W tym miejscu, w którym Trzecia Droga się znalazła, w polskiej polityce długo być nie można. Nie można siedzieć okrakiem - powiedział w TVN24 Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Jak dodał, "zapewne politycy najbardziej konserwatywnej części koalicji rządzącej liczą na to, że długofalowo uda się stworzyć pomosty, przez które mniej zidealizowana część elektoratu Prawa i Sprawiedliwości będzie trafiała do niewyrazistej, także w podejściu do aborcji, Trzeciej Drogi".
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia poinformował, że projekty dotyczące aborcji będą procedowane "tuż po pierwszej turze wyborów samorządowych", czyli za ponad miesiąc - 11 kwietnia. Jego zdaniem lepiej poczekać z taką debatą do zakończenia "bardzo gorącej kampanii wyborczej", by uniknąć sytuacji, w której projekty "zostaną odrzucone w ramach tej przedwyborczej kanonady w pierwszym czytaniu". Sprzeciwili się temu politycy Lewicy, których dwa projekty w sprawie aborcji czekają w Sejmie od listopada.
Chwedoruk: w polityce nie można siedzieć okrakiem
- Obecna sytuacja wynika zapewne z długofalowych kalkulacji Szymona Hołowni i części ludowców, którzy zdają sobie sprawę, że bardzo trudno będzie odebrać poparcie rosnącej w siłę Platformy Obywatelskiej, czy stabilnej Lewicy. A w tym miejscu, w którym Trzecia Droga się znalazła, w polskiej polityce długo być nie można. Nie można siedzieć okrakiem - powiedział Chwedoruk.
W jego ocenie "Prawo i Sprawiedliwość popadło w kryzys o charakterze strukturalnym". - Zapewne politycy najbardziej konserwatywnej części koalicji rządzącej liczą na to, że długofalowo uda się stworzyć pomosty, przez które mniej zidealizowana część elektoratu Prawa i Sprawiedliwości będzie trafiała do niewyrazistej, także w podejściu do aborcji, Trzeciej Drogi - stwierdził.
Według niego jednak "problem tej formacji polega na tym, że trzon elektoratu opozycji stanowią te grupy społeczne, które są szczególnie aktywne wyborczo", w tym najmłodsi obywatele, których partycypacja wyborcza bardzo wzrosła w ostatnich latach. Zwrócił uwagę, że oni są "zdecydowanie po drugiej stronie i oczekują rozstrzygnięć dosyć prostych". Podkreślił, że "Polska jest w Europie ewenementem". - Nie licząc mikropaństw typu Malta, wszędzie indziej prawo do aborcji jest dopuszczalne - powiedział.
Dodał, że "ograniczenia w skali globalnej dotyczą niektórych krajów muzułmańskich, szczególnie rządzonych przez sunnickich fundamentalistów, niektórych państw, które krytycy zaliczają do republik bananowych, północnych, mocno katolickich stanów Meksyku, czy też części stanów USA, gdzie protestanccy fundamentaliści odgrywają szczególną rolę w Partii Republikańskiej".
- Choćby z tego względu w zglobalizowanym świecie tego typu ustawodawstwo na dłuższą metę jest nie do utrzymania. Jest ono tylko manifestacją zbioru idei sprzed parudziesięciu lat, z pierwszej połowy dwudziestego stulecia - stwierdził.
"Wybory samorządowe i wybory europejskie ukształtują na nowo równowagę w tej koalicji"
Chwedoruk powiedział, że Szymon Hołownia i jego otoczenie "dość dużo zainwestowali w różnego rodzaju gesty pod adresem wyborców bardziej konserwatywnych niż trzon elektoratu obecnej koalicji". - W polityce każda umowa w istocie jest permanentnie weryfikowana przez siłę polityczną mierzoną sondażami, ale także różnymi wyborami, które na czas kadencji danej koalicji przypadają. I w tym przypadku wybory samorządowe i wybory europejskie ukształtują na nowo równowagę w tej koalicji, a jeśli ona się nie zmieni, to ostatecznym weryfikatorem będą wybory prezydenckie - stwierdził politolog.
W jego ocenie "nie ulega wątpliwości, że kandydat popierany przez Prawo i Sprawiedliwość nie wygra najbliższych wyborów prezydenckich". - Żeby nie wiem co się w polskiej międzynarodowej polityce działo, to z dzisiejszej perspektywy jest to absolutnie niemożliwe - uznał.
Dodał, że ewentualne perturbacje w koalicji rządzącej "będą miały ograniczony charakter". - Politycy zdają sobie sprawę, że większość opinii publicznej, większość wyborców wszystkich formacji koalicyjnych absolutnie nie zrozumiałaby tego, że ta koalicja miałaby się rozpaść - powiedział. Dodał, że obecnie w Sejmie nie ma żadnej alternatywnej większości.
- To nie poprzedni Sejm, gdzie przewaga Zjednoczonej Prawicy wynosiła zaledwie pięć mandatów i można było sobie wyobrazić jakieś roszady. Tu jest do tego bardzo, bardzo daleko. Prawo i Sprawiedliwość musiałoby się jakoś politycznie wzmocnić, a Platforma i Lewica mocno osłabić, żeby w tej sali sejmowej doszło do jakichś wstrząsów - ocenił gość TVN24.
"To co się dzieje w Stanach Zjednoczonych jest dosyć szczególne"
Chwedoruk komentował także zbliżającą się wspólną wizytę w USA prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Donalda Tuska. Obaj zostali zaproszeni przez Joe Bidena na spotkanie w Białym Domu. Ma się ono odbyć 12 marca - w 25. rocznicę przystąpienia Polski do NATO.
CZYTAJ WIĘCEJ: Zaproszenie dla Andrzeja Dudy i Donalda Tuska do Białego Domu. Prezydencki minister o szczegółach - To, co się dzieje w Stanach Zjednoczonych, jest dosyć szczególne. Mamy do czynienia z kluczową fazą kampanii wyborczej. Pozycja Joe Bidena nie jest tak mocna jak była w analogicznym czasie jego zwycięskiej, poprzedniej kampanii - ocenił.
Jego zdaniem "Stany Zjednoczone są jedynym podmiotem, który może w wymiarze strategicznym cokolwiek zmienić, jeśli chodzi o swoisty pat, który powstał wokół wojny na Ukrainie".- Bez cienia ironii polscy politycy jadą po to, żeby dowiedzieć się, co może się zdarzyć - stwierdził.
Dodał, że w ostatnim czasie w Europie i Polsce mieliśmy do czynienia z "kakofonią politycznych dźwięków". Przywołał tutaj niedawne słowa prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który powiedział, że nie należy wykluczać wysłania na Ukrainę zachodnich wojsk. - Myślę, że to, co amerykańska dyplomacja nam powie, będzie bardzo istotne, bo gdyby macronowski scenariusz miał się ziścić, to boję się, że możemy zatęsknić za czasami między 1945 a 2024 rokiem - powiedział Chwedoruk.
Źródło: TVN24