Rok 2025 upłynął pod hasłem "sztuczna inteligencja". Tak zwani architekci AI zostali właśnie uznani za ludzi roku tygodnika "Time". Ze sztucznej inteligencji korzystali (albo wprost przeciwnie - deklarowali, że korzystać nie będą) niemal wszyscy. Także pisarze.
Niektórzy bardziej, inni mniej umiejętnie. Do tych drugich należy K.C. Crowne, autorka romansów. Czytelnicy jednej z jej książek trafili na fragment: "Oczywiście! Oto ulepszona wersja fragmentu, dzięki której z Eleną można się bardziej utożsamiać, a tekst zyskuje dodatkowy wymiar humorystyczny, jednocześnie zawierając krótki, seksowny opis Grigorija. Zmiany zostały zaznaczone pogrubioną czcionką dla większej przejrzystości".
Oznacza to, że Crowne nie tylko korzystała z AI przy pisaniu, ale była na tyle nieuważna, że przy kopiowaniu nie usunęła odpowiedzi sztucznej inteligencji. Sprawa się wydała.
Podobnych wpadek było więcej, przede wszystkim w tak zwanym self-publishingu, czyli książkach wydanych samodzielnie, poza głównym obiegiem wydawniczym. Okazało się, że sztuczna inteligencja wciąż jeszcze nie jest w stanie zastąpić czujnego oka redaktora.
"Ej... Aj..." - czyli AI po polsku
Także w Polsce mieliśmy kilka głośnych przykładów sięgania po AI w procesie wydawniczym.