14 dni - dokładnie tyle uciekał przed polską policją podejrzewany o zabójstwo kobiety i poćwiartowanie zwłok. W piątek został przewieziony do Polski. Po jego zatrzymaniu dużo więcej wiemy o tym, jakie miał plany, dokąd próbował uciec i co naprowadziło na jego trop ścigających go policjantów. Oto podsumowanie poszukiwań Kajetana P. Materiał "Czarno na białym".
Tuż po popełnieniu zbrodni Kajetan P. z ciałem zawiniętym w torbę wsiadł do taksówki. Wysiadł na warszawskim Żoliborzu, ale do domu miał jeszcze spory kawałek. - Wysiadł z taksówki, ochłonął, opadły emocje i wtedy myśli, co robić dalej - próbuje odtworzyć wydarzenia Jan Fabiańczyk, były policjant kryminalny, który rozwiązywał zagadki morderstw. Zauważa, że Kajetan P. nie miał planu, bo wkrótce wsiada do kolejnej taksówki i jedzie do domu. - Gdyby miał plan, to od momentu popełnienia tego czynu realizowałby swój plan. A tak, działał bez pomysłu. To jest jeden wielki chaos, emocje, panika - dodał.
Odporność czy lęk?
- Bezpośrednio po czynie wykazywał spokój, bo tak to odebrali taksówkarze, którzy go wieźli. Z jednej strony mogło to świadczyć o dużej odporności psychicznej, a z drugiej to zachowanie sparaliżowanego przez lęk - uważa psychiatra i biegły sądowy Jerzy Pobocha. Kajetan P. już w domu na Żoliborzu próbował wzniecić pożar. Podpalił torbę z ciałem. Od miesięcy odcinał się od znajomych i przyjaciół. Nie miał nikogo, kto mógłby pomóc mu zatrzeć ślady. Kiedy w mieszkaniu dogaszany był ogień i trwały czynności policyjne, Kajetan już w pociągu przemieszczał się z dworca Centralnego w Warszawie do Poznania. Na zdjęciu zrobionym już w Poznaniu, widać, że trzymał w ręku kartkę. Policja początkowo założyła, że mógł to być plan działania. Miał przy sobie pieniądze, które wypłacił jeszcze w Warszawie. To 15 tysięcy złotych. W Poznaniu zrobił zakupy kompletując rzeczy, które pozwolą mu zmienić wygląd. - To była damska kurtka, plecak koloru czarnego, koszulka, okulary - relacjonuje oficer operacyjny zespołu poszukiwań celowych KWP w Poznaniu. Robiąc zakupy zrobił dwa błędy. Kłócił się o jeden grosz reszty, co później policjanci wykorzystają w pościgu, przewidzą jego zachowanie, wiedząc, że jest skąpy. Po drugie kupił charakterystyczną damską kurtkę. Droga z Warszawy do Poznania, później przez Niemcy, Włochy na Maltę też nie jest pozbawiona błędów. Kajetan P. rzuca się w oczy. - Jedna osoba zgłosiła się w Bolonii mówiąc, że jechała z nim autobusem - zdradza oficer.
Policja wyciąga wniosek
Na Maltę dotarł 9 lutego z Sycylii. - Nie można dostać się tam nie będąc nie zarejestrowanym, trzeba podać pełne dane osobowe. Pokazał dowód - dodaje. Śledczy trafiają do hotelu na Malcie trzy godziny po opuszczeniu go przez Kajetana P. Od tego momentu wiedzieli, że dzielił ich minimalny dystans. Zaczął się pościg.
Kajetan zgłosił się na posterunek na Malcie, by zgłosić zaginięcie paszportu. Zrobił to po to, by z policyjnym kwitem uciec do Tunezji. Chciał wykupić wycieczkę, ale nie udało się to bez paszportu. Dlatego poszedł do konsulatu Tunezji i poprosił o wpuszczenie do kraju. Te informacje przekazała maltańska policja. Policjanci byli tuż za nim.
Obstawili tunezyjski i polski konsulat, gdyby znowu się tam pojawił. Obserwowali też dworzec autobusowy. - Jak tam można trafić? Albo taksówką albo autobusem. Taksówki są za drogie - wyjawił oficer. Ten wybór okazuje się kluczowy, Kajetan P. wpadł na dworcu wychodząc z autobusu. Po 14 dniach od morderstwa jest w rękach policji.
Cel osiągnięty
Kartka, którą miał, nie okazała się rozpisanym planem wielkiej ucieczki. - Człowiek, który studiował dziennikarstwo, filologię i był na stażach w kilku tytułach prasowych, naprawdę inteligentny człowiek, bibliotekarz. A nie zachował się w ogóle inteligentnie. Nie miał doświadczenia, nie wiedział jak to zrobić - twierdzi Fabiańczyk.
Do samolotu Kajetan P. wsiadł w piątek w asyście polskich i maltańskich policjantów. W sobotę zostanie przesłuchany i usłyszy zarzut zabójstwa.
Autor: lukl / Źródło: tvn24.pl