Służby odnalazły mężczyznę, który zaginął w czasie niedzielnej nawałnicy na jeziorze Niegocin. Wczoraj w tym rejonie znaleziono ciało kobiety, jego żony. Zgłoszenie o zaginięciu pary zgłosiła w Poznaniu ich zaniepokojona córka.
Przypomnijmy, że w poniedziałek ciało 50-letniej żeglarki odkryły przypadkowe osoby na wschodnim brzegu jeziora Niegocin, na wysokości wsi Grajwo (woj. warmińsko-mazurskie). Jej ubiór wskazywał na to, że żeglowała.
Jak poinformował asp. Tomasz Markowski, ustalono, że kobieta wypłynęła w niedzielę w rejs wraz z mężem. Policja dotarła do właściciela łodzi i przesłuchała go. Potwierdził, że w niedzielę wypożyczył łódź małżeństwu z woj. łódzkiego.
Okazało się również, że zaginięcie małżeństwa w Poznaniu zgłosiła ich zaniepokojona córka, która nie mogła skontaktować się z rodzicami.
We wtorek rano ciało zaginionego mężczyzny odnaleźli w wodzie ratownicy MOPR, krótko po rozpoczęciu akcji poszukiwawczej. Wszystko wskazuje na to, że należy ono do zaginionego w niedziele żeglarza. Jak informował jednak rzecznik prasowy warmińsko-mazurskiej policji Tomasz Markowski, jego tożsamość musi potwierdzić jeszcze rodzina. - [Ciało - przyp. red.] znajdowało się około 200 m od miejsca, w którym w poniedziałek znaleziono kobietę. Unosiło się na wodzie, już zostało wydobyte – powiedział prezes MOPR Jarosław Sroka.
Jak dodał asp. Markowski oba ciała zostały zabezpieczone do badań sekcyjnych, które mają ustalić przyczynę śmierci tych osób. Przekazał również, że wszczęto śledztwa, które mają wyjaśnić przyczyny i okoliczności wszystkich dramatycznych wypadków śmiertelnych, do których doszło po niedzielnym załamaniu pogody.
Pogoda uniemożliwiła poszukiwania
Poszukiwanie zaginionego mężczyzny i łodzi było w poniedziałek niemożliwe ze względu na warunki pogodowe. Silna nawałnica, porównywalna z tzw. białym szkwałem, który przeszedł przez mazurskie jeziora w 2007 roku, przetoczyła się przez Mazury i Warmię w niedzielę.
Ratownicy MOPR w poniedziałek późnym popołudniem i wieczorem przeprowadzili kilkanaście akcji technicznych polegających na wyciąganiu z trzcin i mielizn jachtów, które nie poradziły sobie z gwałtownym niedzielnym wiatrem, którego siła przekraczała 10 stopni w skali Beauforta. - Ale wciąż się zgłaszają kolejne załogi. Dzisiejsza pogoda pozwala na prowadzenie akcji technicznych, systematycznie, po kolei będziemy wszystkim pomagać - zapewnił Jarosław Sroka.
Żeglarze zignorowali błyskające maszty
W niedzielę na Wielkich Jeziorach byłskały maszty ostrzegające o załamaniu pogody, ale żeglarze je zlekceważyli. Mieszkańcy regionu nie otrzymali smsów z alertami pogodowymi. Ratownicy MOPR w poniedziałek późnym popołudniem i wieczorem przeprowadzili kilkanaście akcji technicznych polegających na wyciąganiu z trzcin i mielizn jachtów, które nie poradziły sobie z gwałtownym niedzielnym wiatrem, którego siła przekraczała 10 stopni w skali Beauforta.
W efekcie nawałnicy na mazurskich jeziorach wywróciło się pięć łodzi. Zdaniem policji i MOPR nie ma już kolejnych zaginionych załóg.
Jarosław Sroka wyjaśnił, że na dnie Niegocina spoczywają dwie zatopione łodzie – jedna, na której pływało małżeństwo, i druga, z której uratowano kobietę. Pływający z kobietą 74-letni żeglarz został odnaleziony martwy.
Dokładne lokalizacje zatopionych łodzi nie są znane. Asp. Markowski dodał, że policja prowadzi akcję poszukiwania tych łodzi, współpracują z policją także inne służby.
- Decyzję o wyciągnięciu z wody tych jachtów muszą podjąć ich właściciele, na razie nie zgłosili do nas prośby o pomoc. Każdy właściciel na własną rękę może szukać tych łodzi - podkreślił Sroka.
Źródło: TVN24/PAP
Źródło zdjęcia głównego: shutterstock