Marszałek Piłsudski, miał - chyba przez nieostrożność - niepochlebnie wyrazić się Polakach, że to "naród wspaniały, tylko ludzie k...y". Nie zgadzam się z tą opinią. Z wakacyjnych podroży wyniosłem wrażenie, że jest na odwrót: poszczególni osobnicy wydają mi się nadspodziewanie rozgarnięci, rozumni i mili, natomiast zbiorowość jest do chrzanu. Przypuszczam, że przez Marszałka przemawiało rozgoryczenie charakterystyczne dla polityków, którzy mają poczucie, że naród ich nie rozumie i nie docenia ich poświęceń. Takich doświadczeń nie mam, dla narodu się nie poświęcałem, więc powodów do oczekiwania wdzięczności też nie mam.
Być może z tego właśnie powodu, każdy indywidualny objaw bystrości umysłu i wysokich umiejętności przyjmuję z radością. Nie muszę dodawać, że nie jestem człowiekiem wygórowanych wymagań. Swoje wnuczki, mieszkające w Szwajcarii. wziąłem w celach edukacyjnych na wycieczkę do Gdańska i to było pasmo miłych zaskoczeń. Moim wnuczkom Gdańsk bardzo się podobał. Mnie zresztą też. Zafundowaliśmy sobie zwiedzanie miasta pod kierunkiem przewodnika. Była nim osoba w średnim wieku, biegła w obcych językach. Nie jestem pewien, czy wykład historyczny tej osoby przypadłby do gustu ministrowi Czarnkowi. Wszelako nie chcę sprowadzić nieszczęścia na głowę tego osobnika przez ujawnienie jego danych osobowych.
W każdym razie nacisk położony został na skomplikowaną historię miasta, o którym słyszałem jeszcze w szkole podstawowej, że po latach wróciło do macierzy. Wiem, że w gronie wybitnych Polaków z Gdańskiem związanych jest Lech Wałęsa, natomiast przy okazji tej wakacyjnej eskapady dowiedziałem się, ze gdańszczanami z urodzenia byli fizyk Fahrenheit i filozof Schopenhauer. Przewodnicy nie robili z nich na siłę Polaków, co dobrze świadczy o ich narodowym poczuciu wartości - nie potrzebują żadnych podpórek - i o ówczesnym Gdańsku, gdzie chętnie osiedlali się bogaci niemieccy kupcy, przodkowie wspomnianych uczonych.
Z wnuczkami odwiedziłem też Europejskie Centrum Solidarności. Nie powiem, że przez ten elegancko zaprojektowany budynek przewalały się tłumy. Zważywszy jednak, że obywateli mógł zniechęcić do zwiedzania spór o to, kto był w sierpniu 1980 roku ważniejszy: Wałęsa czy Gwiazda, Walentynowicz czy Krzywonos, to ludzi młodych z dziećmi było całkiem sporo i wykazywali prawdziwe zainteresowanie tą prehistorią Nowej Polski.
A trzeba mieć w pamięci, że dziś dzieli nas od podpisania Porozumień Sierpniowych ten sam mniej więcej kalendarzowy dystans, co w roku 1958 od konferencji w Wersalu przywracającej Polskę do życia po rozbiorach. Ówczesne skromne obchody z tej okazji o tyle były zrozumiałe, że wedle obowiązującej wtedy polityki historycznej odzyskanie państwowości zawdzięczaliśmy, jak zresztą wszystko w tamtych czasach, Związkowi Radzieckiemu. Nasza własna rola została należycie pomniejszona, więc nie było się czym chwalić.
Ale wracając do marszałka Piłsudskiego i jego fobii, wydaje mi się, że powodowało nim rozgoryczenie. Natomiast przypisywanie marności pojedynczym obywatelom i równoczesne nadmierne komplementowanie zbiorowości wynikało z kalkulacji politycznej. Każdy Polak brał do siebie pochlebstwa, jako należne, a obelgi odnosił do sąsiada z lokalu obok.
Ta metoda pozyskiwania zwolenników politycznych została twórczo rozwinięta i wzbogacona przez Prezesa. Otóż Kaczyński nie tylko rozdaje komplementy i pieniądze, ale wachlarz środków perswazyjnych poszerzył o napuszczanie na innych. Oczywiście Niemcy są naszym wrogiem numer 1, od stuleci. To się nie zmienia.
Doszli jednak wrogowie nowi, a wśród tych nowych na czoło wysuwa się fałszywy i przebiegły dobrodziej - Unia Europejska. Niby daje pieniądze, ale tymi pieniędzmi chce nas zniewolić i uzależnić. Wręcz podbić.
Nadchodzi czas próby. Zbliżają się wybory. Okaże się kto miał rację? Marszałek Piłsudski, twierdząc, że naród jest wspaniały a grzeszą obywatele, czy może ja, widząc wśród obywateli ludzi rozumnych, rozgarniętych i nieprzekupnych. Wolałbym mylić się, ale mam wrażenie, że wspaniały naród, któremu Prezes konsekwentnie i umiejętnie podlizuje się, bez stawiania wymagań, stanowi ciągle większość.
Opinie wyrażane w felietonach dla tvn24.pl nie są stanowiskiem redakcji.
Źródło: tvn24.pl
Maciej Wierzyński - dziennikarz telewizyjny, publicysta. Po wprowadzeniu stanu wojennego zwolniony z TVP. W 1984 roku wyemigrował do USA. Był stypendystą Uniwersytetu Stanforda i uniwersytetu w Penn State. Założył pierwszy wielogodzinny polskojęzyczny kanał Polvision w telewizji kablowej "Group W" w USA. W latach 1992-2000 był szefem Polskiej Sekcji Głosu Ameryki w Waszyngtonie. Od 2000 roku redaktor naczelny nowojorskiego "Nowego Dziennika". Od 2005 roku związany z TVN24.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24