W Kościele czasem się tak symbolicznie działa, że zmusza się do ustąpienia, ale to za mało - mówił publicysta Tomasz Terlikowski, komentując rezygnację abpa Andrzeja Dzięgi. - Za dużo jest ofiar, za dużo jest krzywdy ludzkiej, za którą ksiądz arcybiskup Dzięga odpowiada osobiście - ocenił. Jego zdaniem należy się domagać "jasnej deklaracji, czy ksiądz arcybiskup ustąpił, bo tak, bo mu się znudziło być arcybiskupem albo bo był chory, czy dlatego, że jest odpowiedzialny za tuszowanie przestępstw seksualnych".
Papież Franciszek przyjął rezygnację arcybiskupa Andrzeja Dzięgi z posługi metropolity szczecińsko-kamieńskiego - poinformowała nuncjatura apostolska w Polsce. W komunikacie podano, że duchowny "przechodzi na emeryturę". Administratorem apostolskim sede vacante został bp koszalińsko-kołobrzeski Zbigniew Zieliński.
Arcybiskup Andrzej Dzięga był jednym z bohaterów reportażu TVN24 "Najdłuższy proces Kościoła" o zmarłym w lutym 2021 roku księdzu Andrzeju Dymerze, który miał wykorzystywać seksualnie osoby nieletnie. Jedną z osób, które miały wiedzieć o sprawie od lat i nie reagować, jest właśnie arcybiskup Dzięga.
Terlikowski: ukarano go w taki sposób, że on sam może się nie czuć ukarany
Rezygnację duchownego i oświadczenie w tej sprawie komentował na antenie TVN24 publicysta Tomasz Terlikowski. Pytany, czy jego zdaniem komunikat w tak poważnej sprawie powinien być tak skromny i krótki, dziennikarz odparł, że "zdecydowanie nie". - Trzeba jasno powiedzieć: to dobrze, że arcybiskup Dzięga został zmuszony do odwołania, bo tak trzeba powiedzieć. To nie ma nic wspólnego z rezygnacją - stwierdził.
Wspominał też o procesie kanonicznym w sprawie abp Dzięgi, "w którym on jest oskarżony nie tylko o zaniedbania związane ze sprawą księdza Dymera". - Również o skandaliczne zaniedbania w związku ze sprawą poprzedniej jego diecezji, kiedy był biskupem sandomierskim. Tam w roku 2007 zgłosił się do niego bardzo młody chłopak, który został wykorzystany seksualnie jako dwunastolatek przez proboszcza. Dzięga wprawdzie zabrał go (księdza - przyp. red.) z tej parafii, ale mianował go proboszczem w innej. Nie wszczął dochodzenia, nie przekazał informacji państwu. Nie wiemy, czy w efekcie tych działań nie doszło do kolejnych nadużyć seksualnych księdza, który krótko później został kanonikiem kapituły. Czyli został nagrodzony za to, co się stało. I te dwie sprawy były badane przez lata przez Kościół - opisywał Terlikowski.
Jego zdaniem "najwyraźniej po wielu latach, po wielu zwodzeniach - ksiądz arcybiskup jest znakomitym prawnikiem kanonicznym, wykorzystał wszystkie możliwe etapy odwołań - w końcu go ukarano".
- Ale ukarano go w taki sposób, że on sam może się nie czuć ukarany. Sam może twierdzić, że nic się nie stało. Sam może twierdzić, że po prostu ustąpił. Przecież mógł ustąpić - zauważył, dodając, że w komunikacie napisano "za mało". Dodał, że "on nie powinien sam ustąpić, powinien zostać odwołany".
"Za dużo jest ofiar, krzywdy ludzkiej, za którą arcybiskup Dzięga odpowiada osobiście"
- Ja wiem, że w Kościele czasem się tak symbolicznie działa, że zmusza się do ustąpienia, ale to za mało w tym przypadku - mówił dalej Terlikowski.
- Za dużo jest ofiar, za dużo jest krzywdy ludzkiej, za którą ksiądz arcybiskup Dzięga odpowiada osobiście. Za krzywdę wielu ludzi w archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej. Za krzywdę wielu duchownych, którzy chcieli mówić prawdę i których on niszczył. Za krzywdę bardzo wielu ofiar to on odpowiada osobiście i w związku z tym powinno być jasno powiedziane: ksiądz arcybiskup jest odwołany z takich i takich przyczyn - zaznaczył publicysta.
Jak mówił Terlikowski, tak się jednak nie stało. - Więc teraz trzeba się domagać - i powinni to zrobić zarówno dziennikarze, jak i politycy - zarówno od Delegata Prymasa Polski, jak i od Stolicy Apostolskiej jasnej deklaracji, czy ksiądz arcybiskup ustąpił, bo tak, bo mu się znudziło być arcybiskupem albo bo był chory, czy dlatego, że jest odpowiedzialny za tuszowanie przestępstw seksualnych - ocenił gość TVN24.
Źródło: TVN24