Podczas polowania zorganizowanego przez Koło Łowieckie "Żubr" z Olsztyna w gminie Purda (woj. warmińsko-mazurskie) ktoś zastrzelił łosia. Brało w nim udział ponad 30 osób, w tym między innymi prezes Naczelnej Rady Łowieckiej i kandydat na prezydenta Olsztyna, były siatkarz Marcin Możdżonek. Prokuratura Rejonowa w Olsztynie prowadzi postępowanie w tej sprawie. Na razie nikomu nie postawiono zarzutów. Za zabicie łosia będącego gatunkiem chronionym grozi do trzech lat więzienia.
"6 stycznia odbyło się polowanie zbiorowe w Graszku, w którym uczestniczył m.in. Kol. Marcin Możdżonek. Pozyskano lisa oraz jelenia cielę" - czytamy na stronie internetowej Koła Łowieckiego "Żubr" w Olsztynie. Okazało się jednak, że w trakcie polowania ktoś śmiertelnie postrzelił łosia.
Czytaj też: Policja zatrzymała dwóch myśliwych. Są podejrzani o zastrzelenie łosia - Informację o zastrzeleniu łosia otrzymaliśmy anonimowym alertem na naszą skrzynkę mailową. Zabicie zwierzęcia gatunku objętego całorocznym okresem ochronnym jest zawsze istotną stratą dla przyrody. Wypadki takie zdarzają się niepokojąco często i niestety wiele postępowań nie znajduje finału w sądzie - tłumaczy Anna Gdula, członkini z Rady Fundacji "Niech Żyją!".
Ktoś zastrzelił łosia
Te informacje potwierdził w rozmowie z tvn24.pl prokurator Daniel Brodowski z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie. - Sprawę prowadzi posterunek policji w Purdzie, a nadzoruje ją Prokuratura Rejonowa Olsztyn-Południe, która z uwagi na kwestie formalne zwróciła się do Prokuratury Okręgowej w Olsztynie o przekazanie jej do innej jednostki. Prokuratora okręgowa przychyliła się do niego i wysłała akta do Prokuratury Regionalnej w Białymstoku celem rozważenia przekazania sprawy zgodnie z właściwością - wyjaśnił Brodowski.
Dodał, że do polowania doszło 6 stycznia w gminie Purda. - Było to polowanie zbiorowe koła łowieckiego "Żubr". Brało w nim udział ponad 30 osób. W trakcie polowania, w godzinach popołudniowych, któryś z naganiaczy ujawnił krew zwierzęcia. Okazało się, że było to truchło łosia ze świeżą raną postrzałową. O tym fakcie zawiadomiono najbliższą jednostkę policji - podkreślił prokurator.
Organizator polowania złożył zeznania na Komisariacie Policji w Purdzie. Na miejsce zdarzenia przyjechali policjanci, którzy zabezpieczyli zwłoki łosia i przekazali je do Katedry Patomorfologii Zwierząt Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Dwa dni później, w okolicy miejsca postrzału, raz jeszcze przeprowadzono oględziny. - Zabezpieczono łuskę od naboju, która może mieć związek z postrzeleniem. Pocisku nie było w ciele zwierzęcia i nie znaleziono go na miejscu. Nastąpił przestrzał - powiedział prokurator Daniel Brodowski.
Policja rozpoczęła przesłuchania uczestników polowania w charakterze świadków. Prokurator Brodowski potwierdził, że na liście uczestników polowania znalazł się prezes Naczelnej Rady Łowieckiej i kandydat na prezydenta Olsztyna, były siatkarz Marcin Możdżonek. - Znajdował się na liście uczestników, ale czy brał aktywny udział w polowaniu czy też nie, tego nie wiem - dodał rzecznik prasowy olsztyńskiej prokuratury.
Marcin Możdżonek wyjaśnia
Zwróciliśmy się z prośbą o komentarz do Marcina Możdżonka. Czekamy na odpowiedź. "Dzień dobry Panie Redaktorze, przekażę Marcinowi prośbę. Serdecznie pozdrawiam" - czytamy w zwrotnym komunikacie.
Kandydat na prezydenta Olsztyna odniósł się do tej sprawy w rozmowie z Wirtualną Polską. - Nie byłem świadkiem zabicia łosia. Byłem uczestnikiem tego samego polowania, ale zdarzenia nie widziałem. Kiedy dotarły do mnie informacje o tym zdarzeniu, poprosiłem prowadzącego polowanie, żeby wezwał policję – skomentował.
Czytaj więcej: Możdżonek: "bez gospodarki łowieckiej zwierzęta by nas zjadły". Eksperci: absurd, niepoważna wypowiedź - Osobiście uważam, że to, co się wydarzyło, musiało być naganne. Pamiętam doskonale, tego dnia była pogoda, był piękny, słoneczny dzień, minus pięć, minus siedem stopni, mnóstwo śniegu. Nie jestem w stanie zrozumieć, jak można tak się pomylić –dodał Możdżonek w rozmowie z Wirtualną Polską.
Badania lekarskie dla myśliwych
Radosław Miazek z Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze zajmuje się obserwacją i fotografią łosi już kilkanaście lat i nie jest w stanie zrozumieć, jak można pomylić łosia z innym dzikim zwierzęciem podczas polowania.
- Szczególnie gdy - jak opisuje pan Możdżonek - był słoneczny, zimowy dzień. Od kiedy w Polsce nie poluje się na łosie te zwierzęta nie czują lęku przed człowiekiem. Stoją, patrzą, a nawet często podchodzą do ludzi z ciekawości. Fotografując łosie często miałam takie spotkania ze zwierzęciem, które trwały kilkadziesiąt minut, więc myśliwy w takiej sytuacji ma możliwość dokładnego rozpoznania zwierzęcia, jeśli nie postępuje pochopnie i zgodnie z prawem strzela do rozpoznanego celu. Najgorsze jest to, że takich przypadków co roku jest coraz więcej, a oprócz łosi giną też inne gatunki chronione - wyjaśnia Miazek.
- W Polsce obowiązuje całoroczny zakaz polowania na łosie już od 23 lat, zatem każdy myśliwy zapewne wie, że na łosie polować nie wolno. Z jakim gatunkiem tym razem został pomylony łoś przez myśliwego? To jest kolejny argument za wprowadzeniem okresowych badań lekarskich i psychologicznych dla myśliwych. Jeśli myśliwi będą przechodzić regularne badania wzroku, to może takich pomyłek będzie mniej. Tym bardziej, że ofiarami pomyłek myśliwych są nie tylko zwierzęta, ale też ludzie - tłumaczy Izabela Kadłucka, prezeska Fundacji Niech Żyją!
Źródło: tvn24.pl, wp.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock