Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia, powiedział w środę, że resort dysponuje danymi, które pokazują, że "w Bawarii nie odnotowano różnicy w epidemii przed głosowaniem korespondencyjnym i po nim". Dodał, że taka analiza pochodzi od "jednego z pracowników uniwersytetu", ale nie chciał zdradzić jakiego. W czwartek zapowiedział, że "jeżeli zostanie ustalone z nadawcą, że można się posłużyć tymi danymi", to zostaną one zaprezentowane. Z kolei lider Porozumienia Jarosław Gowin mówił w "Kropce nad i", że "wskaźnik zachorowań w Bawarii od tamtejszych wyborów korespondencyjnych jest wyraźnie wyższy od średniej niemieckiej".
29 marca w niemieckim kraju związkowym Bawaria odbyła się druga tura lokalnych wyborów. Ze względu na epidemię, głosowanie odbyło się tam tylko metodą korespondencyjną. Taka możliwość oddania głosu jest znana w Niemczech od około 60 lat. To właśnie na ten przykład często powołują się przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości, które dąży do tego, aby zaplanowane na 10 maja wybory prezydenckie przeprowadzić właśnie drogą korespondencyjną.
Andrusiewicz: w Bawarii nie odnotowano różnicy
W środę na porannej konferencji prasowej rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz odniósł się między innymi do wydanej we wtorek opinii Zarządu Głównego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych przygotowanej dla Senatu.- Jest tam odniesienie do Bawarii, ale nie ma żadnych danych z Bawarii - mówił Andrusiewicz.
Dodał, że resort otrzymał "dokładne dane dotyczące przebiegu głosowania w Bawarii "od naukowców jednego z uniwersytetów". - W Bawarii nie odnotowano różnicy w epidemii przed głosowaniem korespondencyjnym i po nim - powiedział. Nie chciał jednak ujawnić szczegółów, więc o konkrety dopytywał reporter TVN24 Radomir Wit.
Poniżej przedstawiamy przebieg wymiany zdań na ten temat:
Reporter TVN24: Kto jest autorem tych danych?
Rzecznik Ministerstwa Zdrowia: To są opinie przesłane przez jednego z pracowników uniwersytetu, który na razie w korespondencji do Ministerstwa Zdrowia zastrzegł, że to jest na razie jego analiza dotycząca bezpośredniego przebiegu epidemii. Jeżeli wyrazi zgodę na to, żeby to udostępnić, to oczywiście to państwu udostępnimy.
Ale którego uniwersytetu?
Jeżeli pracownik pisze do Ministra Zdrowia w korespondencji, że to jest na razie jego analiza dotycząca przebiegu głosowania i przebiegu epidemii w Niemczech...
Ale to pan o tym wspomniał.
Panie redaktorze, czy jak do pana ktoś pisze list, to pan od razu wychodzi na zewnątrz i mówi, kto do pana napisał?
Ale to pan wyszedł do nas i powiedział, że jest taka opinia. Stąd pytam o tę opinię, bo pan się na nią powoływał.
Odniosłem się do tego, że nie ma wskazań w opinii epidemiologów, dotyczących dokładnych danych przebiegu epidemii i głosowania w Bawarii.
Ale używa pan teraz liczby mnogiej, a mówi o jednym pracowniku.
Jeżeli mówimy o pewnej analizie epidemiologów, a ta analiza odnosi się między innymi do Bawarii, nie ma tam podanych dokładnych danych, to ja na to wskazuję. I podaję panu odniesienie do tego, że dysponujemy u nas wykonaną analizą dotyczącą dokładnych danych. Do tego się dokładnie odniosłem. Nie mówię w tej chwili, że my posiłkujemy się tymi danymi, tylko odnoszę się do opinii epidemiologów, że jednak są osoby i badacze, analitycy, którzy pokusili się o przedstawienie dokładnych danych.
"Każde twarde dane są brane pod uwagę"
Temat wyborów w Bawarii powrócił na czwartkowej konferencji prasowej przed Ministerstwem Zdrowia. Rzecznik Andrusiewicz ponownie był pytany o list od naukowców. - Nadawca to jeden z uczonych, który przeanalizował ten proces wyborczy. Tak jak zapowiedziałem wczoraj, jest to list do ministra zdrowia. Jeżeli zostanie ustalone z nadawcą, że można się posłużyć tymi danymi to oczywiście od razu państwu je zaprezentujemy - powiedział Andrusiewicz.
Rzecznik zapewnił, że resort zdrowia nie bierze pod uwagę wyłącznie jednej analizy. - Pamiętajmy, że my też bazujemy na tym, co może być w Polsce, odnosząc się zarówno do wyborów w Bawarii, jak i w Korei Południowej, które nie były wyborami korespondencyjnymi, a z których nie mamy jeszcze danych.
- Każde twarde dane są brane pod uwagę i będą brane w kontekście, o którym wczoraj mówiłem. Jeśli będzie ustawa to minister zdrowia jest zobligowany wydać wskazania medyczne do zabezpieczenia procesu wyborczego, czyli do bezpiecznego przeprowadzenia wyborów - dodał Andrusiewicz.
Gowin: wskaźnik zachorowań w Bawarii od tamtych wyborów korespondencyjnych jest wyraźnie wyższy od średniej niemieckiej
Do głosowania korespondencyjnego w Bawarii odniósł się w środę w "Kropce nad i" także lider Porozumienia Jarosław Gowin. Przywoływał on ekspertyzy, które w swoich wnioskach różnią się od tego, co rano przekazał rzecznik Ministerstwa Zdrowia.
- Charakterystyczny jest przykład Bawarii, na który powołują się zwolennicy terminu 10 maja. Mam szczegółowe dane. Wskaźnik zachorowań w Bawarii od tamtych wyborów korespondencyjnych jest wyraźnie wyższy od średniej niemieckiej. A zatem dane nawet empiryczne - nawet te bawarskie, gdzie głosowanie korespondencyjne jest prowadzone od 60 lat - pokazują, że nie do końca jest to głosowanie bezpieczne - zwracał uwagę były wicepremier.
Źródło: TVN24