Po tym wydarzeniu z desperatem (patrz: „Taniec nad przepaścią”), przypomniałem sobie fragment właśnie przeczytanej książki Orhana Pamuka „Nazywam się czerwień”. Proszę się nie obawiać, tym razem nie będzie to mroczna historia z zakamarków pamięci, jak w opisanych wcześniej „Moich spotkaniach ze śmiercią”. To krzepiąca legenda, opisana przez Pamuka tak wyraziście, że mam ją wciąż w oczach niczym piękny obraz: w migotliwym świetle świecy widzę tego starca i śmierć, której można powiedzieć „nie”…
„Kim jesteś? – pyta. „Jestem śmierć” – odpowiada przybysz. Starca ogarnia tajemnicza cisza. „A więc przyszłaś” – stwierdza. „Tak” – odpowiada oschle śmierć. „Nie – mówi starzec zdecydowanie. – Ty jesteś jedynie częścią mojego snu”. Potem zdmuchuje świecę i pokój pogrąża się w ciemności. Stary człowiek kładzie się do łóżka, zasypia i żyje następne dwadzieścia lat.
PS. Czytaliście Państwo najnowszą relację Marcina Firleja z Afganistanu? Jeśli nie, to przeczytajcie. Nosi tytuł „O arogancji i pogardzie” i można ją znaleźć na jego blogu. To ten fragment rzeczywistości, z którego wciąż za mało zdajemy sobie w Polsce sprawę. Z czego oczywiście nie wynika, że Afganistan należy znowu oddać talibom…