- Nie można wszystkich neosędziów wrzucać do jednego worka - podkreślał w "Kropce nad i" w TVN24 minister sprawiedliwości i prokurator generalny Adam Bodnar, odnosząc się do proponowanych zmian ustawowych dotyczących tej grupy osób. Stwierdził, że to "bardzo przemyślana próba wyjścia z tej bardzo trudnej, patowej sytuacji, w której jesteśmy".
Adam Bodnar odniósł się w "Kropce nad i" w TVN24 do piątkowego spotkania, w którym uczestniczył też premier Donald Tusk, z przedstawicielami środowiska prawniczego w sprawie procesu przywracania praworządności w Polsce. Jedną z poruszanych kwestii było rozwiązanie problemu neosędziów, czyli sędziów, którzy zostali powołani do orzekania po rekomendacji upolitycznionej KRS, zmienionej za czasów rządów PiS-u.
- Moim zdaniem nie można tych tak zwanych - nie lubię tego słowa, ale tak się przyjęło - neosędziów, wrzucać wszystkich do jednego worka, tylko należy się naprawdę zastanowić, dlaczego oni są w takiej, a nie innej sytuacji - powiedział.
Bodnar o trzech grupach neosędziów
- Mamy bardzo dużą grupę, około 1600 osób, które w pewnym sensie nie miały żadnego moralnego wyboru. One po prostu skończyły Krajową Szkołę Sądownictwa i Prokuratury. No i była taka KRS, jaka była. Dostały nominacje, prezydent wyręczył im nominacje sędziowskie - mówił.
- I teraz mamy pozostałą grupę. Jedną grupę, która nie tylko dostała nominacje na wyższe stanowiska, ale też aktywnie uczestniczyła w tworzeniu tego nowego porządku prawnego - była członkami Krajowej Rady Sądownictwa, prezesami sądów, przewodniczącymi wydziałów, rzecznikami dyscyplinarnymi. Tych osób my szacujemy (że jest - red.) około 500. I uważam, że w ich przypadku te osoby powinny wrócić na poprzednio zajmowane stanowiska i być także poddane takiemu specjalnemu reżimowi odpowiedzialności dyscyplinarnej - kontynuował Bodnar.
- Jest jeszcze jedna grupa sędziów, którzy tylko i wyłącznie przyjęli awans, ale później, poza orzekaniem, specjalnie nic większego w wymiarze sądownictwa nie robili. I w takiej sytuacji my w pewnym sensie chcemy odpowiedzieć na to, co się już pojawia jako praktyka w środowisku sędziowskim, a mianowicie część osób mówi tak: "to był błąd z naszej strony (...)". I w przypadku tych osób stworzymy procedurę ustawową, która będzie im dawała możliwość, aby właśnie takie oświadczenie złożyć - mówił dalej minister sprawiedliwości.
Bodnar: to próba wyjścia z patowej sytuacji
Na uwagę, że takie rozwiązanie zmuszałoby tę grupę sędziów do złożenia "samokrytyki", odparł: - No tak, ale powstaje pytanie: czy dajemy szansę, żeby ludzie sami podjęli taką decyzję, czy wolimy ich z mocy prawa ustawowo pozbawić statusu? Uważam, że w takiej sytuacji lepiej jest indywidualizować, dawać szansę, żeby ludzie sami podjęli decyzję, niż żeby ich przymusowo, ustawowo cofać na wcześniej zajmowane stanowisko - powiedział.
- Uważam, że taką możliwość trzeba stworzyć i jest to bardzo przemyślana próba wyjścia z tej bardzo trudnej, patowej sytuacji, w której jesteśmy - dodał.
Bodnar o sprawie Rubcowa: wszystko odbyło się zgodnie z prawem
Bodnar odniósł się też do tego, że oficer GRU Paweł Rubcow, który podawał się za hiszpańskiego dziennikarza, przed opuszczeniem Polski w ramach wymiany więźniów między Zachodem a Rosją, otrzymał dostęp do materiałów ze śledztwa.
CZYTAJ WIĘCEJ: Rosyjski szpieg Paweł Rubcow "wyjechał z kompletem wiedzy" z Polski. Jest komentarz prokuratury
- Ta sprawa została przeprowadzona w ten sposób, żeby ją zamknąć i żeby możliwe było dokonanie przeprowadzenia wymiany więźniów - powiedział Bodnar. Zapewniał też, że "wszystko się odbyło zgodnie z artykułem 156 Kodeksu postępowania karnego". - W momencie kiedy zamykane jest śledztwo, każda osoba pozbawiona wolności ma prawo zapoznać się z aktami postępowania - dodał.
Bodnar podkreślił też, że "w tej sprawie wypowiadały się już służby specjalne i one wiedzą, że w tych aktach nie było niczego, (czego) by pan Rubcow wcześniej nie wiedział".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24