Ujgurka trzymająca kartkę z napisem: "Chcę wyjechać i być z moim mężem" - takie zdjęcie pojawiło się we wtorek w mediach społecznościowych. Kobieta razem z synem jest według jej męża więziona w areszcie domowym w chińskim Sinciangu. Mąż walczy o ich uwolnienie i sprowadzenie do Australii, której jest obywatelem, i gdzie mieszka. Na przeszkodzie stoją jednak chińskie władze.
W poniedziałek w australijskiej stacji ABC wystąpił zastępca chińskiego ambasadora w Australii - Wang Xining, który odpowiadał na pytania widzów. Część z nich dotyczyła tajnych obozów internowania w Sinciangu, gdzie przetrzymywani są muzułmańscy Ujgurzy. Dyplomata nazwał je "ośrodkami edukacyjnymi", w których ludzie przebywają "głównie" dobrowolnie.
Jedno z pytań do dyplomaty padło ze strony Australijczyka Sadama Abdusalama. Mężczyzna chciał się dowiedzieć, dlaczego jego żona Nadila Wumaier i ich dwuletni synek Lutfy są przetrzymywani w areszcie domowym i nie mogą opuszczać Chin. - Mój syn jest obywatelem Australii i ma australijski paszport, a ja go nigdy nie spotkałem - mówił Abdusalam na wizji. - Rząd Australii dał mojej żonie wizę, aby mogli z synem przyjechać i dołączyć do mnie w Australii, ale rząd chiński nie pozwolił im wyjechać - kontynuował. - Dlaczego partia komunistyczna więzi milion Ujgurów? Czy uwolnicie naszych bliskich? - zapytał, zwracając się do przedstawiciela chińskiej ambasady.
- Dziewczyna z synem powiedziała władzom w Siciangu, że nie chce przyjeżdżać do Australii. Taką informację przekazał rząd regionalny - odpowiedział Wang. W rzadkim telewizyjnym wystąpieniu zastępca chińskiego ambasadora trzymał się partyjnej narracji, nawet gdy był wyśmiewany przez członków publiczności za negowanie represyjnej polityki Pekinu wobec Ujgurów.
"Chcę wyjechać i być z moim mężem"
Po emisji programu Abdusalam rozmawiał z brytyjskim "Guardianem". Powiedział, że powtórzył żonie słowa chińskiego dyplomaty. - Spytała: poważnie? Ja tutaj umieram. Jak on może mówić coś takiego - relacjonował Australijczyk.
W odpowiedzi na słowa Wanga na antenie ABC kobieta wysłała mężowi zdjęcie, na którym trzyma kartkę z odręcznym napisem: "Chcę wyjechać i być z moim mężem". Poniżej widnieje data 25 lutego 2020 roku. . Zza pleców kobiety wychyla się jej synek.
We wtorek Abdusalam opublikował fotografię na swoim profilu na Twitterze. "Zeszłej nocy w Q&A przedstawiciel chińskiej ambasady skłamał, mówiąc, że moja żona i syn nie chcą ze mną być. Oto dowód, że nie jest to prawdą. To ona dziś z moim synem Lutfym, którego nigdy nie poznałem. Pozwólcie im wyjechać! Pozwólcie mi być z moją rodziną!" - apelował we wpisie.
"Dłużej nie zamierzam milczeć"
Jak twierdzi Australijczyk, niedługo po opublikowaniu zdjęcia w domu Wumaier w Siciangu pojawiła się chińska policja oraz urzędnicy .- Po kilku godzinach moja żona zadzwoniła do mnie: "są już tutaj, chińscy urzędnicy, chińska policja pojawiła się w moim domu" - cytował słowa żony Abdusalam. Funkcjonariusze mieli pytać kobietę, czy wysyłała do męża jakieś zdjęcie.
- Szczerze mówiąc, trochę się boję. [Chińskie władze - red.] śledzą wszystko, co robię [w Australii - red.] W tym wolnym kraju próbują kontrolować moją wolność słowa. Powiedzieli mojej żonie: "twój mąż musi milczeć". Milczę od lat i nic się nie zmieniło. Dłużej już nie zamierzam milczeć - powiedział Abdusalam w rozmowie z "Guardianem".
Represje wobec Ujgurów
Ujgurzy są wyznającą islam grupą etniczną pochodzenia tureckiego, która zamieszkuje Ujgurski Autonomiczny Region Sinciang (Xinjiang) w północno-zachodnich Chinach. Jej liczebność ocenia się na 10 milionów. Zajmujący jedną szóstą powierzchni Chin region Sinciang ma duże znaczenie strategiczne, sąsiadując z Rosją, Mongolią, Kazachstanem, Tadżykistanem, Kirgistanem, Afganistanem, Pakistanem i Indiami. Na jego obszarze znajdują się znaczne złoża ropy, gazu i węgla.
Ujgurzy stanowią nieco ponad 40 procent liczącej 21 mln ludności Sinciangu. Są jednak większością w Kaszgarze i na innych terenach na południu regionu, gdzie często wyrażane jest niezadowolenie z powodu ingerowania władz w kulturę i religię autochtonów.
Pekin zarzuca Ujgurom dążenia separatystyczne oraz oskarża ich o akty terroru przeprowadzane w tym niespokojnym regionie. W ubiegłym roku lokalny parlament regionu Sinciang zalegalizował umieszczanie "osób będących pod wpływem ekstremizmu" w obozach reedukacji, których istnieniu władze kraju wcześniej zaprzeczały. W nowym prawie obozy oficjalnie nazwano "organizacjami kształcenia i transformacji" oraz "centrami szkolenia zawodowego".
Ujgurzy twierdzą, że są dyskryminowani przez chińskie władze, skarżą się na prześladowania kulturalne i religijne. Zdaniem ujgurskich działaczy niechęć Ujgurów do władz w Pekinie jest spowodowana inspirowanym przez władze napływem ludności należącej do chińskiej grupy etnicznej Han.
Źródło: Guardian, BBC
Źródło zdjęcia głównego: Twitter/@SMusapir