7 grudnia 1970 roku kanclerz RFN Willy Brandt ukląkł przed Pomnikiem Bohaterów Getta w Warszawie. Był to jeden z najbardziej poruszających symboli politycznych współczesnej historii. Zdjęcie klęczącego Brandta obiegło cały świat.
Kanclerz RFN Willy Brandt wykonał gest w trakcie swojej wizyty związanej z podpisaniem układu z Polską dotyczącego normalizacji stosunków, w którym Bonn po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej uznało polską granicę zachodnią. - Wizyta Brandta w Warszawie była historyczna, przełomowa. Była to pierwsza wizyta zachodnioniemieckiego szefa rządu w Polsce – a od powstania RFN minęło wtedy już 21 lat. Pamiętajmy, że gdy polityk przyleciał do Warszawy, znalazł się w państwie, z którym RFN nie utrzymywała nawet stosunków dyplomatycznych; to pokazuje skalę problemu – przypomina dr Robert Żurek, historyk i członek Zarządu Fundacji "Krzyżowa".
Brandt przybył do Warszawy, by podpisać układ z PRL, który, jak określa to dr Żurek, "miał zakończyć epokę lodowcową we wzajemnych relacjach". W układzie tym RFN uznała bowiem granicę na Odrze i Nysie, co stało w sprzeczności z dotychczasową doktryną polityczną Bonn – rewizja granicy była jednym z jej głównych celów. - Ale na wizytę Brandta należy spojrzeć szerzej niż tylko jako na przełom w relacjach między PRL a RFN, ona tak naprawdę była punktem zwrotnym w relacjach polsko-niemieckich od połowy XVIII wieku – ocenia historyk.
Jak wyjaśnia, wcześniej były to relacje wrogie – Prusy, a potem Niemcy dążyły do realizacji swoich interesów kosztem Polski, nieraz w bardzo brutalny sposób. - Wizyta Brandta to zerwanie z tą – jak to nazywał nieżyjący już niemiecki historyk, Klaus Zernack – "negatywną polityką wobec Polski". Po raz pierwszy podjęto poważną próbę dogadania się z Polakami, po raz pierwszy poświęcono własne interesy na rzecz budowy dobrych relacji z Polską – zaznacza dr Żurek. W wizycie widoczne były odwaga i determinacja Brandta oraz jego współpracowników z szeregów koalicji rządzącej – socjaldemokratów i liberałów. Uznanie granicy było dużym ryzykiem politycznym, gdyż społeczeństwo zachodnioniemieckie było w sprawie relacji z Polską mocno podzielone i opozycyjna wtedy CDU mogła ugrać na kontrowersyjnej decyzji Brandta spory kapitał polityczny. Rzeczywiście kanclerza czekały burzliwe dwa lata – dopiero w 1972 roku Bundestag ratyfikował układ, a rząd Brandta ledwie ocalał w procedurze wotum nieufności.
"Albo oba wieńce, albo żaden"
W czasie wizyty Brandta doszło do jeszcze jednego przełomowego wydarzenia. Jak wynika z ówczesnych relacji, władze PRL przed wizytą sugerowały kanclerzowi złożenie wieńca przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Uzależnił on jednak zgodę na to od umożliwienia mu udania się pod Pomnik Bohaterów Getta. "Albo oba wieńce, albo żaden" – zanotował szef niemieckiego protokołu dyplomatycznego po konsultacji z urzędem kanclerskim. Polska strona powstrzymała się wówczas od komentarza, pozwalając na złożenie wieńca pod pomnikiem na terenie byłego getta. Komunistyczne władze, nawet po sugestiach niemieckiego MSZ, nie zaproponowały jednak żadnego ceremoniału dyplomatycznego – odegrania hymnów państwowych czy wyłożenia księgi pamiątkowej.
- Najbardziej poruszającym momentem wizyty Brandta było odwiedzenie Pomnika Bohaterów Getta. Kanclerz spontanicznie przyklęknął przed pomnikiem i trwał w tej pozycji kilkadziesiąt sekund - mówi dr Robert Żurek. Decyzja o uklęknięciu nie była jednak zaplanowana, lecz – jak zapewniał później Brandt – była wynikiem impulsu. W opublikowanych w 1989 r. wspomnieniach tak pisał o swoim geście: "Ciągle pytano mnie, co chciałem przez ten gest wyrazić. Czy może ten gest był zaplanowany? Nie, nie był. [...] Niczego nie planowałem, ale opuszczając pałac w Wilanowie, gdzie mieszkałem, miałem poczucie, że muszę dać wyraz szczególnej pamięci przed Pomnikiem Bohaterów Getta. Na dnie niemieckiej historii, czując na sobie ciężar milionów zamordowanych, uczyniłem to, co czynią ludzie, gdy słowa zawodzą".
