Zostało wydane polecenie polityczne, żeby policja reagowała bardzo ostro na wszelkie przejawy gromadzenia się ludzi, a szczególnie te, które szkodzą interesom politycznym. W związku z tym następuje usprawiedliwienie polityczne ze strony przełożonych - stwierdził w "Faktach po Faktach" rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. Odniósł się do działań funkcjonariuszy podczas ostatnich protestów w Warszawie.
Podczas środowego protestu na placu Powstańców Warszawy, związanego z decyzją kierowanego przez Julię Przyłębską Trybunału Konstytucyjnego w sprawie przepisów antyaborcyjnych, grupa mężczyzn z pałkami teleskopowymi i gazem łzawiącym starła się z uczestnikami manifestacji. Rzecznik Komendy Stołecznej Policji przyznał, że byli to nieumundurowani policjanci. Twierdził, że wielokrotnie już pełnili służbę podczas zgromadzeń i interweniowali, gdy dochodziło do łamania prawa i aktów agresji.
W sobotę politycy Koalicji Obywatelskiej złożyli wniosek o odwołanie szefa Komendy Stołecznej Policji nadinspektora Pawła Dobrodzieja. Jednak w ocenie komendanta głównego policji generała Jarosława Szymczyka szef policji w Warszawie właściwie wywiązuje się ze swoich obowiązków - powiedział rzecznik KGP inspektor Mariusz Ciarka.
"Następuje usprawiedliwienie ze strony przełożonych policji, które jest niezbędne dla celów politycznych"
- To, że komenda stołeczna policji czuje się usprawiedliwiona, bo przełożeni mówią, że wszystko jest ok, to jeden z naszych głównych problemów - ocenił w "Faktach po Faktach" rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar.
Jak zauważył, "stworzył się taki system, w którym nawet kiedy pojawiają się nadużycia ze strony policji, działania, które nie mieszczą się w ustawie o środkach przymusu bezpośredniego, to następuje usprawiedliwienie ze strony przełożonych policji, ponieważ to usprawiedliwienie jest niezbędne dla celów politycznych".
- Polecenie polityczne, jakie zostało wydane, jest takie, żeby reagować bardzo ostro na wszelkie przejawy gromadzenia się ludzi, a szczególnie te, które szkodzą interesom politycznym. W związku z tym następuje usprawiedliwienie polityczne ze strony przełożonych w zakresie działania policji - tłumaczył RPO.
Zaznaczył, że problemem jest także "eskalacja". - Jak porównamy wydarzenia sprzed roku, dwóch lat, nawet sprzed pół roku, z tym, co się dzieje aktualnie, to mamy absolutnie do czynienia ze zwiększeniem siły, zwiększeniem poziomu reakcji i większą determinacją ze strony policji, aby reagować na jakiekolwiek próby gromadzenia się ludzi - podkreślił Bodnar.
Bodnar: ostatnio gaz łzawiący jest używany regularnie, bez ostrzeżeń
Rzecznik zwrócił uwagę, że "jak kiedyś zdarzyło się w czasie demonstracji w lipcu w 2018 roku użycie gazu, to wyjaśnialiśmy to przez ładne kilka dni: dlaczego to się stało, kto popełnił błąd". - Ostatnio ten gaz jest używany regularnie, co demonstracja. Nawet nie ma żadnych ostrzeżeń - zauważył.
Komentując potraktowanie posłanki Magdaleny Biejat gazem łzawiącym przez policję, Bodnar zauważył, że dawniej immunitety poselski i senatorski były szanowane. - Teraz w biały wieczór, można powiedzieć, psika się w twarz pani posłance Biejak. W ten sposób narusza się zasady wynikające z jej chronionego konstytucyjnie immunitetu - stwierdził RPO.
Podkreślił, że będzie przeciwko temu protestować i podejmuje działania w każdej takiej sytuacji.
"To, co robi prokurator generalny to jest odwracanie kota ogonem"
Po środowym proteście w mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia policjantów uczestniczących w brutalnych interwencjach oraz wezwania dotyczące identyfikacji i publikacji wizerunków tych funkcjonariuszy. W niedzielę minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro wydał oświadczenie, w którym uznał, że ujawnienie tożsamości policjantów jest nie tylko czynem nieetycznym i niemoralnym, lecz przede wszystkim sprowadza na funkcjonariuszy bezpośrednie ryzyko utraty zdrowia, a nawet życia. Szef resortu zapowiedział postępowanie wobec tych osób, które upubliczniły nazwiska i adresy policjantów.
- Do tej pory się nie zdarzało, żeby nieoznakowani funkcjonariusze i w żaden sposób się nie przedstawiający, od razu sięgali po środki przymusu bezpośredniego - zauważył Adam Bodnar w "Faktach po Faktach".
Jak ocenił, to, co robi prokurator generalny, to jest "odwracanie kota ogonem". - To jest teraz poszukiwanie jakiejkolwiek próby zaczepienia osób, które protestują przeciwko takiemu postępowaniu policji, co więcej - osób, które czują się bezbronne. Bo co one mają zrobić? Zawiadomić tego samego prokuratora o tym, że zostało popełnione w stosunku do nich przestępstwo? - zastanawiał się rzecznik praw obywatelskich.
Dodał, że "w Polsce już od pewnego czasu prokuratura działa tylko w tych sytuacjach, w których jest to dla niej opłacalne politycznie, a tam, kiedy mogłoby to dotknąć osób, które z prokuraturą sympatyzują lub są związane z obozem władzy, to prokuratura milczy, umarza postępowanie bądź prowadzi to postępowanie w nieskończoność".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24