Mija 30 lat od upadku muru berlińskiego - budowli, która oddzielała świat komunistyczny od świata wolnego. Próba jego przekroczenia groziła śmiercią, ale mimo to wiele osób ją podejmowało. Niektóre ucieczki w 1989 roku ułatwiały tak zwane "pociągi do wolności". Historie ludzi, którzy porzucali NRD i próbowali ułożyć swoje życie na nowo oraz relacje świadków upadku muru berlińskiego w czwartek o 20.30 w "Czarno na białym" w TVN24.
W pierwszym reportażu Arkadiusz Wierzuk przedstawi historie ludzi, którzy przez Warszawę i ambasadę Republiki Federalnej Niemiec na Saskiej Kępie uciekali z Niemiec Wschodnich do Niemiec Zachodnich. Szacuje się, że od sierpnia do listopada 1989 roku tę drogę pokonało sześć tysięcy obywateli NRD.
Ucieczki ułatwiły pociągi, które przez terytorium wschodnich Niemiec miały ich zawieźć na Zachód. Były one nazywane "pociągami do wolności". Transport udało się zorganizować wbrew umowom z NRD o obowiązkowym odsyłaniu uchodźców – poprzez powoływanie się na międzynarodowe dokumenty o obronie praw człowieka. Pierwszy taki pociąg ruszył z Warszawy 1 października z Dworca Wschodniego.
Jak wyglądały te ucieczki? Pytamy uczestników tamtych wydarzeń, którzy w NRD zostawili swoje domy i próbowali ułożyć życie na nowo w RFN.
Upadek budowli-symbolu
Marcin Gutowski w swoim reportażu przypomni historię muru berlińskiego, budowli-symbolu, która przez niemal 30 lat oddzielała świat komunistyczny od świata wolnego.
Mur został wybudowany w 1961 roku przez władze NRD i miał powstrzymać masowe emigracje ze wschodnich do zachodnich Niemiec. Z czasem z drewnianego płotu z zasiekami stał się czterometrowym murem z żelbetonowych bloków.
Próba jego przekroczenia groziła śmiercią, ale mimo to wiele osób ją podejmowało. 30 lat po upadku muru berlińskiego autor reportażu rozmawiał ze świadkami tamtych wydarzeń.
Autor: red. / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24