tego wymagać, to może ich użyć w tym celu - ocenił.
Goncerz zaznaczył, że "lekarz też jest człowiekiem". - Lekarz ma prawo chorować, ma prawo się leczyć, ma prawo być pacjentem i tak jak każdy inny pacjent ma prawo do prywatności, godnej opieki zdrowotnej i szacunku do niego i jego choroby, bez stygmatyzacji, bez ujawniania jego danych, bez przedstawiania tego w krzywym zwierciadle. - Na to nie ma zgody - zaznaczył. - podkreślił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24