Jednak Brandt nie był osobiście obciążony spuścizną nazizmu, a po dojściu Hitlera do władzy przebywał na emigracji w Norwegii i Szwecji. Wyrażając zatem skruchę przed Pomnikiem Bohaterów Getta, uczynił to w imieniu państwa i narodu niemieckiego. Jak skomentował zachowanie Brandta tygodnik "Der Spiegel", "ukląkł ten, który nie musiał, w imieniu wszystkich, którzy powinni byli klęknąć, ale tego nie zrobili".
"Wywnioskowałem z tego, iż inni także jeszcze nie rozliczyli się z tą częścią historii"
W Niemczech Zachodnich gest Brandta przyjęto ambiwalentnie. Znaczna część mediów i opinii publicznej uznała go za przesadzony. - Dopiero z biegiem czasu lepiej zrozumiano i doceniono wagę tego przyklęknięcia, które stało się symbolem nowego, odpowiedzialnego podejścia przez Niemcy do ich historii – zauważa dr Robert Żurek.
Gest kanclerza wywołał również konsternację w Polsce. - Polscy komuniści woleliby, by Brandt równie poruszająco zachował się przed Grobem Nieznanego Żołnierza, tam złożył on jednak jedynie wieniec i ukłonił się. Zachodziło więc podejrzenie, że kanclerz z większym pietyzmem podchodzi do ofiar żydowskich niż polskich, co dla władz PRL mogło być kłopotliwe, zwłaszcza że dwa lata wcześniej urządziły w Polsce antysemicką nagonkę – wskazuje dr Żurek.
Sam Brandt w swoich wspomnieniach podkreślał, że żaden z jego polskich partnerów nie nawiązał do tego gestu: "Wywnioskowałem z tego, iż inni także jeszcze nie rozliczyli się z tą częścią historii". Brandt wspominał też, że rozmówcy polscy pytali, dlaczego nie uklęknął przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Oficjalnie bowiem władze polskie ani słowem nie ustosunkowały się do zachowania Brandta. Gest kanclerza całkowicie zignorował I sekretarz PZPR Władysław Gomułka. Premier Józef Cyrankiewicz, sam więzień obozów koncentracyjnych Auschwitz i Mauthausen, jedynie w prywatnej rozmowie w przerwie oficjalnego programu wyraził uznanie dla Brandta.
"Prasa światowa szeroko relacjonowała uroczystość"
Konsternację można było także zauważyć w polskich mediach. Jak wspominał Artur Hajnicz, ówczesny redaktor "Życia Warszawy", w redakcji jego dziennika cenzura skonfiskowała fotografię klęczącego Brandta. Jedyną warszawską gazetą, w której zdjęcie się ukazało, była wychodząca w języku jidisz "Fołksztyme". Natomiast prasa światowa szeroko relacjonowała uroczystość przed Pomnikiem Bohaterów Getta, a obraz klęczącego Brandta obiegł cały świat.
W Polsce fotografię Willy'ego Brandta zresztą wyretuszowano. Publikowano jej dwie wersje: przedstawiającą Brandta klęczącego przed stojącym na warcie polskim żołnierzem albo skadrowaną w ten sposób, że ukazywała tylko popiersie kanclerza. Dopiero po 1989 r. w polskich podręcznikach historii zaczęto publikować zdjęcie w całości.
Czy Brandt rzeczywiście dzielił obywateli polskich według klucza etnicznego i jednym okazał więcej czci niż innym? - Nawet gdyby tak się stało, byłoby to w jakiś sposób zrozumiałe, gdyż Holokaust był najstraszliwszym elementem nazistowskich zbrodni. Ale prof. Krzysztof Ruchniewicz, który intensywnie badał ten temat, twierdzi, że Brandt chciał uczcić wszystkich obywateli polskich zamordowanych przez Niemców, a uroczystość przy Grobie Nieznanego Żołnierza po prostu miała inny charakter niż przed Pomnikiem Bohaterów Getta – podsumowuje dr Robert Żurek.
6 grudnia 2000 r., w przeddzień 30. rocznicy symbolicznego gestu, kanclerz Niemiec Gerhard Schröder, premier Jerzy Buzek, żona Brandta Brigitte Seebacher-Brandt oraz pisarz Günter Grass uczestniczyli w odsłonięciu Pomnika Willy’ego Brandta w pobliżu Pomnika Bohaterów Getta.
Źródło: PAP